Słońce, które jest jedyną gwiazdą na ziemskim niebie, która jest widoczna jako tarcza, a nie pojedynczy punkt świetlny nie jest zbyt częstym obiektem obserwacji. Ze względu na jego blask nie jesteśmy w stanie obserwować go gołym wzrokiem, a skorzystanie z teleskopu czy lornetki do tego celu prowadzi do trwałego uszkodzenia wzroku. Aby spojrzeć ku powierzchni Słońca, trzeba zatem skorzystać ze specjalistycznego teleskopu słonecznego. Jeżeli gdzieś trafi się okazja do takiego spojrzenia, zdecydowanie warto skorzystać, bowiem Słońce w takim teleskopie jest wprost hipnotyzujące. Nagle bowiem okazuje się, że nie jest to jedynie jednorodna plama światła, a jest to fascynująca kula, na której powierzchni bezustannie coś się dzieje. Spojrzenie na krawędź tarczy słonecznej może natomiast sprawić, że niespodziewający się niczego obserwator dozna szoku. Pojawiające się bowiem na krawędzi struktury charakteryzują się wysoką zmiennością i wprost spektakularnymi rozmiarami.
Obserwując Słońce trzeba pamiętać zawsze, na co tak naprawdę patrzymy. Słońce to tak naprawdę kula gorącej plazmy utrzymywanej przez grawitację i kontrolowanej przez pole magnetyczne. Jej masa jest 333 000 razy większą od masy naszej planety, a jej średnica to aż 1 400 000 km. Jeżeli przypomnimy sobie, że średnica Ziemi to „zaledwie” 12 742 km, to uświadomimy sobie jakim gigantem jest Słońce, a tym samym jak duże są struktury widoczne wyraźnie na jego krawędzi. Wszelkie te włókna, pętle i kosmyki nagle okazują się mieć rozmiary rzędu kilku, kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy kilometrów.
Fenomenalna ściana gorącej plazmy
Spójrzmy zatem na zdjęcie krawędzi Słońca wykonane przez Eduardo Schabergera Poupeau wykonane 9 marca za pomocą specjalistycznego sprzętu. Tutaj od razu zaznaczę, zdjęcie zostało odwrócone, bowiem przedstawia obszar południowego bieguna magnetycznego Słońca. Nie ma to jednak żadnego znaczenia. Dzięki temu możemy skupić się na fenomenalnej protuberancji wystającej nad powierzchnią Słońca.
Widoczna na zdjęciu istna fontanna plazmy opadającej na powierzchnię naszej Gwiazdy Dziennej z ogromną prędkością ma wysokość około 100 000 kilometrów. Tak, od podstawy po szczyt można by było ustawić osiem planet takich jak Ziemia, jedna na drugiej. Trudno nawet sobie wyobrazić jak ta ściana plazmy mogłaby wyglądać, gdybyśmy mieli możliwość znaleźć się (bez uszczerbku dla zdrowia i oczu) blisko niej.
Jakby tego było mało, widoczna na zdjęciu plazma, choć tu wygląda na zawieszoną w przestrzeni, w rzeczywistości opadała na Słońce z prędkością 36 000 km/h. To była akurat zaskakująca dla ekspertów informacja, bowiem od strony teoretycznej, linie silnego pola magnetycznego w tym miejscu nie powinny umożliwić plazmie osiągnięcia tak dużej prędkości. Naukowcy już głowią się nad rozwiązaniem tej konkretnej zagadki.
Heliofizycy opisujący biegunowe protuberancje słoneczne wskazują, że całe zjawisko można podzielić na dwa etapy. Kiedy plazma wyrzucana jest z powierzchni Słońca mamy do czynienia z fazą powolną, w której plazma się powoli unosi i osiąga maksymalną wysokość. Potem następuje faza szybka, w której plazma potrzebuje znacznie mniej czasu, aby opaść z powrotem na powierzchnię gwiazdy.
Warto tutaj dodać, że biegunowe protuberancje nie należą do rzadkości. Pojawiają się one stosunkowo często, a im bardziej aktywna faza cyklu słonecznego, tym jest ich więcej. Zważając na to, że Słońce od kilku lat zmierza w kierunku maksimum aktywności, które ma nastąpić pod koniec 2024 roku, to okazji do obserwowania takich protuberancji będzie w najbliższym czasie coraz więcej.