Same czarne dziury występują w przestrzeni kosmicznej w różnych formach. Mamy bowiem supermasywne czarne dziury znajdujące się w centrach galaktyk, czarne dziury o masie gwiazdowej, a nawet znajdujące się między nimi (pod względem masy) czarne dziury o masie pośredniej. Od strony teoretycznej istnieje jednak jeszcze jedna kategoria czarnych dziur, które mogły powstać na samym początku wszechświata. Są to tzw. pierwotne czarne dziury o niezwykle małych rozmiarach i masach. Jeżeli takie obiekty faktycznie powstały ułamek sekundy po Wielkim Wybuchu, to możliwe, iż istnieją one do dnia dzisiejszego w tak dużej liczbie, że statystycznie powinny one przelatywać przez nasz układ planetarny średnio raz na dekadę. Obiekt taki był zdecydowanie za mały, aby go dostrzec, ale jednocześnie wystarczająco duży, aby wytworzyć zakłócenia grawitacyjne, które teoretycznie bylibyśmy w stanie już teraz wykryć.
Odkrycie takiego przelotu pierwotnej czarnej dziury przez Układ Słoneczny mogłoby rozwiązać naprawdę wiele zagadek otaczającego nas wszechświata. Okazałoby się bowiem, że ciemna materia może składać się właśnie z pierwotnych czarnych dziur, które grawitacyjnie oddziałują z materią zwyczajną.
Czytaj także: Czy ciemna materia składa się z pierwotnych czarnych dziur? Już niebawem będzie można to zbadać
Warto jednak tutaj uświadomić sobie, jakim wyzwaniem byłoby odkrycie pierwotnej czarnej dziury. Naukowcy wskazują, że obiekt tego typu miałby masę rzędu od 100 miliardów do 100 milionów miliardów ton, czyli zbliżoną do masy typowej planetoidy. Problem jednak w tym, że czarna dziura o takiej masie miałyby rozmiary porównywalne ze średnicą… atomu wodoru.
Naukowcy postanowili sprawdzić, czy przelot takiego obiektu przez Układ Słoneczny, byłby w stanie wywołać wpływ grawitacyjny na planety układu, który bylibyśmy w stanie dostrzec za pomocą istniejących instrumentów obserwacyjnych. Siłą rzeczy naukowcy skupili się na planetach wewnętrznych, które mają znacznie mniejszą masę od gazowych olbrzymów. Obliczenia wykazały, że przelot niewidocznej pierwotnej czarnej dziury w pobliżu Marsa mógłby wywołać perturbacje jego orbity, które bylibyśmy w stanie wykryć za pomocą obecnie wykorzystywanych instrumentów.
Czytaj także: Pasożytnicze czarne dziury. Te przerażające obiekty mogą zżerać gwiazdy od środka
Badacze podkreślają, że jak na razie nikt nie twierdzi, że pierwotne czarne dziury w ogóle istnieją, ani że przelatują przez Układ Słoneczny. Powstało jedynie założenie, że jeżeli istnieją i to właśnie z nich składa się większość ciemnej materii, to powinny one przelatywać także przez nasz układ planetarny. Czy tak jest? Aby odpowiedzieć na to pytanie, naukowcy będą musieli teraz opracować modele takich przelotów, opisać potencjalne perturbacje grawitacyjne Marsa, a następnie przejrzeć dekady obserwacji orbity Czerwonej Planety w poszukiwaniu odchyleń jej orbity. Być może w ten sposób uda się wyłuskać jakiś sygnał, który mógłby wskazywać na to, że w ostatnich kilkudziesięciu latach przez Układ Słoneczny przeleciała czarna dziura.
Nie ma co ukrywać, przed naukowcami długa droga, ale nagrodą może być naprawdę przełomowe odkrycie.