Co roku 27 września obchodzimy Światowy Dzień Turystyki, a hasłem przewodnim tegorocznej edycji jest „Turystyka i zielone inwestycje”. Miejscem, które idealnie wpasowuje się w „zieloną” narrację jest Centrum Edukacji Ekologicznej Hydropolis we Wrocławiu. Przy okazji wizyty porozmawialiśmy z dr hab. Magdaleną Kachniewską, Przewodniczącą Rady Naukowej CEE Hydropolis, o tym, jak każdy z nas może dbać o środowisko naturalne.
Czym jest CEE Hydropolis?
CEE Hydropolis to unikatowe centrum wiedzy o wodzie, które łączy walory edukacyjne z nowoczesną formą wystawienniczą. Budynek centrum jest także wyjątkowym przykładem rewitalizacji obiektu poprzemysłowego – ekspozycja poświęcona wodzie mieści się w XIX-wiecznym podziemnym zbiorniku wody czystej.
CEE Hydropolis to najbardziej spektakularny przejaw misji edukacyjnej liczącego ponad 150 lat Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji we Wrocławiu (MPWiK S.A.). Firma zatrudnia prawie 800 pracowników, którzy codziennie dbają o wysoką jakość wody, dostarczanie do kranów mieszkańców oraz o odbiór i oczyszczanie powstałych ścieków.
Centrum Edukacji Ekologicznej Hydropolis to atrakcja turystyczna, która nie pozostaje obojętna na kwestie środowiskowe. Wystawa koncentruje się na wiedzy o wodzie, a kluczowym jej elementem jest promowanie edukacji ekologicznej. Znaleźć tu można informacje na temat śladu wodnego produktów w naszych sklepach, historię formowania się wysp śmieci na morzach i oceanach, czy też poznać szczegóły kampanii #PijKranówkę, która z sukcesem zachęca mieszkańców do rezygnacji z wody butelkowanej.
Samo Hydropolis może być również odpowiedzią na zapotrzebowanie na edukację ekologiczną od najmłodszych lat. Placówki o podobnym charakterze na świecie można policzyć na palcach jednej ręki, a wciąż rosnąca liczba gości i zdobyte przez Hydropolis nagrody są najlepszym przykładem, że jest to miejsce nie tylko potrzebne, ale również interesujące dla turysty. Jedną z takich nagród jest Złoty Certyfikat Polskiej Organizacji Turystycznej dla najlepszego produktu turystycznego w 2021 roku – to polskie wyróżnienie w branży turystycznej jest odpowiednikiem Oscara w kinematografii.
Jak każdy z nas może zadbać o planetę?
Rada Naukowa CEE Hydropolis wspomaga pracę tego miejsca. Swoimi działaniami przyczynia się do budowania zaplecza merytorycznego i podnoszenia atrakcyjności obiektu. Przewodniczącą Rady jest prof. Magdalena Kachniewska z Instytutu Infrastruktury Transportu i Mobilności Szkoły Głównej Handlowej (SGH). Jest analityczką trendów z zakresu inteligentnej turystyki i marketingu cyfrowego, przewodnicząca kapituły konkursu “New.Tech.New.Travel” oraz Rady Fundacji “Rok Rzeki Wisły”. Bada i podpowiada, jak odnaleźć się w świecie nieustannych zmian, zachowując efektywność biznesową, wartości etyczne i radość z pracy. Zapytaliśmy ją o to, jak ważna jest dzisiaj edukacja ekologiczna i co każdy z nas może zrobić dla dobra planety.
Focus: Co jest największym problemem dla współczesnej edukacji ekologicznej? Czy to brak świadomości o tym, jak można chronić naszą planetę, czy nasza ignorancja?
Prof. Magdalena Kachniewska: Problem edukacji ekologicznej jest w zasadzie… brak systemowego podejścia do tego zagadnienia w szkolnictwie. Zadanie to realizują ośrodki zewnętrzne, a powinno ono być jednym z kluczowych tematów w podstawie programowej szkół. Dodatkowo, brakuje nam spotkań, brakuje nam dobrych stron internetowych, brakuje nam mądrych ludzi, którzy potrafią ciekawie mówić o ekologii. Na temat ekologii często wypowiadają się organizacje, które w rzeczywistości mają służyć interesom jakiejś konkretnej opcji: czy to lobby producentów, czy to komuś, komu zależy na tym, aby zaciemnić prawdziwy stan przyrody. Niełatwy jest dostęp do rzetelnej wiedzy, która pozwoliłaby ludziom z jednej strony dowiedzieć się, co robią nie tak, co mogą robić lepiej, ale też brakuje dobrej informacji na temat tego, co jest mniejszym złem w świecie nieustających wyborów – również konsumenckich.
