Niezależność od chińskich dostaw kosztuje
O tym, ile kosztuje uzależnienie od surowców z jednego źródła, mogli się dobitnie przekonać mieszkańcy państw UE w 2022 roku – po rosyjskiej inwazji na Ukrainę okazało się, że dostawy ropy i gazu z Rosji mogą służyć jako instrument szantażu energetycznego, a koszty szybkiego znalezienia rozwiązania najpilniejszych problemów znacząco przełożyły się na gospodarki europejskie.
Uzależnienie od surowców z dalekiego wschodu jest nie mniej groźne. Światowe zapotrzebowanie na miedź, związane z procesami transformacji energetycznej, jak szacują eksperci, wzrośnie o 75% do 2050 roku. Największymi producentami rud miedzi są co prawda kraje afrykańskie i obu ameryk, ale od 2000 roku to właśnie Chiny odpowiadają za 75% wzrost mocy przetwórczych hut tego surowca, a łącznie kontrolują 97% światowych zdolności produkcyjnych. A problemem jest nie tylko miedź – 90% produkcji metali ziem rzadkich pochodzi z Chin, a kontrola eksportu tychże była już używana w przeszłości jako instrument nacisków politycznych.
Europejski akt o surowcach krytycznych
W marcu 2024 roku Rada Europejska przyjęła „Europejski akt o surowcach krytycznych”. Zgodnie z nim kraje UE mają zdywersyfikować podaż surowców krytycznych, zwiększyć obieg zamknięty surowców oraz wspierać badania dotyczące substytutów i oszczędności zasobów. Zgodnie z nim do 2030 roku należy doprowadzić do stanu, w którym żaden kraj trzeci nie powinien odpowiadać za więcej niż 65% dostaw danego surowca. W USA podobne regulacje nakłada Strategia dotycząca surowców krytycznych.
Tymczasem największe światowe firmy konsultingowe ostrzegają, że próby zwiększenia niezależności mogą doprowadzić do znacznego zaburzenia procesów transformacji energetycznej i w konsekwencji ich spowolnienia. Skala chińskiej dominacji w łańcuchach dostaw jest bowiem tak wielka, że nie ma mowy o całkowitym ich zastąpieniu, szczególnie jeśli uwzględnić tempo i kapitałochłonność inwestycji związanych z dywersyfikacją.