Bociany to chyba najbardziej “polskie” ze znanych nam ptaków i faktycznie wiemy o nich bardzo wiele. Wiemy, że na zimę odlatują do Afryki – ptaki gniazdujące w Polsce wybierają drogę wschodnią, czyli przez Turcję i cieśninę Bosfor. Zwierzęta z zachodniej Europy wędrują nad Hiszpanią i Gibraltarem. W obu przypadkach wybierają tworzące się nad lądem ciepłe, wstępujące prądy powietrza.
Czytaj też: Mobbing w świecie przyrody to sposób na przetrwanie. Tak bronią się ptaki śpiewające
Każdego roku “polskie” bociany pokonują trasę ponad 16 tys. km (w obie strony). Aż 60 proc. podróżujących ptaków ginie w trakcie wędrówki z powodu zderzenia z liniami energetycznymi, wycieńczenia, niesprzyjających zjawisk pogodowych lub wciąż praktykowanych polowań w krajach takich jak Malta, Cypr, Liban, Syria i Oman.
Dlaczego bociany odlatują do Afryki na zimę?
Można zadać sobie pytanie: po co tyle trudu, by w miejscu zimowania spędzić zaledwie dwa miesiące? Najważniejszą przyczyną takiego zachowania jest brak pożywienia na terenach lęgowych podczas zimy. Ptakom tym wcale nie jest groźna niska temperatura, ale opady śniegu już tak. Wówczas zamarznięta ziemia uniemożliwia im żerowanie, więc by przetrwać bociany obierają cieplejsze rejony – Afrykę, gdzie mają dużo pokarmu. Ale dlaczego w takim razie wracają do Polski?
W Afryce w okresie letnim panują susze, a także występuje niedobór pożywienia. Ptaki te nie byłyby w stanie dochować tam młodych, dlatego na wiosnę wracają w dobrze znane miejsca lęgowe, w których to jest dla nich optymalna ilość pokarmu.
Migracje bocianów są także w pewien sposób “sterowane” przez hormony wydzielane przez przysadkę mózgową. Największy wyrzut następuje wiosną, co ma związek z długością dnia i intensywnością promieni słonecznych. Gdy dni stają się krótsze, jest to sygnał dla bocianów, że trzeba rozpocząć tzw. sejmiki i zbierać się do odlotu.
Zdaniem biologów z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu (UPP) mamy spore opóźnienie w tegorocznym terminie wędrówki bocianów. Nie ma pewności, że obserwowane w naszym kraju ptaki to te, które przyleciały już z Afryki czy może te, które jakoś przetrwały zimę w Polsce. Prof. Piotr Tryjanowski, zoolog i badacz bocianów z Katedry Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, mówi:
Coraz częściej zdarza się, że bociany zimują w Polsce, są przetrzymywane w azylach dla osłabionych ptaków, a nawet przez gospodarzy na wsiach.
Aby mieć pewność, jaki ptak zajmuje gniazdo, musi być oznakowany – albo tradycyjną obrączką ornitologiczną, albo specjalnym nadajnikiem, który umożliwia śledzenie wędrówek bocianów. W tym drugim przypadku wcale nie trzeba ptaka widzieć, by wiedzieć, gdzie jest – jego pozycja jest śledzona poprzez satelity.
Czytaj też: Ptaki stają się coraz mniejsze. Tak walczą ze zmianami klimatycznymi
Dane pochodzące z nadajników nie pozostawiają złudzeń – mamy spore opóźnienie w terminie wędrówek bocianów. Kilka dni temu pierwszy ptak przeleciał Morze Czerwone i jest w Izraelu, kilka szykuje się już do przelotu w Egipcie, ale zasadnicza część populacji jeszcze wciąż jest w Sudanie i Czadzie, a maruderzy są nawet jeszcze na północy RPA. A w wielu krajach ludzie już oczekują przylotu tych ptaków, co zazwyczaj zwiastuje nadejście wiosny. Trudno jednak określić, kiedy w końcu dotrą, bo lot z Afryki zajmuje im kilka tygodni.
Prof. Piotr Tryjanowski wyjaśnia:
Akurat miałem okazję przejechać sporą trasę, od Serbii poprzez Węgry, południową Słowację i Czechy aż do Polski. Widziałem dziesiątki bocianich gniazd i wszystkie jeszcze bez właścicieli. Cóż, należy uzbroić się w cierpliwość, ale sądząc po tym jak ptaki zachowują się w Afryce, to będzie to dziwny sezon. Na początku zapewne dotrą pierwsze osobniki, swoista bociania forpoczta, a dopiero znacznie później główna fala migrantów. Na większość z nich przyjdzie nam poczekać aż do Wielkanocy.