Zamieszanie wokół konkursu komentują nauczyciele i dyrektorzy szkół. Zgodnie podkreślają, że nagły skok w wynikach „Kangura” nie jest przypadkowy, ale nie można też nazwać go sukcesem. Wręcz przeciwnie – wyniki pokazują, na jak wiele nadużyć pozwala nauka zdalna.
– Patrzę na te wyniki i jest mi przeraźliwie smutno. Nie mam wątpliwości, że uczniowie nie pisali Kangura samodzielnie. Kolosalne różnice pomiędzy wynikami z tego i z ubiegłego roku nie mogą być przypadkiem – powiedział matematyk Marek Gaweł z XVIII LO w Krakowie w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Znacznie lepsze wyniki uzyskali także uczniowie z innych kategorii wiekowych. Aż 872 uczniów klas III i IV szkół podstawowych rozwiązało test bezbłędnie. W klasach V i VI maksymalny wynik uzyskało 628 uczniów z całego kraju. Rok temu w obydwu tych kategoriach takie wyniki uzyskało zaledwie 16 uczniów.
Lepiej poszło też uczniom klas licealnych. Maksymalny wynik w tym roku uzyskało 185 osób, a w ubiegłym tylko 15.
Nagły skok
Przepaść między wynikami z ubiegłego roku i tegorocznych wyraźnie pokazuje, że w wielu przypadkach doszło do oszustwa. Część uczniów zapewne mogła liczyć na pomoc rodziców – szczególnie z młodszej kategorii wiekowej. Inni – starsi – najprawdopodobniej korzystali z internetu. W trakcie przeprowadzanego online konkursu nie obowiązywały żadne zabezpieczenia – kamery internetowe czy wideo-konferencje.
Anna Widur, dyrektorka krakowskiej szkoły matematyki Alfa, w rozmowie z „Wyborczą” przyznała, że przed konkursem do jej szkoły zgłaszali się rodzice. – Dzwonili do nas i pytali, czy jesteśmy w stanie przysłać im do domu nauczyciela, który pomoże dziecku w trakcie pisania. Oczywiście odpłatnie, żeby było „uczciwie”. Mieliśmy kilka takich telefonów.
Z kolei Paweł Maślej, dyrektor SP nr 5 w Krakowie, mówi, że „Kangur” to tylko wierzchołek góry lodowej, a w czasie nauki zdalnej nagminne stało się, że uczniowie, którzy wcześniej pisali prace trójkowe teraz „zaczęły przesyłać prace na poziomie akademickim”.
– Właśnie odpisuję na e-mail matce, która ma pretensję o zbyt niską ocenę dziecka. Nauczyciel, który ją wystawił, przyłapał mamę, że pisała sprawdzian razem z uczniem. (…) Wszyscy wiedzieli, że to nie ich prace, ale jak to udowodnić? W tym roku w wielu przypadkach dyplomy za konkursy i świadectwa z paskiem należą się nie uczniom, tylko rodzicom – mówi Maślej.
Ucierpią uczciwi
W tym roku międzynarodowy „Kangur” po raz pierwszy w historii odbywał się online. We wcześniejszych latach pisany był w szkole, pod okiem nauczycieli.
Uczestnictwo w konkursie jest odpłatne. Uczeń, który chce wziąć w nim udział musi wpłacić wpisowe w wysokości około 10 złotych. Gdyby organizatorzy zdecydowali się na odwołanie konkursu w związku z pandemią koronawirusa, musieliby zwrócić pieniądze uczniom – a to wymagałoby pokrycia także kosztów organizacji zwrotów. Zdecydowano więc o przeprowadzeniu konkursu w nowej formule.
Konkurs nie należy do najłatwiejszych i nie opiera się jedynie na znajomości matematyki, ale szerzej – sprawdza zdolność logicznego myślenia i umiejętność wykorzystania prawideł matematyki w codziennym życiu.
Konkurs podzielony jest na różne grupy wiekowe, a w każdej jest o co zawalczyć, bo na najlepszych czekają nie tylko wyróżnienia, ale też udział w zagranicznym obozie czy nagrody pieniężne. Co roku przystępuje do niego blisko 300 tys. uczniów z całej Polski. W niektórych województwach wysoki wynik „Kangura” gwarantuje dodatkowe punkty m.in. w rekrutacji do liceów.
W tym roku w związku z niepokojąco wysokimi wynikami konkursu organizatorzy ogłosili, że nie przyznają tytułu lidera konkursu, jednak wyróżnienia za bardzo dobre wyniki mają pozostać. Nie wiadomo na razie w jakiej formie.
Sytuacja wokół „Kangura” dobitnie pokazała niedociągnięcia nauki zdalnej. Nad właściwymi rozwiązaniami, uniemożliwiającymi szkolne oszustwa, miało pracować Ministerstwo Edukacji, ale nie wiadomo, czy pochyli się nad problemem, bo właśnie rozpoczynają się wakacje, a premier Mateusz Morawiecki już zapowiedział, że od września uczniowie wrócą do szkół i zwykłego trybu nauki stacjonarnej.