Broń inspirowana Gwiezdnymi Wojnami. Chiny pokazują swoją siłę

Gwiazda śmierci to jeden z najbardziej rozpoznawalnych obiektów w całej serii Gwiezdne Wojny. Chińczycy najwyraźniej pozazdrościli Lucasowi i postanowili stworzyć własną jej wersję. Ta ma trafić na orbitę, gdzie będzie niszczyła różnego rodzaju cele.
Broń inspirowana Gwiezdnymi Wojnami. Chiny pokazują swoją siłę

Oczywiście nikt oficjalnie nie mówi o prowadzeniu wojny w takim środowisku: w grę wchodzi raczej – przynajmniej według zapowiedzi – niszczenie satelitów czy kosmicznych śmieci. Wiemy jednak, jak istotną funkcję pełnią tego typu instrumenty we współczesnych militariach. Z tego względu chińska broń orbitalna z pewnością wzbudzi w Amerykanach i ich sojusznikach sporo frustracji.

Czytaj też: Ciemna strona sztucznej inteligencji. Raport naukowców z Chin i Izraela

Nowa technologia opiera się na łączenia kilku wiązek z bardzo wysoką precyzją, dzięki czemu można jej użyć do trafienia pojedynczego celu. Ta imponująco brzmiącą broń przeszła eksperymentalne próby wojskowe – tak przynajmniej sugerują chińskie źródła. Oczywiście warto będzie poczekać na konkretne materiały ukazujące ten oręż w akcji: jak na razie przytaczane rewelacje wciąż wydają się nieco zbyt szalone.

Chińska broń orbitalna ma być wyjątkowo precyzyjna. Ze względu na jej potencjalnie militarny charakter wiele szczegółów dotyczących jej funkcjonowania może pozostawać tajemnicą

Rozmieszczenie poszczególnych instrumentów ma być wyjątkowo precyzyjne: z dokładnością do kilku milimetrów. Z kolei błąd synchronizacji czasu między pojazdami nie może przekroczyć 170 pikosekund. Dopiero przy tak imponującej koordynacji możliwe ma być ustawienie wszystkich wiązek w jednym miejscu, skupiając je tam, gdzie znajduje się cel. Wyniki osiągane przez chińską broń orbitalną byłyby w takich okolicznościach nawet bardziej imponujące niż w przypadku systemu GPS.

Ale czy to oznacza, że Chińczycy dali się ponieść wodzom fantazji? Wbrew pozorom, nie. Już wcześniej tamtejsi inżynierowie wykazali, że możliwe jest uzyskanie synchronizacji na poziomie 10 pikosekund przy dystansie wynoszącym aż 1800 kilometrów. Daje to spory margines błędu względem tego, co jest wymagane dla nowej broni. Na cały system składa się siedem pojazdów nadawczych. W czasie testów udało się potwierdzić możliwość zakłócania sygnałów z amerykańskiego GPS i innych satelitów.

Czytaj też: Odnawialne źródła energii z dopłatą. Co przygotował rząd na 2025 rok

Mając na uwadze potencjał militarnych zastosowań opisywanej technologii nietrudno sobie wyobrazić, że wiele aspektów jej funkcjonowania będzie pozostawało tajemnicą. Mimo to samo Chińczycy dodają, że ich system będzie miał wiele innych możliwości, choćby z zakresu nawigacji czy edukacji. Czyżby czekała nas nowa era tego typu rozwiązań, tym razem zapoczątkowana przez naukowców z Państwa Środka?