PIMS-TS, czyli dziecięcy zespół pocovidowy. Coraz więcej przypadków w Polsce: “Czas bić na alarm”

Widzieli to u swoich dzieci Chińczycy, niedawno dostrzegli Amerykanie. Teraz wieloukładowy zespół zapalny (MIS-C) atakujący szereg organów jednocześnie wykrywa się u polskich maluchów. Lekarze tłumaczą jak wykryć problem i dlaczego pośpiech w terapii jest na wagę złota.

Pierwszy przypadek MIS-C, nazywanym też PIMS-TS (ang. paediatric inflammatory multisystem syndrome – temporally associated with SARS-CoV-2; pediatryczny wielonarządowy syndrom zapalny tymczasowo wiązany z SARS-CoV-2) wykryto w wakacje.

Wraz z przyrostem infekcji hospitalizowano kolejnych młodych ludzi. Niedawno trójkę z Wejherowa, a tylko w ostatnich dniach do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie trafiło dziewięcioro takich dzieci. Informację tę podała we wtorek rzeczniczka lecznicy, Katarzyna Pokorna-Hryniszyn. 

U dzieci z Pomorza pierwsze objawy nie sugerowały poważnej choroby. Jak ustalił Polsat News, najpierw pojawiła się wysypka (swędzące plamki w postaci charakterystycznych różowawych okręgów), potem wysoka gorączka oraz biegunka, także wymioty. Sądzono, że dzieci miały może zatrucie pokarmowe, czy uczulił je jakiś kuchenny środek. Potem zeszła lawina.

– W jednej chwili z dziecka ucieka 95 proc. życia, mówił “Wydarzeniom” Daniel Szczęch, ojciec jednej z dziewczynek. Jak stwierdził, dziecko było słabe, zataczało się. Lekarze początkowo podejrzewali sepsę – czytamy na polsat.pl

Pierwsze dowody na istnienie MIS-C (ang. multisystem inflammatory syndrome in children) pojawiły się w opracowaniach chińskich pediatrów na początku pandemii. Im dłużej trwała pandemia, tym odkrywano więcej informacji na temat tego syndromu.

Do tej pory wykryto 935 przypadków MIS-C w Stanach Zjednoczonych. 19 z tych dzieci zmarło. Te trafiające na OIOM w ciężkim stanie miały objawy podobne do zespołu Kawasakiego i zespołu wstrząsu toksycznego.

Do szpitala przywożone są z wysoką gorączką, biegunką, wymiotami, bólem w podbrzuszu, bólem szyi, wysypką, przekrwionymi oczami i silnym osłabieniem, wylicza CDC, amerykańskie centrum kontroli i zapobieganiu chorób.

We wrześniu ogłoszono, że te w rzadkich przypadkach MIS-C często dochodzi do poważnego uszkodzenia serca dzieci. Potwierdzają to polscy kardiolodzy.

–  Z niepokojem patrzymy w przyszłość, bo nie jesteśmy w stanie przewidzieć, u ilu z tych pacjentów dojdzie do powikłań w postaci na przykład tętniaków naczyń wieńcowych – tvn24.pl cytuje dr. hab. Sebastiana Górecznego, kierownika Oddziału Kardiologicznego Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.

Mali pacjenci krakowskiego szpitala przebywają tam z niewydolnością serca, czyli w stanie bezpośredniego zagrożenia życia. – To jest ten moment, aby zacząć bić na alarm – mówi prof. Przemko Kwinta, pediatra i neonatolog z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.

Prof. Kwinta ostrzega, że w kontekście MIS-C/PIMS-TS najbliższe tygodnie mogą być trudne. Jeżeli szczyt zakażeń koronawirusem mieliśmy faktycznie kilka dni temu, to można wkrótce spodziewać się wysypu przypadków tego zespołu pocovidowego u dzieci. Terapia nieprawidłowej reakcji immunologicznej organizmu po przejściu COVID-19, zazwyczaj bardzo skuteczna, polega na wlewach immunoglobulin i podawaniu leków sterydowych.

Dzieci wracają do zdrowia, ale wymagają bardzo intensywnego nadzoru i w ”normalnych” warunkach stale przebywałyby na oddziałach intensywnej terapii. Niestety, z powodu pandemii wszędzie brakuje łóżek. Oddziały dziecięce nie są tu wyjątkiem. Więc gdy tylko stan małych pacjentów z zespołem pocovidowym się poprawi, są przenoszone by zwolnić miejsce dla ciężej chorych.

– To jest sytuacja największego zagrożenia w tej chwili u dzieci, jeśli chodzi o COVID-19 – mówi TVN24 lekarz pediatra Lidia Stopyra ze Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie.