Chcesz realizować najlepszy scenariusz swojej historii? Tylko spróbuj!

Jej historia nie jest o tym, jak z dnia na dzień rzucić pracę w korporacji. Jest raczej o tym, jak pozornie szalony pomysł przekuć w realne działanie. I że w życiu zawsze warto próbować.
Chcesz realizować najlepszy scenariusz swojej historii? Tylko spróbuj!

Zmiany są dobre

Zmiany są dobre. Jest ruch, jest życie – powtarza wielokrotnie zdecydowanym głosem i swoim słowom daje dowód. Monika Sierpińska w maju zeszłego roku ostatecznie składa wypowiedzenie i odchodzi z korporacji, w której pracowała przez 5 lat.

Jej historia nie jest o tym, jak znaleźć w sobie odwagę, by z dnia na dzień zmienić życie o 180 stopni.  Jest raczej o tym, jak znaleźć sposób, by wystarczyło odwagi na przekucie szalonego pomysłu w realne działanie. Krok po kroku do wyznaczonego sobie celu.

– Nigdy nie było tak, że nie lubiłam swojej pracy czy otoczenia – od razu zastrzega. – Po prostu zaczęłam się zastanawiać, czy to jest właśnie moje wymarzone życie, czy realizuję najlepszy scenariusz mojej historii, bo nie chciałabym się nagle zorientować, że życie przeciekło mi przez palce. Wierzę, że możemy być bohaterami historii o nas, a nie tylko postaciami rzuconymi gdzieś przez los.

Już jako nastolatka na kartach pamiętnika zastanawiała się, jak to życie uczynić ciekawszym, zapełnić strony pasją i pięknymi wspomnieniami. „Myślę, ze gdyby ktoś wziął do ręki mój pamiętnik zanudziłby się na śmierć” – śmieje się czytając urywki starego zeszytu. – Ale na następnej stronie starałam się już wymyślić sposoby na to, jak temu zaradzić. Często dosyć zabawne np. że poznam przystojnego chłopaka.

Do dziś prowadzi „pamiętniczek”, ale teraz służy jej trochę do czegoś innego. – Nie ma już w nim historii o tym, że nikt nie poprosił mnie do tańca na dyskotece, ale bardziej plany na przyszłość. Staram się myśleć raczej z perspektywy kilku lat – gdzie chciałabym być za 5 lat i co mogę zrobić już teraz, żeby tam się znaleźć. Łatwo nie jest, bo cały czas trzeba korygować drogę i zastanawiać się czy cel nadal jest wart dotarcia do niego. To trochę jak z pływaniem po jeziorze – co kilka ruchów musisz zwolnić, wystawić głowę nad powierzchnię i sprawdzić czy nadal zmierzasz w dobrym kierunku (nie jestem dobrym pływakiem, a i życia się jeszcze muszę porządnie nauczyć więc i w wodzie i w życiu muszę cały czas korygować tor).

Kilka miesięcy przed opuszczeniem firmy zanotowała, że kolejne lata w tym samym miejscu to nie jest to czego chce najbardziej. – Potrzeba mi było rozwoju oraz zmiany, która daje energię.

Jednocześnie nie chciała uciekać, ale mieć do czego odchodzić. – Wiedziałam, że zmiana firmy, byłaby zmianą wyłącznie kosmetyczną: te same zasady, inne twarze, może trochę inne zadania. Na dłuższą metę to na pewno nie mój scenariusz.

Pozostawało więc znaleźć swoją drogę, ten „pomysł na siebie”. Jak? Przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie, co się lubi i znaleźć sposób na realizację.  

 

Eureka!

W ciągu ostatnich kilku lat poznałam mnóstwo fascynujących osób z nieziemskimi pasjami. Chciałam spróbować, chociaż na chwilę, tego co robią, by zrozumieć co ich tak urzekło. Jest jednak tyle ciekawych rzeczy, a ja już miałam tak naładowany grafik, że nie byłam w stanie dołożyć sobie kolejnych aktywności w ciągu tygodnia.

 

Poszukując rozwiązania tego dylematu, Monika doszła do wniosku że najlepiej byłoby mieć możliwość spróbować czegoś w weekend. Bardzo intensywnie, profesjonalnie, ale też przyjemnie.

Nie było takiej oferty na rynku, więc dlaczego to ja nie miałabym ją stworzyć? – pomyślała.

Tak pojawił się pomysł na Tylko spróbuj – weekendowe wyjazdy dla kobiet, które chciałyby spróbować czegoś nowego: fotografowania, ogrodnictwa albo… sexy dance.

W „próbowaniu” jest świeżość doświadczeń i zupełny brak opresji rozczarowania –  przecież zawsze może okazać się, że to, co nas pociągało w teorii, w praktyce zupełnie mnie nie kręci. Weekendowe wyjazdy, w czasie których ktoś bardziej doświadczony wprowadza nas w temat, zapewnia sprzęt, opowiada o wadach i zaletach, okazały się idealnym rozwiązaniem.

Pomysł na Tylko spróbuj wziął się więc z jej głębokiej potrzeby odkrywania świata.

