W sieci pojawiły się ostatnio zdjęcia przedstawiające prototyp M1 Thumper, eksperymentalny wariant legendarnego czołgu M1 Abrams, wyposażony w działo główne 140 mm i automat ładujący. Maszynę zaprojektowano w celu znacznego zwiększania siły ognia i zdolności penetracji istniejących Abramsów, które zazwyczaj są wyposażone w działo 120 mm.
Thumper to niezrealizowane ulepszenie czołgu Abrams
Thumper wyróżnia się powiększoną wieżą zaprojektowaną tak, aby pomieścić potężne działo 140 mm, która prezentuje się nieco dziwnie. Ten rozwój miał na celu zapewnienie czołgowi większej siły ognia, dając mu dodatkowy atut w walce z ciężko opancerzonymi przeciwnikami. Prototyp przeszedł serię rygorystycznych testów, zbadano jego wydajność na polu bitwy i… odstawiono na półkę. Nigdy nie wszedł do produkcji, ale dlaczego?
Czytaj też: Niemiecko-francuska bestia. Najpotężniejszy czołg świata ma nie jedno, a trzy różne działa!
Decyzja o porzuceniu projektu została podjęta pod wpływem kilku czynników, z których najważniejszy dotyczył finansów. Opracowanie i wdrożenie nowego wariantu istniejącego już czołgu, choć z potężniejszym działem, było zbyt kosztowne. Co więcej, postęp w produkcji amunicji do dział 120 mm używanych przez standardowe Abramsy pomógł utrzymać ich skuteczność na polu bitwy aż do dzisiaj. Choć było kilka newralgicznych momentów podczas eksploatacji czołgu, nigdy nie było palącej potrzeby modernizacji go do działa 140 mm.
Dla porównania, podobny projekt był rozważany przez Niemcy dla czołgu Leopard 2. Obejmował on integrację systemu automatycznego ładowania działa 140 mm, w którym główne działo było umieszczone po lewej stronie wieży, a amunicja przechowywana w poszyciu wieży. Jednak, podobnie jak Thumper, ten projekt również został przerwany pod koniec zimnej wojny i nigdy nie dojechał na pole bitwy.
Pojawienie się nowych zdjęć prototypu czołgu Thumper wzbudziło duże zainteresowanie i ożywienie dyskusji wśród entuzjastów tematów militarnych oraz analityków obronności. Eksperci zastanawiają się, czy pojawienie się takiej maszyny dzisiaj miałoby jakikolwiek sens, choć Amerykanie wcale takiej opcji nie biorą pod uwagę.