Na odcinku politycznym i gospodarczym rządzi Polską wielka trójka. Rządzi, to znaczy rozpracowuje instrukcje sowieckie i decyduje, w jaki sposób mają być wykonane. Wszystkie decyzje i wytyczne w tych sprawach są dyskutowane i zapadają w gronie wielkiej trójki, to znaczy Bierut, Berman i Minc – opowiadał po ucieczce na Zachód w 1953 r. wicedyrektor Departamentu X Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego płk Józef Światło.
Przy czym, jak zaznaczał, Berman i Minc górowali nad Bierutem inteligencją, obyciem, a nawet charakterem. I tak naprawdę to oni sprawowali realną władzę, kontynuując dzieło, jakie zapoczątkowała ich polityczna protektorka Wanda Wasilewska.
ELITA WŚRÓD WYWROTOWCÓW
W czasach II Rzeczypospolitej komunista kojarzył się ludziom z prymitywnym demagogiem, a do tego sowieckim agentem (co przeważnie nie mijało się z prawdą). Faktycznie ci, którzy potem przez pierwszą dekadę nominalnie stali na czele Polski Ludowej, nie grzeszyli wykształceniem. Władysław Gomułka szkolne mury opuścił w wieku zaledwie 12 lat, a Bolesław Bierut zakończył edukację na kilku klasach podstawówki. Jakże korzystnie na ich tle odróżniała się trójka ulubieńców Stalina. Wanda Wasilewska, córka Leona Wasilewskiego, bliskiego współpracownika Józefa Piłsudskiego, studiowała polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Tam też w 1927 r. obroniła doktorat. Również Hilary Minc mógł się pochwalić doktoratem z nauk ekonomicznych, jaki napisał podczas studiów we Francji. Ponadto ukończył prawo, podobnie jak Jakub Berman – absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Przyszli twórcy stalinowskiej Polski mieli także światowe obycie i ogładę. Józef Światło wspominał, iż Berman, zwykle ubrany w elegancki garnitur, prezentował się jak „zamożny kapitalista i z powodzeniem mógłby zasiąść w zacisznym gabinecie, na konferencji dyrektorów, gdzieś na Wall Street”.
Paradoksalnie o przydatności tych ludzi dla Kremla zdecydowała też… niekaralność. Wasilewska, Minc i Berman nigdy w II RP nie trafili do więzienia. Wandę przed poniesieniem konsekwencji publicznego nawoływania do walki z sanacją nieraz ratował wpływowy ojciec oraz równie dobrze ustosunkowany pisarz i legionista, a zarazem ojciec chrzestny Andrzej Strug (stąd nie dziwi jego obecność w Alei Zasłużonych na Wojskowych Powązkach). Z kolei Berman był bezkarny, ponieważ wedle relacji Światły już we wczesnych latach 30. został konfidentem policji. Natomiast Minc, po wydaleniu go w 1928 r. za działalność wywrotową z Francji do ZSRR i krótkim pobycie w Moskwie, wrócił do Polski i aż do 1939 r. pracował jako urzędnik w Głównym Urzędzie Statystycznym. Powiązania z Komunistyczną Partią Polski udało mu się zachować w ścisłej tajemnicy.
Żadna z tych osób nie kojarzyła się Polakom z KPP, a ponadto Wasilewska należała do Polskiej Partii Socjalistycznej (w latach 1934– –1937 zasiadała nawet w Radzie Naczelnej PPS). Tę trójkę łączyło jeszcze jedno podobieństwo. W niepodległej Polsce nie mieli szans na realizację swych wielkich ambicji. Wandy Wasilewskiej nikt nie traktował poważnie. Postrzegano ją jako rozpieszczoną córeczkę wpływowego tatusia. Nawet jej dzieła literackie prezentowały się wyjątkowo kiepsko w zestawieniu z tym, co powstawało w niezwykle udanym dla polskiej kultury dwudziestoleciu międzywojennym. Z kolei Berman i Minc z powodu żydowskiego pochodzenia nie mieli szans na objęcie wysokich stanowisk w administracji państwowej ani też na zrobienie kariery politycznej. Stalin mógł im zaoferować: władzę, sławę, wygodne życie oraz możliwość wywrócenia znienawidzonego świata do góry nogami.
W OJCZYŹNIE WSZYSTKICH REWOLUCJONISTÓW
„Uciekałam w stronę Związku Radzieckiego, a Związek Radziecki przyszedł do mnie” – wspominała z nostalgią 17 września 1939 r. Wanda Wasilewska. Sowieci ofiarowali jej komfortową willę we Lwowie i start w wyborach do Zgromadzenia Ludowego Ukrainy Zachodniej, które miało uchwalić akt, legalizujący przyłączenie polskich ziem wschodnich do ZSRR. Podczas kampanii wyborczej spędzanym na zebrania ludziom Wasilewska przedstawiała się słowami: „Ja bywszaja Polka” (Ja, była Polka). I nie kłamała, bo zrzekła się obywatelstwa polskiego i przyjęła radzieckie. Użyczenie nazwiska na potrzeby sowieckiej propagandy przyniosło Wasilewskiej sporo korzyści i jedną stratę. Pod koniec 1939 r. na progu willi pisarki funkcjonariusze NKWD zastrzelili jej męża, działacza PPS Mariana Bogatko. Nie do końca są znane przyczyny tej egzekucji, ponoć wykonanej przez pomyłkę. W każdym razie likwidacja męża nie wpłynęła na karierę Wasilewskiej. Na początku 1940 r. została ona członkiem Rady Najwyższej ZSRR, a Moskwa, w nagrodę za posłuszeństwo, wynegocjowała z Berlinem przewiezienie z okupowanej Warszawy do ZSRR córki pisarki Ewy. Dziewczynkę na granicę dostarczyli matce funkcjonariusze gestapo. Niedługo potem Wasilewska wspólnie z Alfredem Lampe napisała list do Stalina, prosząc o zgodę, by polscy komuniści mogli wstępować w szeregi WKP(b). Dyktator zaprosił ją na Kreml.
„Rozmowę tę pamiętam bardzo wyraźnie” – wspominała Wasilewska. Stalin wypytał ją o nastroje wśród Polaków, by wreszcie oznajmić: „Chyba każdy rozumie, że wcześniej czy później my staniemy do walki z hitlerowcami i wtedy polskie kadry mogą odegrać dużą rolę”. Pisarkę przyjęto do WKP.
Wobec fantastycznej kariery Wasilewskiej to, jak radzili sobie Hilary Minc i Jakub Berman, przedstawiało się raczej skromnie. Berman najpierw pracował w redakcji wydawanego na Białorusi „Sztandaru Wolności”. Potem kierował w partyjnej szkole w Kusznarenkowie kursem dla działaczy komunistycznych, mających trafić do Polski. Minc wykładał ekonomię na uniwersytecie w Samarkandzie. Dla obu wspaniałe czasy miały dopiero nadejść.
Jego Szarość Eminencja
Na podstawie samych oficjalnych tytułów trudno określić, jaką rzeczywistą rolę w państwie odgrywali Jakub Berman i Hilary Minc Pierwszy był wicepremierem, drugi zaś szefem Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. Bermanowi podlegała w partii kultura, Mincowi – ekonomia. Jednak obaj byli członkami partyjnej komisji, kontrolującej aparat bezpieczeństwa. Tak naprawdę podlegało im Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, na którego czele stał „figurant” Stanisław Radkiewicz. Wanda Wasilewska przestała się po wojnie angażować w tworzenie socjalistycznej Polski.
AG
JAK KOMUNISTA ZOSTAJE POLSKIM PATRIOTĄ
Wojna Związku Radzieckiego z III Rzeszą zaczęła się zupełnie inaczej, niż planował Stalin, i nie poświęcał on zbyt wiele czasu sprawom komunistów z Polski, dopóki szala zwycięstwa nie zaczęła się przechylać na stronę ZSRR. Tymczasem Wanda Wasilewska zdobyła sobie wśród Polaków pewną estymę, wykazując sporo – jak na partyjną działaczkę – człowieczeństwa. Wysyłała paczki z żywnością i ubraniami do łagrów przedstawicielom polskiej inteligencji, interweniowała na Kremlu w obronie wielu rodaków. Nic dziwnego, że to jej Stalin powierzył w marcu 1943 r. misję tworzenia Związku Patriotów Polskich. Niedługo potem, w maju, gdy ZSRR zerwał stosunki dyplomatyczne z emigracyjnym rządem Sikorskiego, ogłoszono w Moskwie wiadomość, że w Sielcach nad Oką powstanie polska dywizja im. Tadeusza Kościuszki. Jej dowódca płk Zygmunt Berling, choć sam był konfidentem NKWD, bardzo szybko zaczął podważać zwierzchnictwo Wasilewskiej. Przed Polakami oskarżał ją, że pragnie przyłączenia Polski do ZSRR. Oczywiście pisarka nie pozostała bezczynna i jej człowiek Hilary Minc, kiedy został prokuratorem w 1. Dywizji, szybko znalazł „kwity” na Berlinga.
Zarzucono mu, że usuwa z dywizji radzieckich oficerów, a niektórych wręcz zamordował. Berling próbował wyrzucić szpiega Wasilewskiej, ale ta interweniowała na Kremlu i Minc w dywizji pozostał.
Pomimo zaciętej walki żadnej ze stron nie udawało się wykończyć przeciwnika. Za to niewiele brakowało, by w cztery miesiące po sformowaniu swój żywot zakończyła 1. Dywizja. Nieprzeszkolonych żołnierzy wysłano na front i pod Lenino rzucono do ataku na dobrze okopanych, zaprawionych w bojach Niemców. Zaledwie osiem godzin walki wystarczyło, by zginęło ponad pół tysiąca Polaków, a pięć razy tyle odniosło rany. Choć kościuszkowcy stracili 25 proc. stanu osobowego, radzieccy dowódcy planowali następnego dnia wysłać ich do kolejnego samobójczego szturmu. Rozpaczliwy telefon Wasilewskiej do Stalina zmienił decyzję jego generałów i zapobiegł dalszej rzezi. Pokazał też, kto naprawdę cieszy się względami tyrana. Tymczasem w grudniu 1943 r. zmarł inny ulubieniec dyktatora: Alfred Lampe i na scenę polityczną wkroczył jego współpracownik Jakub Berman.
KREML BUDUJE NOWĄ POLSKĘ
W Boże Narodzenie 1943 r. Stalin zaprosił na Kreml kierownictwo Związku Patriotów Polskich, by poinformować, iż zapadła decyzja o powołaniu w ZSRR polskiego rządu. Na początek powstał jednak tylko Polski Komitet Narodowy, którego sekretarzem mianowano Jakuba Bermana. Miał on zająć się dobieraniem osób z kraju, mających wejść w skład przyszłej Rady Ministrów. Jednocześnie Stalin powierzył mu utworzenie tajnego Centralnego Biura Komunistów Polski, by nadzorowało Polską Partię Robotniczą. Odtąd swą władzą Berman zamierzał się dzielić tylko z Hilarym Mincem i przyjazną mu Wandą Wasilewską. Na drodze do pełni szczęścia stanął im jednak Władysław Gomułka. Lider PPR bez konsultacji z Moskwą utworzył w Polsce Krajową Radę Narodową, a Stalin niespodziewanie w czerwcu 1944 r. uznał to za cenną inicjatywę i polecił włączyć KRN w prace nad powołaniem rządu. Wasilewska, Berman i Minc musieli pogodzić się z tą decyzją. Jednak Berman nadal starał się sprawować nad wszystkim pieczę. I tak kiedy Stefan Wierbłowski przygotował tekst Manifestu PKWN, w nocy przed oddaniem go do druku w Moskwie 21 lipca Berman i Minc przeprowadzili własne korekty, po czym zanieśli dokument Stalinowi.
Ostatecznie na czele Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, mającego pełnić rolę rządu administrującego terenami polskimi na zachód od Bugu, postawiono przedwojennego socjalistę Edwarda Osóbkę Morawskiego. Jego zastępcami zostali Andrzej Witos i Wanda Wasilewska. Rzecz zadziwiająca, ale wówczas pisarka zaczęła powoli wycofywać się z życia politycznego. Na stałe zamieszkała w Kijowie z nowym mężem, ukraińskim pisarzem Ołeksandrem Korniejczukiem. Do Lublina przyjeżdżała od czasu do czasu, mimo to jej słowo nadal wiele znaczyło. Gomułka zapamiętał, że gdy dyskutowano nad dekretem o reformie rolnej, Andrzej Witos, przedwojenny ludowiec, usiłował zablokować jego uchwalenie. „Zrezygnował z oporu, gdy przypomniała mu (Wasilewska – przyp. aut.) niedwuznacznie jego pobyt w więzieniu w Komi” – wspominał Gomułka.
BERMAN SIADŁ NA APARACIE
Sekretarz generalny KC PPR Władysław Gomułka, choć świadom, kto naprawdę rozdaje karty, próbował prowadzić niezależną politykę. Zaraz po powstaniu PKWN na posiedzeniu Biura Politycznego partii zaproponował, żeby z roty przysięgi ułożonej przez Wasilewską dla żołnierzy usunąć fragment o wierności wobec ZSRR. Natychmiast zaprotestował Hilary Minc, żądając poproszenia Stalina o zgodę na taki akt suwerenności. Po pewnych oporach Gomułka się poddał i musiał zwrócić się do tyrana o akceptację swej propozycji. Podczas sierpniowej wizyty w Moskwie przywódca PPR poprosił też, aby Wasilewska zamieszkała w Polsce i pomogła partii zdobywać poparcie wśród inteligencji. W obecności pisarki Stalin odpowiedział: „Proszę bardzo, jeśli tylko Wanda Lwowna zechce – my jej nie zatrzymujemy”. Jak zapamiętał Gomułka: „Wasilewska poczuła się bardzo dotknięta, urażona. Nie patrząc na mnie, głosem drżącym odezwała się do Stalina (…) »Towarzyszu Stalin, czyż nie jestem godna być obywatelką Związku Radzieckiego?«”. Stalin protest zbył słowami: „My was nie wyganiamy, jeśli chcecie, zostańcie u nas”. Tak ostatecznie rozeszły się drogi najbardziej ideowej komunistki i przywódców PPR. Kontakty towarzyskie z pisarką utrzymywał potem jedynie Jakub Berman, odwiedzając ją w Związku Radzieckim. A czynił to dość często, żeby utrzymać swe wpływy. W PKWN był bowiem jedynie zastępcą kierownika resortu spraw zagranicznych, a w PPR jednym z kilku członków Biura Politycznego. Mimo to już jesienią 1944 r. wspólnie z Mincem przeforsował zmianę polityki wobec Armii Krajowej. Wedle dekretu o ochronie państwa wydanego 30 października 1944 r. przez PKWN, kara śmierci groziła właściwie za każdy odruch oporu wobec nowych władz. Także z inicjatywy Bermana utworzono wiosną 1945 r. Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego – dobrze uzbrojoną armię, przeznaczoną do pacyfikowania kraju.
„Tow. Berman wiedział, że o utrzymaniu się przy władzy decyduje siła, a więc aparat Bezpieczeństwa i dlatego siadł na tym aparacie” – wspominał dziesięć lat później członek Biura Politycznego KC PZPR Aleksander Zawadzki.
Jednocześnie Berman i Minc zaprzyjaźnili się z wyznaczonym przez Moskwę na przewodniczącego KRN Bolesławem Bierutem. Ta tajemnicza postać, od lat pracująca dla Kominternu i radzieckiego wywiadu, posiadła niezwykłą zdolność przetrwania w każdych warunkach. Wyznaczoną mu rolę bezpartyjnego patrioty Bierut odgrywał z zaangażowaniem, co wróżyło błyskotliwą karierę.
W tym czasie Stalin z nikogo nie mógł być tak zadowolony jak z Bermana. To on po utworzeniu przez PPR i PPS wspólnego z PSL Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej wpadł na pomysł, żeby zaproponować Mikołajczykowi wystawienie w nadchodzących wyborach parlamentarnych wspólnej listy kandydatów. Podczas negocjacji z PSL Berman zapamiętał komentarz Mikołajczyka, że we Francji wybory przeprowadzono razem z referendum konstytucyjnym. Nasunęło mu to pomysł, aby przeprowadzić referendum zamiast wyborów, a zyskany dzięki temu czas wykorzystać do rozprawy z masowo popieranym przez Polaków PSL-em. Przedstawił więc Mikołajczykowi propozycję jedynie 20 proc. mandatów dla jego partii, a kiedy ten odmówił, Berman wykorzystał to jako pretekst do rzucenia UB i KBW przeciw strukturom terenowym PSL. Na prowincji ludowców wsadzano do więzień lub mordowano. Wprawdzie i tak w przeprowadzonym w czerwcu 1946 r. referendum komuniści ponieśli klęskę, jednak wyniki sfałszowano, a zyskawszy pół roku, UB doszczętnie rozgromiło PSL.
STALINOWSKI KRAJ
Sfałszowanie wyborów do Sejmu w styczniu 1947 roku ostatecznie umocniło panowanie komunistów w Polsce. Po tym sukcesie, w sierpniu, Berman po raz pierwszy pojechał do Moskwy sam. Tam Stalin poinformował go, że wobec nadchodzącego konfliktu z imperialistami partie komunistyczne muszą zewrzeć szeregi i zwiększyć zakres swej władzy. W Polsce ten proces już trwał. Wiosną 1947 roku minister przemysłu i handlu Hilary Minc sformułował projekt reform, upodobniających polską gospodarkę do sowieckiej. W następnych miesiącach podczas „bitwy o handel” zniszczono za pomocą nieustannie nakładanych grzywien i domiarów (specjalny podatek) prywatne sklepy, restauracje, kawiarnie oraz zakłady rzemieślnicze. Natomiast dalsze zmiany polityczne, zmierzające do stalinizacji państwa, oraz kolektywizację rolnictwa blokował Władysław Gomułka, nadal cieszący się sporym poparciem partyjnego aparatu. Zaostrzenie polityki Kremla Berman postanowił wykorzystać, by rozprawić się ze swym największym wrogiem. Do ataku przygotowywał się aż do lata 1948 r. Wtedy to polecił, aby Urząd Bezpieczeństwa „odkrył”, że do wojska i partii przeniknęli byli agenci wywiadu II RP. Tropy spisku prowadziły aż na szczyty PPR. To zastraszyło członków Biura Politycznego. Na lipcowym plenum partii, gdy Gomułka przebywał na wakacjach, niespodziewanie zjawił się oficjalnie bezpartyjny prezydent Polski Bolesław Bierut.
„Zdawałem sobie jednak sprawę z tego, że najwyższych stanowisk jako Żyd objąć albo nie powinienem, albo nie mógłbym” – wyjaśniał to posunięcie w wywiadzie udzielonym Teresie Torańskiej tuż przed śmiercią Berman. „Faktyczne posiadanie władzy nie musi iść w parze z eksponowaniem własnej osoby” – dodał. Miesiąc później, kiedy Gomułka wrócił z urlopu, spiskowcy zaatakowali otwarcie. Berman oskarżył go o zdradę klasy robotniczej oraz o odchylenia prawicowonacjonalistyczne. Na plenum, które rozpoczęło się 31 sierpnia 1948 roku, atak Bermana i Minca poparła reszta członków kierownictwa PPR. Po czterech dniach maltretowania Gomułka uznał słuszność wszystkich stawianych mu zarzutów. Plenum specjalną uchwałą potępiło byłego lidera, po czym wybrało na nowego sekretarza generalnego partii Bolesława Bieruta. Ambasador Związku Radzieckiego w Warszawie Wiktor Lebiediew w raporcie przesłanym na Kreml tłumaczył, że Berman i Minc: „musieli wysunąć Bieruta na pierwszy plan i nawet podnosić go możliwie najwyżej, ponieważ był to jedyny Polak wśród trzonu kierowniczego po Gomułce”. Triumwirat: Berman, Bierut, Minc przez następnych kilka lat budował stalinizm, powielając radzieckie błędy i zbrodnie.
Paradoksalnie osoba dużo lepiej nadająca się niż Bierut do pełnienia roli nominalnego przywódcy stalinowskiej Polski Wanda Wasilewska przeżywała wtedy trudne dni w Kijowie. Jej najbliżsi towarzysze upajali się władzą, tymczasem ona musiała znosić wybryki męża alkoholika, który gdy wypił, pałał nienawiścią do „polskich panów” (wedle relacji Chruszczowa bił ją wówczas i poniżał). Na pociechę został pisarce skromny mandat deputowanej do Rady Najwyższej Związku Radzieckiego. Ale być może sama rozkosz bycia radziecką obywatelką rekompensowała wszelkie przykrości…