Uważni czytelnicy „Focusa” nie przeoczyli zapewne artykułu o syberyjskim ludzie Nieńców, którzy mięso i krew reniferów traktują jako najważniejsze źródło witamin. Wiadomo, że gotowanie niszczy bezpowrotnie wiele składników odżywczych, dlatego też renifer w kuchni nienieckiej spożywany jest na surowo, a jego krew, jeszcze gorąca, jest uważana za nie lada przysmak. Również wiele innych ludów, choćby Masajowie, traktuje surową krew jako wartościowe uzupełnienie diety. Może więc krew to pokarm doskonały, zawierający wszystkie niezbędne witaminy i mikroelementy, których potrzebuje nasz organizm?
„Nie tak szybko!” – uspokaja mnie jednak ekspert dr Dariusz Włodarek, kierownik Zakładu Dietetyki Wydziału Nauk o Żywieniu Człowieka i Konsumpcji SGGW. „To prawda, że w wielu miejscach świata krew zwierząt gospodarskich jest wartościowym uzupełnieniem pokarmu ubogiego w białko. Jednak co za dużo, to niezdrowo! Krew składa się prawie wyłącznie z białka. A nie da się spalić białka bez obecności tłuszczów i węglowodanów w diecie. One są obecne w surowym mięsie, ale nie we krwi, dlatego sama krew może być więc jedynie dodatkiem do diety. Poza tym: krew jest płynem, a spożywając wyłącznie płyny, narażamy się na poważne wady zgryzu, a nawet na utratę zębów”.
Czyli, wbrew stereotypowi, wampiry byłyby bezzębne?! Zapewne tak, ale tylko wtedy gdyby do nakłuwania naczyń krwionośnych nie używały własnych zębów ale np. żyletki. Postanawiam skonsultować się jeszcze z zagranicznym ekspertem. Piszę więc do Benjamina Radforda, zastępcy redaktora naczelnego magazynu „Skeptical Inquirer” i popularnego amerykańskiego bloggera, zajmującego się „nauką niemożliwą”. Odpisuje mi natychmiast.
„To zabawne, jak wielu miłośników sagi »Zmierzch« na serio wzięło sobie do serca historie o wampirach” – pisze Ben. „Ostatnio w Teksasie młody człowiek, Lyle Bensley, włamał się do mieszkania pewnej kobiety i usiłował ją ugryźć w szyję, twierdząc, że krew jest mu, jako wampirowi, niezbędna do zachowania wiecznego życia. Wszystkich potencjalnych naśladowców owego 19-latka muszę jednak zmartwić: krew nie jest nektarem nieśmiertelności. Przeciwnie, krew to trucizna!”.
Cukrzyca i bóle stawów
„Trucizna?” – pytam z niedowierzaniem. „Tak!” – zapewnia mnie ekspert. „Po pierwsze: zarazki. Nie dałoby się bezpiecznie spożywać krwi bez jej uprzedniej sterylizacji, no chyba że pijemy krew zwierzęcia, którego pasożyty nam nie zagrażają (pasożyty przeżuwaczy, czyli np. krów lub reniferów, są w większości nieszkodliwe dla człowieka).
Po drugie: żelazo. Krew zawiera mnóstwo żelaza. Przy diecie złożonej z samej krwi żelazo nagromadziłoby się w organizmie w stężeniu daleko przekraczającym dopuszczalne. Zwierzęta żywiące się krwią radzą sobie z nadmiarem żelaza dzięki wykształconym w toku ewolucji specjalnym mechanizmom. Np. nietoperze-wampiry, żyjące w puszczach Ameryki Południowej, posiadają specjalną warstwę śluzową wyścielającą jelita. Człowiek do spożywania krwi nie jest przystosowany”.
„A jakie objawy powoduje przedawkowanie żelaza?” – pytam. „Łatwo sobie to wyobrazić, patrząc na ludzi dotkniętych hemochromatozą” – odpowiada Ben. „To choroba genetyczna, związana z zaburzeniem wydalania żelaza z organizmu. W dłuższej perspektywie bez podjętego leczenia hemochromatoza kończy się cukrzycą. Wcześniej gromadzące się przez lata żelazo uszkadza stawy, powoduje obniżenie ciśnienia krwi, powolną destrukcję wątroby oraz odwodnienie organizmu. Inną charakterystyczną cechą tego zespołu jest ciemne zabarwienie skóry, czasem zbliżające się do ciemnego brązu”.
Czyli wampiry nie byłyby blade, lecz ciemnobrązowe! A do tego bezzębne! Jestem zupełnie zszokowany. Mój obraz wampira runął bezpowrotnie.