– Wszystko się jakoś tak poskładało, że moje predyspozycje i kompetencje idealnie wpasowały się w pomysł. To był ten moment: „eureka!” – wszystko nagle się układa się w świetny plan, a ja aż przebieram nogami, żeby zabrać się do działania.

 

Od pomysłu do realizacji

Początki były bardzo łatwe: ogromny entuzjazm, pewność swojego pomysłu oraz kompetencji do jego realizacji. – Motywacji dodawało mi to, że każda dziewczyna, której opowiadałam o pomyśle mówiła: Genialne! Ja bym pojechała. Rzeczywiście mam taką potrzebę. Podsyłaj ofertę, jak będziesz miała i pakuję walizkę”.

Szybko okazało się, że faza „a teraz z fantazji przechodzimy do realizacji” jest trochę trudniejsza. Praca z domu, brak koleżanek z biurka obok, które zawsze można zapytać – „Ej, ale powiedz szczerze, czy ta grafika jest ok?”,  trudność rozpoczynania wszystkiego od zera…

– Na szczęście pomogły mi rzeczy, które w życiu już miałam: sportowa dyscyplina oraz przyjaciele.

Monika jest triathlonistką. W swojej karierze dwukrotnie zdobyła mistrzostwo Polski amatorów na dystansie sprinterskim, mistrzostwo Polski w crosstriathlonie. Jako jedna z nielicznych kobiet ukończyła ekstremalny triathlon górski na dystansie pełnego Ironmana.

– Zauważyłam, że jak budzę się trochę wcześniej i wyjdę z rana pouprawiać jakikolwiek sport, dzień zyskuje od razu jakiś rytm. Czuję to psychicznie i fizycznie. Fizycznie – bo jestem gotowa do działania, a psychicznie ponieważ zaczynam odczuwać satysfakcję z tego, że zrobiłam coś produktywnego i znacznie łatwiej przejść mi do realizacji kolejnych punktów do zrobienia danego dnia.

Pewnie każdy zna przeciwność takiego schematu – kiedy sobie pofolgujemy już na samym początku „nie idę biegać, usiądę sobie na kanapie i 20 minut sobie posiedzę z ciastkami i kawą”, wstać jest coraz ciężej, po tych 20 minutach odpalamy sklep internetowy, już jest tak późno, że znowu trzeba coś zjeść i w efekcie jesteśmy już tak niezadowoleni z siebie, że te punkty do zrobienia, wypisane w kalendarzyku, są już tak odległe, że lepiej nic nie robić.

Praca w domu ma jednak swoje dobre strony. – Czasem po prostu jestem tak zmęczona, że pozwalam sobie na drzemkę. Na etacie musiałabym siedzieć przed komputerem, wszystko bym robiła coraz wolniej i w efekcie wręcz cały dzień mógłby być zmarnowany. W domu mogę w takim momencie nastawić sobie budzik na za 20 minut i po prostu pójść spać. Bilans zysków i strat jest wtedy dodatni – wstaję wypoczęta (no może  w miarę wypoczęta) i mogę dalej pracować.

Drugi „skarb”, który pomaga w realizacji marzenia to według Moniki bliscy i życzliwi jej ludzie. – Zawsze starałam się dbać o ludzi, żeby każdy, na kim mi zależy, miał przeświadczenie, że może na mnie polegać. Ja wiem, że na pewno ja mogę na nich. Wszystkie moje koleżanki pomagały mi wymyślać tematy wyjazdów, oceniały grafiki, teksty reklamowe, namawiały na wyjazdy znajomych. Moja dotychczasowa praca sprawiła również, że poznałam wiele inspirujących osób, które mogłam zaprosić do współpracy przy projekcie. Pomaga mi też to, że Tylko spróbuj to projekt ideowy – ludzie to czują i sami oferują się do współpracy, ponieważ chcieliby współtworzyć coś tak interesującego!

Tylko spróbuj  to już w tym momencie mała społeczność, grupa kobiet, którym się chce.– Chcę dziewczynom dużo dać, mobilizować je do działania, otwierania się. Dlatego też oprócz weekendowych wyjazdów zapraszam je na otwarte treningi biegowe – Kobiece bieganie oraz spotkania z prowadzącymi wyjazdy.

Monika jest świeżo po realizacji wyjazdu fotograficznego.

Dodało mi to jeszcze więcej energii. Naprawdę wyszło perfekcyjnie! Największa w tym zasługa niesamowicie fajnych dziewczyny. Kobiece grono sprawiło, że nikt się nie bał zapytać, powiedzieć, że zupełnie nie rozumie danej rzeczy. Uczestniczki dały mi też siłę do działania swoimi pozytywnymi opiniami. Oczywiście, poprosiłam je, żeby, jeśli im się podobało, napisały rekomendacje. Ale okazało się, że nie były to wymuszone frazesy – typu „Było miło”. Dostałam prawdziwe eseje, o tym jak bardzo dziewczyny się rozwinęły, ile przeżyć nazbierały, że to była jedna z fajniejszych rzeczy, która im się w życiu przytrafiła – a to wszystko w jeden weekend. Aż nie do wiary, jak intensywny może być nasz czas tu na ziemi i ile to daje nam radości.

Wystarczy tylko spróbować!