Mojżesz to postać świetnie znana każdemu chrześcijaninowi, Żydowi czy muzułmaninowi, a tak naprawdę każdemu człowiekowi wychowanemu w kulturze Zachodu lub Bliskiego Wschodu bez względu na poglądy religijne. Jest wszechobecny – poczynając od lekcji religii, na których dzieci mozolnie uczą się recytować nakazy Dekalogu, po opasłe akademickie traktaty etyczne, pisane przez ateistów. Jednak współcześni badacze wątpią w jego istnienie. Nie było Mojżesza, nie było dziesięciu przykazań na kamiennych tablicach – taki pogląd forsuje wielu biblistów i archeologów specjalizujących się w dziejach dawnego Izraela.
Inżynieria historyczna
Większość współczesnych historyków podważa nie tylko historyczność samego Mojżesza, lecz także niewolę egipską, przejście przez Morze Czerwone i trudy wędrówki do Ziemi Obiecanej. Biblijne dzieje przed panowaniem króla Dawida to jedynie mit propagandowy, zręcznie spreparowany na potrzeby wracających z niewoli babilońskiej Żydów. Przypomnijmy. W 587 lub 586 r. p.n.e. po ponaddwuletnim oblężeniu wojska babilońskie zdobyły Jerozolimę. Nabuchodonozor II osiedlił Żydów w swoim państwie. Rozpoczęła się niewola babilońska. Dopiero władca Persji Cyrus Wielki pozwolił wyznawcom Jahwe wrócić do domu. W 520 r. p.n.e. żydowscy przywódcy Zerobabel i Jozue poprowadzili do Palestyny ludność, która znała cel wędrówki jedynie z nostalgicznych wspomnień ojców i dziadków. „Repatrianci” byli pełni obaw, czy warto porzucać należące do babilońskiego ciemiężcy, ale jednocześnie bezpieczne tereny, na których dorastali, pracowali i umacniali swoją pozycję.
Przywódcy zdawali sobie sprawę, że potrzebują opowieści dającej otuchę i konsolidującej naród wokół wspólnych korzeni. I wokół charyzmatycznego lidera, który podtrzymałby i ożywił autorytet dawnych nakazów religijnych, nie do końca rozumianych i przestrzeganych po latach życia w mieszance kulturowej Babilonu. Kogoś, kto dałby przykład, bo sam przeżył już podobny exodus z kraju wroga do ojczyzny. Według współczesnych historyków tak właśnie „narodził się” Mojżesz. A więc między VI a V w. p.n.e. w społeczności żydowskiej doszło do prawdziwej inżynierii historycznej! (Najbardziej radykalni krytycy dziejów biblijnych uważają, że do manipulacji doszło w okresie machabejskim, czyli w II w. p.n.e., kiedy dynamiczna ekspansja dynastii Hasmoneuszów wręcz zachęcała do napisania historii na nowo).
Izraelscy ideolodzy zmienili wówczas znaczenie popularnego określenia „wyjście z Egiptu”.
Od co najmniej dwustu lat oznaczało ono po prostu zmianę strefy wpływów. Izraelici „wyszli z Egiptu”, czytaj: pozbyli się obcej zwierzchności – tu, w Palestynie. Stało się tak np. po śmierci faraona Szeszonka I (945–924 r. p.n.e.), który był ostatnim władcą zdolnym do interwencji na Bliskim Wschodzie. Masowe przesiedlenia palestyńskich plemion, dokonywane przez najeźdźców asyryjskich (ok. 740–640 r. p.n.e.) jeszcze przed najazdem Nabuchodonozora, mogły spowodować, że Żydzi zaczęli dosłownie interpretować ten zwrot. Ta dosłowna interpretacja, przeniesiona na karty Biblii, połączyła dwie wielkie obietnice, które dał Bóg pod postacią gorejącego krzewu (Wj 3,7–8): wyzwolenie spod obcego panowania i powierzenie Ziemi Obiecanej. Pradawne obietnice zaś usprawiedliwiały zajmowanie ziemi po powrocie z Babilonii, niekiedy przy użyciu siły wobec ludności miejscowej. Powołanie się na stoczone kilkaset lat temu „walki” i „zadawnioną” wrogość pomagało Żydom zachować izolację wobec innych ludów.