F: I właśnie po to stworzono CEE Hydropolis? By tę edukację ekologiczną promować?
MK: Tak, zgadza się. Już sam fakt, że żyjemy może być źródłem różnego rodzaju zgubnych skutków ekologicznych. Bywa, że jako konsumenci jesteśmy ich świadomi, dokonujemy przemyślanych wyborów, ale w praktyce okazuje się, że do produkcji naszego t-shirtu wykorzystano nieprawdopodobne ilości wody lub pracę dzieci, w jakimś odległym kraju. Okazuje się, że mimo naszych najlepszych starań, jednak szkodzimy przyrodzie lub jakiejś społeczności i wywołuje to nasze poczucie winy. Hydropolis między innymi ma edukować, jak mądrze korzystać z zasobów środowiska.
F: A jak naszymi codziennymi decyzjami możemy przyczynić się do ochrony przyrody?
MK: Mówiąc najprościej: mniej marnować. Zastanówmy się 20 razy, czy na pewno nasze jeansy powinny już trafić na śmietnik, czy na pewno na nadchodzący letni sezon muszę kupić nowe t-shirty, czy na pewno konieczna jest wymiana laptopa już teraz, a nie na przykład za dwa lata. Podejmujemy dziesiątki różnych decyzji konsumenckich, które, podkreślę raz jeszcze, nie powinny polegać tylko na tym, żeby rozważać, co kupić, ale raczej – czy w ogóle kupić.
Szczególną kwestią są codzienne zakupy spożywcze. Zastanówmy się, czy warto kupować chleb lub ogórki zapakowane w folię. Może na lokalnym bazarze mogę kupić produkty na wagę bez opakowań plastikowych. Czy musimy na zakupach użyć kilku “zrywek” lub innych toreb plastikowych, czy może jednak skorzystamy z tekstylnych toreb lub siatek, które nadają się do prania i mogą być używane wielokrotnie. To także jest droga elementarnej świadomości ekologicznej, która nie wymaga specjalistycznej wiedzy.
F: Skoro jesteśmy przy zakupach spożywczych, jak wygląda sytuacja z butelkowaną wodą mineralną? Warto ją pić czy nie?
MK: Zdecydowanie nie warto. I tutaj argumentów jest naprawdę cały szereg. Od razu zastrzegam – pomimo że jestem członkiem i przewodniczącą Rady Hydropolis, to bynajmniej nie mam żadnych udziałów w wodociągach wrocławskich, warszawskich, ani żadnych innych (choć może szkoda ?. A zastrzegam to dlatego, że bardzo często słyszę taką argumentację, również ze strony moich znajomych – „no tak, Ty jesteś przeciwko wodzie butelkowanej, bo chcesz sprzedawać wodociągową”. Otóż ja żadnej nie sprzedaję i na żadnej nie zarabiam. Natomiast nawet jeśli sprowadzimy wszystko do argumentacji czysto finansowej – co nie powinno być jedynym powodem naszej decyzji – to już na tym poziomie trzeba wiedzieć, że metr sześcienny wody wodociągowej kosztuje zaledwie kilka złotych.
Metr sześcienny to tysiąc litrów! Za te same kilka złotych kupujemy zazwyczaj butelkę – góra dwie – wody butelkowanej. Nawet jeżeli bardzo uśrednimy cenę wody butelkowanej, to ona jest ok. 180 razy droższa niż woda z wodociągu. To tyle jeśli chodzi o czystą matematykę. Ale istnieją też różnego rodzaju mity na temat „kranówki”, przede wszystkim ten straszny kamień! A to nic innego jak minerały, które są nam niezbędne do życia. Proces uzdatniania wody, którą później możemy pić wprost z kranu, nie pozbawia wody tych składników. Jeśli są to ilości większe niż przyswaja nasz organizm, to na pewno je wydalimy. Nie ma obaw, żeby mogły się dostać do nerek, czym tak bardzo lubią nas straszyć zwolennicy wody butelkowanej oraz producenci filtrów. Odradzam nieustanne filtrowanie wody, bo robiąc to pozbawiamy ją cennych minerałów, po to tylko, aby później wydawać setki złotych na suplementy wapnia czy magnezu.
