Mózg emocjonalny, zwany też układem limbicznym, liczy sobie już sto pięćdziesiąt milionów lat. Jest młodszym bratem mózgu gadziego i starszym kory mózgowej. To może wyjaśniać, dlaczego jest nadmiernie opiekuńczy: zachowuje się wobec nas identycznie jak wobec naszych praprzodków. Chroni przed niebezpieczeństwami, zniechęca do nierutynowych działań, podąża utartymi ścieżkami. Najchętniej nie wypuściłby cię z domu sprzed telewizora. Gdy czujesz opór przed zmianą, to jego sprawka.
Czy można studzić ojcowskie zapędy układu limbicznego? Tak, jedynie ty możesz to zrobić! Powinieneś jednak zrozumieć, jak potężne narzędzia ma do dyspozycji: strach i lęk. Strach informuje o potencjalnym zagrożeniu, a lęk może się pojawiać nawet bez wyraźnej przyczyny.
Lęk, który nazwiemy niepożądanym, zamiast nam pomagać, zaczyna przeszkadzać – mówią Joseph Wolpe i David Wolpe, autorzy książki „Wolni od lęku”. Podają przykłady: „Lęk przed niezaspokojeniem partnerki może zniszczyć życie seksualne mężczyzny, natomiast strach przed nagością poważnie je ograniczyć w przypadku kobiety. Niepokój pojawiający się w miejscu pracy spowodowany np. obserwacją pracownika, może zmniejszyć jego wydajność”. Właściwie nie ma takiej ludzkiej czynności, której lęk nie mógłby zakłócić. Troskliwy mózg emocjonalny karmi nas wspomnieniami lub wyobrażeniami o przyszłości, zniechęcając do podjęcia tu i teraz nowego działania. W ten sposób – i za twoją zgodą – przekłada realizację twoich marzeń na jutro. Aż strach pomyśleć, ile mógłbyś zrobić dzisiaj, gdybyś się tylko nie bał!
Siedem strat głównych powodowanych lękiem
- Masz upośledzony osąd rzeczywistości. Tracisz zdolność prawidłowej oceny natury rzeczy. Zawęża się zakres percepcji, uwagi, pamięci. Osłabiona zostaje poznawcza funkcja mózgu. Myśli zaprzątnięte są wyłącznie określonym tematem i tym, w jaki sposób możesz się obronić czy zaatakować.
- Myślenie jest ograniczone. Dominuje prawa, a nie lewa półkula (za proces myślenia abstrakcyjnego odpowiada lewa). Czołowy badacz emocji Paul Ekman wyjaśnia, że znajdujemy się wtedy w okresie oporności, w którym lepiej nie robić nic, czego później moglibyśmy żałować.
- Popełniasz więcej błędów. Bo nie potrafisz dobrze ocenić informacji. Szukasz uzasadnienia, interpretując to, co podsyca twoje emocje.
- Uczysz się z trudem. W strachu organizm wydziela duże ilości kortyzolu i noradrenaliny, które zakłócają płynne działanie mechanizmów neuronalnych uczenia się i zapamiętywania.
- Zwlekasz z podjęciem działania. Lęk nie pozwala, by naprężały się twoje muskuły ryzyka. Przekładasz działania na jutro.
- Przegapiasz szanse. Myślisz defensywnie. Z całą pewnością dostrzegałbyś szanse łatwiej, gdyby twój umysł był „jasny i otwarty”.
- Tracisz energię i zdrowie. Dzień poświęcony na zamartwianie się jest bardziej wyczerpujący niż dzień wypełniony pracą. Nieustający, wypalający dialog wewnętrzny, który prowadzisz, zwłaszcza w długotrwałych okresach lęku, może prowadzić do depresji lub problemów z krążeniem.
Źle użyta wyobraźnia
Zastanów się, ile lęków możesz zredukować już dziś
Pomyśl o dowolnej rzeczy, której się lękasz. Chcę, żebyś miał świadomość, że to, czego się obawiasz, nie istnieje. Przecież to, co cię niepokoi, jeszcze nie nadeszło. Psychiatra Antoni Kępiński pisał: „Człowiek boi się chaosu, boi się tego, co w nim drzemie. Więcej boi się tworów własnego umysłu niż konkretnej rzeczywistości”. „Lęk wywołuje antycypacja, to znaczy wyobrażenie tego, co mogłoby się zdarzyć” – wyjaśnia dr Lidia D. Czarkowska, psycholog i coach, dyrektor Centrum Co chingu Akademii Leona Koźmińskiego.