Manipulacja historią
Mozaika plemion zamieszkujących Kanaan, które spotykają uczestnicy Mojżeszowego exodusu, przypomina galimatias, który powstał po wspomnianych przesiedleniach asyryjskich. Autor biblijnej narracji o powrocie z niewoli egipskiej mógł więc – po drobnych zmianach – opisywać znacznie bliższe sobie wydarzenia z VIII–VII wieku p.n.e. Cuda Mojżesza też są dość stereotypowe, np. odnalezienie wody na pustyni (Wj 17,1–6) zapożyczono z wcześniejszych opisów działalności proroków, zabieranych na wyprawy wojenne przez dawnych monarchów (2 Krl 3,16–17).
Mit o exodusie posłużył również do wyjaśnienia zagadek związanych z niektórymi tajemniczymi obiektami w Palestynie, m.in. dolmenami [grobowiec megalityczny – przyp. red.], tumulusami [stożkowate nasypy, często nad grobowcami – przyp. red.] czy kamiennymi kręgami, pozostawionymi przez przedstawicieli wcześniejszych cywilizacji. I tak przyciągające wzrok ruiny potężnych murów Jerycha to świadectwo ataku uciekinierów z Egiptu pod wodzą Jozuego. Dziś wiemy, że w XIII w. p.n.e. miasto już dawno było opuszczone – Jozue nie mógł więc go zdobyć! Opatrzone taką legendą mury stawały się jednak namacalnym dowodem „wiarygodności” mitu podboju Ziemi Obiecanej. Oto przykład mistrzowskiej manipulacji historią na bieżące potrzeby polityki!
Grób, którego nie ma
Niektórzy historycy (np. William Albright) starali się jednak wykazać, że w historii Mojżesza może tkwić ziarno prawdy.
Choćby z tego powodu, że o pewnym Mojżeszu nieśmiało wspomina przedwygnaniowa księga Micheasza (Mi 6,4 – choć trzeba zaznaczyć, że datę powstania końcowych rozdziałów uznaje się za późniejszą).
Zacznijmy po kolei. Zgodnie z kardynalną zasadą kryminalistyki, że kluczowym dowodem w sprawie są zawsze zwłoki, rozpocznijmy śledztwo od grobu Mojżesza. Wydawałoby się, że gdyby tak znana osobistość istniała, zasłużyłaby na pokaźny grobowiec, otaczany powszechnym szacunkiem. Najlepiej w stolicy państwa. Nic bardziej mylnego! Biblia mówi jasno: Mojżesz nie wszedł do Ziemi Obiecanej, ponieważ nie dochował pełnej wierności Bogu podczas trudów marszu przez pustynię Sin. W pobliżu Jerycha dojrzał tylko cel wędrówki ze szczytu góry Nebo. Umarł jeszcze po wschodniej stronie Morza Martwego. W Księdze Powtórzonego Prawa czytamy: „I pochowano go w dolinie krainy Moabu naprzeciw Bet-Peor, a nikt nie zna jego grobu aż po dziś dzień” (Pwt 34,5–6).
Dziś nie umiemy określić położenia Bet-Peor, a i nazwy w tym rejonie wielokrotnie się zmieniały. Być może powinniśmy ją identyfikować ze współczesną Chirbat asz-Szajch-Dżail, położoną w odległości 9 km od Tall ar-Rama.
Mahometanie mają odmienną teorię. W okolicy Jerycha, ale już po zachodniej stronie Jordanu (dokąd Mojżesz nigdy nie dotarł) znajduje się pustynna miejscowość zwana Nabi Musa. Słynie ze skał bitumicznych, nazywanych skałami Mojżesza. Okoliczni mieszkańcy produkowali z nich łatwopalny płyn, a także amulety i talizmany. Przyciągało ich tam coś jeszcze. Już w okresie wypraw krzyżowych miejscowość odwiedzali muzułmańscy pielgrzymi, po prostu jako miejsce, z którego widać górę Nebo – miejsce śmierci prawodawcy. W początku XIX wieku byli już przeświadczeni, że grób znajduje się w samej Nabi Musa. Ewidentną niespójność, wynikającą z różnicy między lokalizacją miejscowości a biblijnym miejscem śmierci, udało się złagodzić dzięki opowiastce, w której sam Mahomet miał cudownie przenieść grób zza Jordanu, żeby ulżyć wyznawcom islamu w trudach przeprawy przez rzekę…
Mojżesz, wyznawca Re
Zupełnie inne zabiegi podejmowało wielu archeologów, którym egipska przeszłość Mojżesza spędzała sen z powiek. Próbowali szukać potwierdzenia historyczności patriarchy w latach jego młodości. Według Biblii niemowlę odnalezione w trzcinowym koszyku adoptowała córka faraona. Wygłodniali sensacji egiptolodzy podjęli ten trop. Niecierpliwie przeglądali rejestry faraońskich zauszników. Nie trzeba było długo czekać, aż wyciągane z pustynnych grobów, pokryte misternymi znakami stele, rzuciły nowe światło na historię Mojżesza.
