Dajemy sobie mydlić oczy. Oto cała prawda o ekologii po chińsku

Działania Chin na rzecz osiągnięcia neutralności emisji netto wzbudzają wiele kontrowersji. Z jednej strony mogą imponować zakrojone na ogromną skalę inwestycję poświęcone temu celowi. Z drugiej trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że Państwo Środka wcale nie jest tak proekologiczne, jak chciałoby być odbierane.
Dajemy sobie mydlić oczy. Oto cała prawda o ekologii po chińsku

Ostatnie zamieszanie w tym temacie wynikało z informacji przekazanych przez tamtejsze władze. Jak się okazuje, Chińczycy osiągnęły historyczny wynik z zakresu wytwarzania energii z odnawialnych źródeł. To za sprawą dodania 25 GW mocy wiatrowej i słonecznej w ubiegłym miesiącu. W konsekwencji moc energetyczna całego kraju (pochodząca z OZE) wzrosła do 1206 GW. 

Czytaj też: Elektromagowie zaraz rzeczywiście będą magami. Ich elektryczne samochody zasili “energia z powietrza”

To bardzo istotny wynik, ponieważ w 2020 roku prezydent Xi Jinping ogłosił ambitny cel. Miał on polegać na osiągnięciu progu 1200 GW energii odnawialnej. Sęk w tym, że chiński przywódca zakładał realizację tego zadania do 2030 roku. Udało się to zrobić znacznie szybciej, bo w mniej niż połowie drogi do 2030 roku. Co więcej, tegoroczny bilans będzie zdecydowanie bardziej imponujący, ponieważ w planach jest dodanie 70 GW mocy wiatrowej i 190 GW mocy słonecznej w ciągu kolejnych czterech miesięcy.

Niestety, mimo tych imponujących działań na rzecz dekarbonizacji przemysłu, Chiny utrzymują niechlubny tytuł największego truciciela na świecie. Oczywiście w dużej mierze wynika to z liczby ludności zamieszkującej Państwo Środka, ale twarde dane pozostają nieubłagane. Wynika z nich, że Chiny wyemitowały w ubiegłym roku 11,2 mld ton dwutlenku węgla. Względem 2022 roku oznaczało to wzrost o 642 mln ton.

Chińczycy już teraz osiągnęli cel związany z wykorzystywaniem odnawialnych źródeł energii, choć na jego realizację dali sobie czas do 2030 roku

Drugie miejsce na liście przypadło Stanom Zjednoczonym. Kraj ten odpowiadał za emisję 4,64 mld ton dwutlenku węgla w 2023 roku. Względem roku poprzedzającego dało to całkiem spory spadek opiewający na 158,5 mln ton. Podium, na którym żaden kraj nie powinien chcieć się znaleźć, uzupełniły Indie. Łącznie cała trójka wygenerowała aż 53% emisji przypisywanych na konto ludzkości.

Analizując tego typu zestawienia warto mieć na uwadze ludność danego kraju, co w przypadku Chin można uznać za częściowe usprawiedliwienie. Niestety, choć Państwo Środka inwestuje w skali świata najwięcej w technologie umożliwiające pozyskiwanie energii z odnawialnych źródeł, to najwyraźniej nie są to wystarczające działania. Tegoroczny udział zasobów dostarczanych przez farmy wiatrowe i fotowoltaiczne w tym kraju wypełnił zaledwie 14% chińskiego koszyka energetycznego. 

Czytaj też: Sami sobie wiążemy pętlę na szyi. Po co zużywamy tyle drewna w energetyce?

Zarazem brawa należą się za zauważalny spadek udziału paliw kopalnych. O ile dziesięć lat temu spełniały one ⅔ chińskiego zapotrzebowania na energię, tak obecnie ich udział spadł poniżej 50%. Płynące z tego korzyści powinny mieć zarówno globalny, jak i lokalny charakter. O co chodzi? O zmniejszenie stężeń szkodliwych substancji utrzymujących się w atmosferze. Z odczytów prowadzonych na przestrzeni lat wynika, jakoby między 2013 a 2021 rokiem stężenie cząstek PM 2,5 w Państwie Środka zmniejszyło się o 42%.