Zarówno strach, jak i lęk są zawsze subiektywne, ponieważ sama ocena zagrożenia jest subiektywna. To, co ciebie przeraża czy stresuje, komuś innemu może się wydawać zwyczajne, a jeszcze ktoś inny uzna to za szansę. Jak tłumaczy Allan Loy McGinnis, chrześcijański psychoterapeuta, „niepokój jest niczym innym niż źle wykorzystaną wyobraźnią”.
Zamiast używać wyobraźni do wyświetlania szczęśliwych wydarzeń, „zamartwiacz” ogląda na wewnętrznym ekranie wszelkie możliwe katastrofy i upokorzenia. McGinnis spotkał biznesmena, który nieustannie czymś się zamartwiał. Gdy terapeuta przeanalizował jego obawy, okazało się, że 40 proc. z nich dotyczy wydarzeń, które prawdopodobnie nigdy nie nastąpią, 30 proc. związanych było z decyzjami podjętymi w przeszłości, których i tak nie można już zmienić, 12 proc. dotyczyło krytyki pochodzącej od innych ludzi, która w gruncie rzeczy niewiele się liczyła, 10 proc. miało źródło w trosce o zdrowie (o które dbał najlepiej jak potrafił), a tylko 8 proc. było uzasadnionych. Gdybyśmy umieli zredukować nasze troski o te 92 proc., bylibyśmy na drodze, by stać się panami samych siebie – zaznacza McGinnis.
Efekt potwierdzenia
Lęki powodują, że małe rzeczy dają wielki cień
Sytuacje, które powodują strach, często okazują się zupełnie niegroźne, tylko mózg emocjonalny, który – jak wiemy – pamięta 100 proc. tego, co czujemy, dopasowuje wcześniejsze doświadczenia do nowych sytuacji. Zjawisko to w psychologii nazywane jest efektem potwierdzenia. Pamiętam jak dziś, gdy rok temu wróciłem z urlopu i zaraz po wejściu do biura zostałem poproszony o udanie się do małego pokoju spotkań. W drodze mój mózg emocjonalny, choć pozbawiony jakichkolwiek faktów, stawiał dziesiątki diagnoz, co sprawiło, że mój strach z sekundy na sekundę narastał. Zanim dotarliśmy na miejsce, a trwało to zaledwie chwilę, w głowie miałem kilka gotowych scenariuszy, z których każdy napawał mnie lękiem: pożar na urlopie, czegoś nie dopilnowałem, dostanę wypowiedzenie. Gdy usiedliśmy, szefowa spokojnie poinformowała mnie, że odchodzi jeden z pracowników naszego działu i że jest to sprawa delikatna, dlatego zanim dowiem się o niej od innych, chce mi ją wyjaśnić na osobności.
Strach wrodzony i wyuczony
Pierwotnie strach powodowany był bólem. Kiedy dziecko dostaje klapsa, za pierwszym razem odczuwa tylko ból, który tłumi strach. Wtedy możemy zaobserwować fizjologiczne reakcje, takie jak spocone dłonie czy przyspieszony puls. To jest właśnie strach wrodzony, będący reakcją na czynniki pojawiające się w trakcie rozwoju układu nerwowego. Gdy jednak następnym razem rodzic podniesie rękę, aby wymierzyć klapsa, dziecko zacznie się bać, pamiętając o bólu w następstwie klapsa. Jego reakcje zostały uwarunkowane widokiem podniesionej ręki. To już strach wyuczony. Jest on wynikiem „uczenia emocjonalnego”, które prowadzi do tego, że jakaś rzecz lub dźwięk jest w stanie wywołać lęk. A ten nowo wyuczony lęk kojarzony jest z kolei z innymi zdarzeniami, w których obecności występuje. Tak krok po kroku lęk obejmuje coraz większy zakres doświadczenia. Skala strachu wyuczonego może mieć potężną moc, biorąc pod uwagę regułę, którą z naukowcem Robertem K. Cooperem, podzielił się dr Karl Priban, wieloletni dyrektor labolatorium psychologicznego w Stanford: „Pamiętamy 10 proc. z tego, co czytamy, 20 proc. z tego, co słyszymy, 30 proc. z tego, co widzimy, 40 proc. z tego, co robimy. I pamiętamy 100 proc. z tego, co czujemy”.