Naukowcy wpadli na trop w nekropolii w Sakkarze. W jednym z grobowców miasta umarłych znaleźli szczątki człowieka zwanego Ramsesemperre. Z tablic wewnątrz grobowca odczytano, że zmarły piastował stanowisko bliskiego współpracownika i zaufanego dyplomaty Ramzesa II i… był Semitą, pochodzącym z krainy Baszanu na wschód od Jeziora Galilejskiego! Jego imię zawierało element -mses-, który budził skojarzenia z Mojżeszem. Sporo szczegółów okazało się jednak nie do pogodzenia w biografiach obu postaci. Ramsesemperre do końca życia pozostał wierny faraonowi, a nawet służył jego następcom – Merenptahowi i Ramzesowi III. Nigdy nie opuścił Egiptu, a co dopiero mówić o przewodzeniu Narodowi Wybranemu. Zbudował sobie również klasyczny grób egipski, całkowicie akceptował lokalną religię i kulturę. W końcu spoczął w kraju swoich władców – nigdy nawet nie myślał o poprowadzeniu kogokolwiek przez Morze Czerwone. Wniosek może być tylko jeden. Nie był to biblijny Mojżesz sensu stricto!
Tożsamości Mojżesza i Ramsesemperre nie dało się obronić, popularność zdobyła natomiast teza, że egipski dostojnik mógł mieć realny wpływ na literacką kreację postaci znanej z Biblii – Żyda piastującego ważne stanowisko na królewskim dworze. Idąc tym tropem, badacze Egiptu wysunęli następnych kandydatów nie tyle do roli Mojżesza, ile do wzorców dla schematu, który wykorzystali autorzy Księgi Wyjścia. Szukano osób, które nosiły imiona przypominające imię żydowskiego prawodawcy i doświadczyły (mniej lub bardziej) podobnego losu. Szwajcarski egiptolog Ernst Axel Knauf wskazywał na konkurencyjny wobec Ramsesemperre prototyp Mojżesza. Za panowania Setiego II, faraona z XIX dynastii, na dworze królewskim zawrotną karierę zrobił dostojnik o imieniu Beja. Prawdopodobnie był kuzynem kananejskiej konkubiny władcy. Knauf sugerował, że takie imię może mieć korzenie semickie i oznaczać „w Jahwe (moja nadzieja)” lub stanowić zniekształconą wersję Abi-ja, czyli „Jahwe ojciec”. Nic nie stało na przeszkodzie, aby uznać, że człowiek o takim imieniu był z pochodzenia Żydem. Oliwy do ognia dolała inskrypcja z Elefantyny, która wspomina, że tenże Beja stanął na czele powstania bliżej nieokreślonych „Azjatów” przeciw faraonowi. Bunt został stłumiony, a pozostali powstańcy zbiegli z kraju…
Niemiecki egiptolog Rolf Krauss poświęcił natomiast całą książkę zatytułowaną „Zagadka Mojżesza” tajemniczej postaci zwanej Amun-Masesa. Druga część imienia brzmi znajomo. Niestety, wiemy o nim tylko tyle, że u schyłku XIII w. p.n.e. na cztery lata zdobył władzę w Egipcie. A może był tylko uzurpatorem na terenie Górnego Egiptu i kraju Kusz (obecna Nubia)? W tym przypadku ciągle stawiamy coraz więcej pytań bez odpowiedzi.