Jego odkrycie było efektem wieloletnich badań nad bliźniakami, które wychowywały się razem lub zostały rozdzielone. Prof. Burt dowiódł, że niezależnie od okoliczności bliźnięta wykazywały podobny poziom inteligencji mierzony ilorazem IQ. Oznaczało to, że o ich uzdolnieniach nie decydowały warunki, jakie im stworzono, ani środowisko, w którym dorastały, lecz cechy odziedziczone po rodzicach. Pierwsze wyniki badań przedstawił w roku 1909. Ponieważ oparł je na niewielkiej liczbie przebadanych dzieci, nie wszyscy zaakceptowali jego teorię. Ale w kolejnych latach kontynuował badania i zawsze uzyskiwał identyczny rezultat, tzw. współczynnik korelacji zgadzał się z dokładnością do trzech miejsc po przecinku. W swoich publikacjach Burt powoływał się na dodatkowe testy przeprowadzone przez asystentki Margaret Howard i J. Conway, wspierał się też statystykami z pracy doktorskiej J. Mavera.
Zyskał tak wielkie uznanie, że po II wojnie światowej został doradcą rządu ds. edukacji i odegrał kluczową rolę we wprowadzeniu obowiązkowych testów na inteligencję 11-latków. W zależności od ich wyników dzieci kierowano do różnych szkół. Dopiero po śmierci w 1971 r. zaczęto przyglądać się wnikliwiej jego osiągnięciom. I odkrywano rzeczy zdumiewające: nie istniały żadne asystentki Howard i Conway, nikt nigdy nie słyszał o pracy doktorskiej J. Mavera. Nie udało się nawet trafić na jakikolwiek ślad bliźniąt badanych przez brytyjskiego naukowca! Psycholog Leon Kamin doszedł do wniosku, że wszystkie swoje odkrycia Burt po prostu wymyślił. Bardziej wyrozumiały był tropiciel naukowych fałszerstw Alexander Kohn, który zasugerował, że w 1909 roku Burt jednak przetestował kilka bliźniąt i dopiero później zaczął produkować fikcyjne dowody potwierdzające jego teorię.