Innym razem, gdy w pracy panował harmider, nagle dyrektor spytał: „Tomek, za chwilę wychodzę. Gdzie masz dla mnie prezentację dla prezydenta?”. Zapadła grobowa cisza, w której wszyscy oczekiwali na dalszy ciąg zdarzeń (w tym dniu rzeczywiście dyrektor miał prezentować nasz wspólny projekt w Pałacu Prezydenckim). Te kilka sekund, które minęły, zanim wydusiłem coś z siebie, trwały wieczność, a i tak strach i zaskoczenie pozwoliły mi tylko zadać ledwo słyszalne pytanie: „Jaką prezentację?”. Podczas gdy współpracownicy wyrażali już w myślach wyrazy współczucia, ja szykowałem się na najgorsze. Jednak ku naszemu zdziwieniu ujrzałem, jak szef przewrócił tylko oczami i zakończył: „No tak, OK, to przecież nie ciebie o nią poprosiłem”, po czym wrócił do swoich zadań. Te doświadczenia wiele mnie nauczyły. Nie warto niczym się stresować, póki nie poznamy faktów lub sytuacja do końca się nie wyjaśni.
Emocje przesłaniające
Największy błąd, jaki możesz popełnić, to poddanie się lękowi przed popełnieniem błędu
Z karierą zawodową wiąże się rosnąca odpowiedzialność. Georgia Witkin, profesor psychiatrii, wymienia źródła uciążliwego stresu, które idą w parze z poczuciem odpowiedzialności w pracy. Jest to konieczność przewidywania skutków własnych decyzji, bycie na świeczniku, może być następstwem osiągniętego sukcesu i wzrostu oczekiwań, może być też powodowany lękiem przed porażką. Jako coach menedżerów po awansie ten ostatni rodzaj obserwuję najczęściej. Strach przed porażką każe wielu moim klientom działać nadal tak jak na poprzednim stanowisku. Tymczasem nowe stanowisko to nowe środowisko, które wymaga od nich, aby działali adekwatnie do okoliczności i z pozycji mistrza znowu stali się uczniami. Strach przed porażką na dłuższą metę może paraliżować i staje się dla nich największym zagrożeniem. W tej sytuacji pytam: co byś zrobił, gdybyś wiedział, że porażka jest niemożliwa? Czy robiłbyś to samo, co teraz?
Przepełniający lęk staje się przede wszystkim przyczyną zmęczenia psychicznego. Według psychologii buddyjskiej, o czym mówi psycholog Daniel Goleman, emocje uznaje się za destrukcyjne nie tylko wtedy, kiedy powodują oczywistą szkodę, ale również gdy są przyczyną mniej zauważalnego zła. Destrukcyjne emocje zniekształcają nasze widzenie rzeczywistości, wywołują błędne oceny i osądy, czyli prowadzą do podejmowania nietrafionych decyzji. Te emocje określa się również jako „przesłaniający” albo „trapiący” czynnik psychiczny.
Uciekanie nic ci nie da
Odgrodź się od przeszłości i przyszłości – liczy się dziś
Zwlekanie, zwane też prokrastynacją, naukowcy zaliczają do podstawowych strategii samoutrudniania (sobie życia). Robimy to poprzez świadome oszukiwanie się, że rozpoczęcie działania będzie bardziej bolesne niż uniknięcie go. Tymczasem, idąc za słowami Abrahama Lincolna, „nie możesz uciec od odpowiedzialności za jutro, unikając jej dziś”. Burke Hedges, autor książki „Firma Ja”, dzieli się z czytelnikami historią Benjamina S. Bulla, założyciela firmy Medal Gold Flour Company. Podczas zebrania rady zarządu zapytał on jednego ze swoich dyrektorów o stopień zaawansowania ważnego przedsięwzięcia. Dyrektor odpowiedział, że jego dział jeszcze się nie zajął tą sprawą, ale pewnego dnia zaczną ją drążyć. Jako że Bull był człowiekiem niecierpliwym, wskoczył na stół obrad, nachylił się nad nim i wykrzyczał: „Pewnego dnia? Czemu nie dziś?”.
Ten zwrot szybko się przyjął i pozostał w firmie na kolejnych pięćdziesiąt lat. Przykład ten ma dowodzić, że lepiej coś zrobić niż szukać przyczyn, dla których niczego się nie robi. Jako coach dodałbym: zrób to lub chociaż wykonaj pierwszy krok. To lepsze niż stanie w miejscu. Gdy go wykonasz, zmienia się perspektywa, pojawiają się nowe doświadczenia i opcje. W efekcie lęk ustępuje. Strategii prokrastynacji sprzyja też przebywanie w strefie komfortu własnych nawyków. Jeśli poświęcisz tyle czasu i energii na działanie, ile na myślenie o tym, jak go uniknąć, gwarantuję ci, że będziesz miał co najmniej dwa razy więcej czasu i będziesz pracował dwa razy szybciej. Oczywiście z podejmowaniem działania nierozłącznie wiązać się będzie ryzyko błędu. Jednak to kapitalizowanie porażek odróżnia głupca od mędrca. „Życie spędzone na popełnianiu błędów jest nie tylko bardziej honorowe, ale i bardziej użyteczne niż życie poświęcone nierobieniu niczego” – miał powiedzieć George Bernard Shaw.
