Obiekt ten znajduje się około 27 000 lat świetlnych od Ziemi. I choć od dawna spekulowano, że w sercu naszej galaktyki ukrywa się właśnie supermasywna czarna dziura, to dopiero nowe zdjęcia pozwalają wykluczyć inne możliwości. Sagittarius A*, bo tak nazywa się ten obiekt, ma masę około 4 miliony razy większą od masy Słońca. Cechuje się też niezwykle wysoką gęstością, co sprawia, że pod względem rozmiarów nie jest szczególnie duży.
Sagittarius A* znajduje się około 27 000 lat świetlnych od Ziemi
Gdyby przenieść się w kulinarne realia, to widoczny na zdjęciu obiekt można byłoby porównać do obwarzanka. Na pierwszy rzut oka niespecjalnie różni się on od pierwszego w historii zdjęcia, na którym można było zobaczyć supermasywną czarną dziurę znajdującą się w centrum galaktyki M87. Podobni jak i tam, tak i tu mamy do czynienia z jasnym pierścieniem, który utworzył się tuż za horyzontem zdarzeń. Wyznacza on punkt, zza którego nic nie może uciec przed grawitacyjnym przyciąganiem czarnej dziury, wliczając w to światło.
Plazma tworząca ten jasny pierścień jest rozgrzana do ekstremalnych temperatur i może osiągać temperatury liczone w miliardach stopni Celsjusza. Publikacja dokładnie opisująca odkrycie trafiła na łamy The Astrophysical Journal Letters. Co ciekawe, wspomniany wcześniej obiekt, M87*, to prawdziwy gigant w zestawieniu z “naszą” czarną dziurą. Tamta ma bowiem masę około 6,5 miliarda razy większą od Słońca. Jej rozmiary są natomiast tak imponujące, że mogłaby bez problemu pochłonąć cały Układ Słoneczny.
Mając na uwadze podobieństwo między oboma zdjęciami, możemy stwierdzić, że fotografie potwierdzają przewidywania ogólnej teorii względności, w myśl których wszystkie czarne dziury są do siebie podobne, bez względu na rozmiary. Astronomowie podejrzewają, że rozgrzany gaz okrąża obie czarne dziury z prędkością bliską prędkości światła. Jako że Sgr A* jest 1500 razy mniejsza od M87*, jej rozpędzone światło jest znacznie trudniejsze do uchwycenia.
Poza tym, wbrew pozorom, niewielka jak na kosmiczne standardy odległość dzielącą supermasywną czarną dziurę Drogi Mlecznej i naszą planetę, wcale nie wpłynęła korzystnie na obserwacje. M87* znajduje się bowiem w galaktyce, która znajduje się nieco dalej od Ziemi, co ułatwia jej śledzenie. Sgr A* jest natomiast zlokalizowana w centrum naszej płaszczyzny galaktycznej, podobnie jak kieszenie rozgrzanego gazu, które mogą zniekształcić wszelkie emisje z czarnej dziury docierające do obserwatorów. Naukowcy porównują to do obserwowania pracy silnika odrzutowego, gdy znajdujemy się tuż za nim.
To jeszcze nie koniec
Zanim udało się uzyskać efekt końcowy, członkowie zespołu odpowiedzialnego za ostateczny sukces zebrali około 5 petabajtów informacji obejmujących zarówno M87* jak i Sgr A*. Trzeba było również przeprowadzić kalibrację danych w celu usunięcia szumów pochodzących z takich źródeł, jak efekty działania instrumentów i atmosfera Ziemi. Uzyskanie finalnego obrazu okazało się wymagające, szczególnie w porównaniu z poprzednim obiektem badań, który był większy i bardziej stabilny. W przyszłości naukowcy chcieliby stworzyć jeszcze ostrzejsze obrazy tego pierścienia, ponieważ obecnie widoczne są wyłącznie najjaśniejsze elementy.