F: A czy woda z kranu jest bezpieczna dla wszystkich?
MK: Tak, w stu procentach tak. Kranówka jest rygorystycznie badana i kontrolowana na wszystkich etapach produkcji, a także dystrybucji w wielu punktach na terenie miasta. Natomiast podczas samego uzdatniania wody podlega ona złożonym procesom oczyszczania. To między innymi dziesiątki różnych filtrów, które pozbawiają wodę wszelkich zanieczyszczeń organicznych i chemicznych. Tymczasem jakość wody butelkowanej gwarantowana jest w momencie jej rozlewania i pieczętowania. Po przekazaniu do transportu producent w zasadzie traci kontrolę nad warunkami jej dystrybucji i składowania. Konsument wierzy, że producent gwarantuje jej jakość, ale w rzeczywistości trudno ustalić, gdzie stoją te zgrzewki z wodą stały, czy zapewniona jest właściwa temperatura magazynowania itd. A zatem choćby przez wzgląd na własne bezpieczeństwo, lepiej jest pić wodę wodociągową.
Dodajmy też argument zdrowia naszych kręgosłupów – po co dźwigać zgrzewki z wodą? Czy nie łatwiej podejść do kranu z ulubioną szklanką? A jadąc do pracy, szkoły lub na uczelnię –zabrać ze sobą elegancką butelkę z Hydropolis i pić kranówkę zawsze, kiedy poczujemy pragnienie.
F: Skąd się zatem biorą wszystkie mity o “kranówce”?
MK: Wytłumaczenie jest proste. Kowalski zawsze woli posłuchać Goździkowej niż autorytetów, a Goździkowa ma różne pomysły i różne informacje nam udostępnia. Wraz z upowszechnieniem internetu, równie łatwo jest o dostęp do rzetelnej wiedzy, jak i szkodliwych opinii, nawet jeśli nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości.
Problemem też jest pseudonauka. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę hasła “woda kranowa” i “szkodliwość”, a zawsze coś znajdziemy na ten temat. I tak się dziwnie składa, że nierzadko tropiąc źródło informacji – trafiam na stronę producenta filtrów, albo producenta wody butelkowanej. Nie negując, że na wodzie każdy zarabia, łatwo można założyć, że ten, kto najwięcej zarabia, najwięcej też będzie wydawał pieniędzy na dezinformację, która zapewni mu utrzymanie określonego poziomu spożycia wody butelkowanej lub sprzedaży filtrów, które być może wcale nie są nam potrzebne.
F: A czy na obciążenie przyrody przekłada się wzmożony ruch turystyczny?
MK:Zdecydowanie tak – i to w sposób dramatyczny. Wywodzę się naukowo z ruchu badań nad turystyką i z całą odpowiedzialnością twierdzę że, nie ma czegoś takiego jak turystyka bezpieczna środowiskowo, czy w pełni odpowiedzialna. Sam fakt podejmowania podróży, biznesowej czy wypoczynkowej, jest z punktu widzenia środowiska rodzajem ingerencji. Wpływa na to głównie wzmożony transport, ale także koszty środowiskowe naszego pobytu w miejscu docelowym.
Nie znaczy to, że nawołuję, żeby przestać podróżować. Turystyka jest bardzo ważnym czynnikiem, który pozwala nam oswajać świat, przełamywać różnego rodzaju stereotypy – również nacjonalizmy. Turystyka ma wiele korzystnych skutków społecznych i zdrowotnych, wynikających z możliwości regeneracji sił i zmiany otoczenia. Musimy tylko mieć świadomość, że za te dobra, których nam dostarcza turystyka, przyroda płaci wysoką cenę. Oczywiście istnieją liczne prośrodowiskowe trendy w obszarze turystyki, ujmowane w hasłach zielona turystyka, ekoturystyka, slow tourism itd., ale to kropla w morzu potrzeb. Nie zniwelujemy wszystkich strat środowiskowych, ale warto zastanowić się nad wyborem środka transportu, rodzaju noclegu, restauracji, czy wreszcie szlaku turystycznego. W Polsce mamy niestety bardzo ograniczone możliwości korzystania z transportu publicznego, dlatego że liczne miejsca atrakcyjne turystycznie zlokalizowane są w obszarze tzw. białych plam transportowych. Ale bywa i tak, że wybieramy się tam, gdzie bez problemu można się dostać pociągiem, a jednak my decydujemy się na samochód.