Niepokój jest wąskim strumykiem strachu sączącym się przez umysł. Jeżeli stworzy mu się dogodne warunki, zbuduje kanał, do którego odpłyną wszystkie inne myśli, napisał Artur Roche. Warto umieć odgrodzić się od wspomnień i od wyobrażeń o przyszłości, które podsyła nam mózg emocjonalny, i zacząć żyć tym, co jest dzisiaj i co jest w naszym zasięgu. Dale Carnegie w znakomitej książce „Przestań się martwić i zacznij żyć”, namawia, aby odgrodzić się od martwych dni i tych, które jeszcze nie istnieją. Przypomina o filozofie, który głosząc kazanie na górze, miał (według Ewangelii św. Mateusza) powiedzieć: „Nie troszczcie się więc o jutro [co oryginalnie oznaczało „martwić się, obawiać”], bo jutrzejszy dzień sam o siebie będzie się troszczył. Dosyć ma dzień swojej biedy”. Bezpieczni jesteśmy w teraźniejszości, przekonuje Carnegie. Przyszłość jest dziś, nie ma jutra. Tylko dziś możemy się uratować. Człowiek, który martwi się o przyszłość, traci energię, bo zamartwianie się nie zapobiegnie jutrzejszym kłopotom, a może zrujnować dzisiejsze szczęście. Najlepiej przygotujemy się do jutra, koncentrując całą uwagę i energię na tym, co mamy do zrobienia dzisiaj i na szansach, które rysują się wokół nas.
Jednym z ulubionych powiedzeń, którymi dzielę się z klientami coachingu, jest to, że ludzie bardziej boją się tego, co mogą zrobić, niż tego, co rzeczywiście leży poza ich zasięgiem. Pamiętaj, że dzień dzisiejszy to twoja jedyna własność. Nie trać go na zamartwianie się, bo niepokój jest trasą wiodącą skądś donikąd. Nie pozwól, by kierował twoim życiem. Życzę ci, abyś od tej chwili żył tu i teraz – bez lęku.
Ć: Zacznij żyć
Przestań się zamartwiać i zacznij działać
Oto magiczna formuła Willisa Carriera:
Etap 1. Analiza na zimno i uczciwie: co najgorszego może ci się przydarzyć? Jakie konsekwencje wynikną z niepowodzenia? (Czy ktoś będzie cię chciał za to rozstrzelać?). Co najgorszego może się stać?
Etap 2. Odzyskaj zdolność myś lenia. Poczuj spokój wskutek pogodzenia się z tym, że w najgorszym razie po prostu poniesiesz konsekwencje.
Etap 3. Ratuj, co się da. Od tej chwili całą energię skieruj na polepszenie najgorszego wariantu wypadków, z którym już się pogodziłeś.
W sytuacji (pozornie) bez wyjścia
Kiedy się martwimy, tracimy koncentrację i nie potrafimy podjąć decyzji. Jeśli jednak zaakceptujemy najgorszy przebieg wypadków, to przeniesiemy naszą uwagę na koncentrację na problemie. Dla umysłu oznacza to uwolnienie nowej energii, nie mamy już nic więcej do stracenia.
Zadaj sobie 3 pytania:
Ile ta rzecz, którą się martwię, naprawdę dla mnie znaczy?
Jaki powinienem wyznaczyć limit strat z tym związanych? (limit strat dla twoich zmartwień)
Czy nie zapłaciłem już więcej, niż jest to warte?
Na natłok spraw zasada klepsydry
Najpierw ustal, co jest ważne i pilne. Potem, zamiast się stresować wszystkim naraz, przyjmij zasadę klepsydry, w której spada tylko jedno ziarenko w jednej chwili, bo przecież tylko jedno może się przecisnąć przez wąską szyjkę klepsydry – podobnie jak przez twój umysł. Niech w twojej głowie w danej chwili będzie tylko jedna sprawa do załatwienia. Wykonaj pierwsze zadanie z listy, myślenie o innych odsuwając na bok. Dopiero po jego zakończeniu przejdź do następnej pozycji. Nie przeciśniesz dwóch ziarenek jednocześnie.
