Amerykanie kontra Chińczycy w wyścigu o przyszłość transportu. Kto wygra?

Elektryczne auta to obecnie przede wszystkim samochody osobowe, ale nie oznacza to oczywiście, że inne gałęzie tej zielonej motoryzacji są całkowicie porzucone. Istnieją bowiem elektryczne ciężarówki, a ostatnie nowinki sugerują, jakoby Chiny miały w odniesieniu do nich wyjątkowo ambitne plany.
Amerykanie kontra Chińczycy w wyścigu o przyszłość transportu. Kto wygra?

Transport ciężarowy towarzyszy nam przecież na każdym kroku, stanowiąc podstawę istnienia ludzkości. Bez niego trudno byłoby sobie wyobrazić funkcjonowanie całego sektora logistycznego i w najbliższych latach sytuacja niemal na pewno się nie zmieni. Mogą zmienić się natomiast pojazdy wykorzystywane w takim transporcie: z zasilanych silnikami spalinowymi, na elektryczne. 

Czytaj też: Jeden składnik może zmienić przyszłość ludzkości. Pozwala na redukcję problematycznego związku aż o 90 procent

Chińczycy najwyraźniej zdają sobie z tego sprawę i już teraz są na dobrej drodze do zdominowania kolejnej gałęzi związanej z elektrykami. Ale czy strategia, która sprawdziła się w przypadku osobówek, będzie miała też rację bytu w odniesieniu do samochodów ciężarowych? To zdecydowanie niełatwe pytanie, przy czym oczy całego świata będą w najbliższym czasie zwrócone w kierunku Państwa Środka – a w zasadzie tamtejszych producentów.

Zaledwie jeden procent sprzedawanych samochodów ciężarowych stanowią obecnie ich elektryczne warianty. To bardzo niski wskaźnik, ale to nieliczne grono jest wyjątkowo zdominowane przez Chiny, ponieważ mówimy o kraju odpowiadającym za 70 procent tej wartości. Tak przynajmniej wynika z danych za ubiegły rok. Oczywiście 1-procentowy udział elektryków na rynku ciężarówek tak naprawdę nic nie znaczy, ponieważ jeszcze dekadę temu podobne liczby dotyczyły aut osobowych. W Norwegii stanowią one obecnie ponad 90 procent nowo rejestrowanych pojazdów. 

Chińczycy dominują na rynku elektryków, a kolejnym celem będzie dla nich podbicie sektora związanego z samochodami ciężarowymi

A tak się składa, iż Chińczycy wciąż mają silne argumenty przemawiające za tym, by to właśnie oni wyznaczali trendy na rynku elektrycznych ciężarówek. W dużej mierze stanowi to pokłosie strategii opartej na rządowym wsparciu udzielanym startupom. Subwencje sprawiają, że nawet początkowo mali gracze są w stanie konkurować z europejską i amerykańską konkurencją. Zachód próbuje się bronić, wprowadzając cła i wymuszając przenoszenie produkcji oraz przekazywanie know-how przez Chińczyków. 

Czy podobnie będzie w przypadku elektrycznych samochodów ciężarowych? Najwyraźniej. Zanim jednak zyskają one na popularności, inżynierowie będą musieli uporać się z kilkoma problemami, takimi jak osiągnięcie idealnego balansu między rozmiarem akumulatora a zasięgiem. Obecnie chińskie propozycje wypadają nieszczególnie imponująco, o czym najlepiej świadczy fakt, że mediana zasięgu chińskich ciężarówek wynosi 250 kilometrów, podczas gdy amerykańskich – ponad 320 kilometrów. 

Czytaj też: Pożary EV pod kontrolą. Innowacyjne rozwiązanie przetrwało test w ekstremalnej temperaturze

Przewaga Zachodu w tym zakresie niekoniecznie musi potrwać długo. Na przykład chińska firma CATL uruchomiła zakłady wymiany akumulatorów w ciężarówkach, dzięki którym takie baterie mogą być wymieniane w mgnieniu oka – bez konieczności oczekiwania na pełne naładowanie. Poza tym nowe akumulatory są zdecydowanie bardziej kompaktowe i pojemne, co przekłada się na rosnący zasięg wyposażonych w nie aut. Właśnie dlatego wyjątkowo realny wydaje się scenariusz, w którym Chińczycy podbiją sektor elektrycznych ciężarówek na podobnej zasadzie, jak miało to miejsce w przypadku aut osobowych.