F: A podróże lotnicze?
MK: Transport lotniczy odpowiada za 2 proc. światowej emisji CO2, ale jest niemalże monopolistą, jeśli chodzi o emisję dwutlenku węgla w górnych warstwach atmosfery. Wylicza się, że każda tona paliwa lotniczego to 3,15 ton CO2. Nawet europejskie linie lotnicze nie muszą kupować uprawnienia do emisji dwutlenku węgla dla wszystkich swoich lotów – a zatem nie rekompensują wpływu swojej działalności na klimat. Obecnie prawa do emisji dla około połowy lotów są bezpłatne. Ja osobiście już od sześciu lat nie korzystam z transportu lotniczego. Płacę za to wysoką cenę – również zawodowo – bo niektóre stanowiska na uczelni wyższej wymagają licznych, dalekich podróży. Rezygnacja z lotów oznacza też odcięcie dalekich podróży. Jakoś muszę zadowolić się Europą i Azją ?
F: A zielona turystyka nie jest rozwiązaniem problemów?
MK: Co badacz, to inna jej definicja. W najprostszym ujęciu zieloną turystykę utożsamia się z takim podróżowaniem, które służy zachowaniu odpowiedzialności środowiskowej przynajmniej na elementarnym poziomie, np. segregacja śmieci, minimalizowanie śladu węglowego (wybór mniej szkodliwego środka transportu). Ale odpowiedzialność można pogłębić także poprzez inne świadome wybory. Na przykład, wybierając na urlop miejsca, mniej odległe od stałego miejsca zamieszkania (mniejsza emisja CO2) , które oferują coś więcej niż fakt, że pokonałam tysiące kilometrów. To ładnie współgra z trendami, które są charakterystyczne teraz dla pokoleń Y i Z. Te młode osoby w turystyce stawiają nie tyle na „odhaczanie miejsc” i „zaliczanie” atrakcji turystycznych, ale kolekcjonowanie perełek: miejsc, które oferują niezwykłe przeżycia. Wytrawni podróżnicy potrafią wracać wielokrotnie do tego samego miejsca, ale w różny sposób z niego korzystać, np. trafić do jakiegoś miejsca, w którym raz koncentruje się na rzemiośle lokalnym, a innym razem na zabytkach lub muzeach, a jeszcze innym razem na poszukiwaniu atrakcji kulinarnych, pamiątek filmowych lub miejsc związanych z literaturą.
F: O czym powinien pamiętać turysta, któremu zależy na dobru planety, a wybiera się na urlop?
MK: Zaczęłabym od tego, żeby jednak wybrać krajowy urlop. Jeśli jednak miałby to być koniecznie urlop zagraniczny, to sugerowałabym raczej poszukiwanie niebanalnych przeżyć, zamiast odległości i usilnej egzotyki. Kiedy już wybierzemy jakieś miejsce, to zastanówmy się (a często mamy możliwość sprawdzenia), czy upatrzony hotel przejawia choćby śladowe zainteresowanie dobrem środowiska i społeczności lokalnej. Hotele, które inwestują w takie rozwiązania (np. obieg szarej wody), zazwyczaj się tym chwalą. Jeśli mamy do wyboru 2-3 różne alternatywy, wybierzmy tę, gdzie pewne jest zainteresowanie sprawami przyrody.
F: Spinając całość wspólną klamrą: co każdy z nas może zrobić, by zadbać o klimat?
MK: Mniej konsumować, mądrzej podróżować, mniej wydawać. Bardziej zastanawiać się nad każdą rzeczą, z którą mamy się rozstać, zanim na jej miejsce pojawi się 5 innych. Czasami obserwuję ludzi, którzy budzą się w pewnym momencie swojego życia z natłokiem rzeczy, które ich otaczają i z którymi nie bardzo wiedzą, co zrobić. Warto obudzić się znacznie wcześniej.