Ć: Dzień bez lęku
Odważnie zacznij dzień!
Poranki są zazwyczaj trudne: pojawia się stres wywołany pośpiechem czy lękiem przed czekającym cię ważnym zadaniem. Wstań 30 minut wcześniej niż zwykle, żeby przygotować się do nadchodzącego dnia. Najlepszy będzie jogging na świeżym powietrzu, który poprawi krążenie i rozładuje poranny niepokój. Jeśli nie chcesz lub nie możesz biegać, to zaparz sobie herbatę i poczytaj ulubioną książkę, żeby rozbudzić umysł w przyjemny sposób. Wystarczy, że dotrzesz do pracy zaledwie pięć minut wcześniej niż zwykle, a poczujesz komfort psychiczny. Dzień zacznij od planu dnia. Zrób listę rzeczy ważnych i pilnych. Wybierz tę, wobec której czujesz największy opór, i zacznij właśnie od niej. Potem będzie już z górki!
Poszukaj motywacji
Co zyskasz, gdy to zrobisz? Jaki kolejny etap pozwoli ci to osiągnąć? Jak już to masz, to co więcej ci to da? Co stracisz, jeśli tego nie zrobisz?
Na niepokój i brak koncentracji
Skorzystaj z pozycji opracowanych przez Paula Dennisona, amerykańskiego twórcę kinezjologii edukacyjnej. Potrzebujesz na to tylko 4 minuty. Jest to bardzo prosta metoda przywrócenia równowagi i koncentracji, którą Dennison przetestował na sobie. Możesz się nią ratować wszędzie, zarówno stojąc, jak i siedząc.
Faza I (2 minuty): Oddychaj głęboko przeponą. W dowolnej pozycji skrzyżuj nogi w kostkach, ręce wyciągnij przed siebie, dłonie odwróć na zewnątrz, a kciuki skieruj ku dołowi (rys. A.). W tej pozycji skrzyżuj dłonie i spleć palce (rys. B.). Skieruj (wywiń) skrzyżowane dłonie i oprzyj na klatce piersiowej, tak aby kciuki skierowane były ku brodzie (rys. C.). Językiem dotknij podniebienia. Możesz zamknąć oczy. Innym sposobem ułożenia rąk jest ich skrzyżowanie i włożenie dłoni głęboko pod pachy, tak by koniuszki palców wystawały od strony pleców (rys. D.).
Faza II (2 minuty): Nogi ustaw równolegle do siebie, ręce złącz opuszkami palców w piramidkę (rys. E.). Oczy mogą pozostać zamknięte.
Gdy masz trudność w ocenie sytuacji
Życie nie składa się – ani głównie, ani nawet w większej części – z faktów i wydarzeń. Składa się głównie z burzy myśli, która nieustannie szaleje w umyśle napisał Mark Twain. Dlatego w obliczu problemu rozłóż go na czynniki pierwsze. Podziel kartkę na cztery kolumny i spisz po kolei: fakty, swoje emocje, wyobrażenia, opinie. Czy widzisz teraz, jakie są między nimi zależności i proporcje? Co się zmieniło w twojej ocenie sytuacji po tej analizie? Co zrobisz teraz, gdy udało ci się oddzielić fakty od emocji?
Paraliżujący strach w pracy
W obliczu prezentacji czy trudnego spotkania uświadom sobie, że strach czy lęk osiągają fizjologicznie maksimum po ok. 30 minutach trwania, a potem ustępują dzięki naturalnym mechanizmom organizmu, który dąży do równowagi. Dlatego spróbuj odsunąć w czasie wydarzenie, które wywołało u ciebie paraliżujący strach. Zrób sobie przerwę albo przesuń celowo spotkanie.
Strach przed oceną innych
Na tylnej okładce książki „Autosugestia” Maxa Freedoma Longa, tomu przechowywanego w bibliotece Villi Toscana w Murzasichlu, znajduje się prywatny zapisek: „Nie bierz nic do siebie. Nic, co robią inni, nie dzieje się z twojego powodu. To, co inni mówią bądź robią, jest projekcją ich własnej rzeczywistości, ich własnego snu (tj. mapy widzenia i interpretowania świata z ich perspektywy). Jeżeli będziesz odporny na opinie i działania innych, nie staniesz się ofiarą niepotrzebnego cierpienia”. Naucz się myśleć w ten sposób.
Na koniec dnia
Zrób krótkie podsumowanie. Co dobrego, a co trudnego dziś się wydarzyło? Czego się nauczyłeś? Jak zmieni sie dzięki temu twoje jutro?