Bezboleśni. Czego medycyna może się nauczyć od osób nie czujących bólu?

Ich życie często przypomina koszmar, ale daje też nadzieję innym. Badania nad osobami pozbawionymi możliwości odczuwania bólu pozwalają na opracowanie nowych, przełomowych terapii.
akupunktura, igły, ból
akupunktura, igły, ból

W zwariowanej komedii „Nie zadzieraj z fryzjerem” zarówno główny bohater, izraelski komandos Zohan, jak i jego przeciwnik, palestyński terrorysta Fantom, chwalą się tym, że w ogóle nie czują bólu. Podobnie niewrażliwy był Renard, jeden z przeciwników Jamesa Bonda w filmie „Świat to za mało”, czy Ronald Niedermann, z którym walczyła Lisbeth Salander, bohaterka serii „Millennium” Stiega Larssona.

W rzeczywistości jednak osoby nieczujące bólu nie są obdarzone supermocami. – Jest dokładnie na odwrót. Bardzo bym chciał się dowiedzieć, czym jest ból, i móc go poczuć. Bez tego życie jest naprawdę trudne – mówi 23-letni Stefan Betz z Niemiec, który cierpi na tzw. analgezję wrodzoną. Tę przypadłość rozpoznano do tej pory u zaledwie kilkuset osób na świecie.

Nie czują bólu, często się ranią

– Ból jest, wbrew pozorom, bardzo ważnym sygnałem dla organizmu. Dzięki niemu uczymy się, co może nam zaszkodzić. Gdy tego sygnału zabraknie, zwłaszcza u dzieci, nie wykształcają się naturalne odruchy obronne. Taka osoba nie poczuje np., że dotyka gorącego czajnika, i może się poważnie poparzyć – mówi dr Łukasz Durajski, lekarz pediatra, bloger i autor książki „Co na to lekarz?”.

Opisy pacjentów z analgezją wrodzoną w literaturze medycznej przypominają horror. Jako dzieci ciągle się kaleczą, łamią kości i cierpią na zwichnięcia. Nieświadomie przygryzają sobie wargi i policzki do krwi, potrafią nawet odgryźć sobie kawałek języka. – Niektórzy tak szybko uszkadzają stawy nóg, że za młodu stają się trwale niepełnosprawni i poruszają się na wózku. Inni giną, robiąc zadziwiająco niebezpieczne rzeczy, zanim osiągną wiek dojrzały – wyjaśnia prof. Geoff Woods z Instytutu Badań Medycznych Cambridge.

W 2006 r. lekarze przebadali rodzinę Kureszi z Pakistanu, do której należał młody artysta uliczny, przebijający sobie ręce nożami i chodzący po rozżarzonych węglach. Nie czuł nigdy bólu, choć jego skóra była wrażliwa na ciepło i dotyk. Analgezja pozwalała mu zarabiać, ale zarazem skróciła życie. Rówieśnicy namówili go na skok z dachu domu. 14-latek zgodził się, bo wiedział, że to nie zaboli.

Przeciwbólowe mutacje genetyczne

Takich tragedii można jednak uniknąć, o czym świadczą losy innych pacjentów z analgezją, takich jak 20-letnia Amerykanka Ashlyn Blocker czy wspomniany wcześniej Stefan Betz.

– Musiałem się nauczyć, jak udawać, że coś mnie boli. I stale muszę się pilnować, żeby nie zrobić czegoś, czego moje ciało nie wytrzyma – mówi Betz, który nie jest w stanie policzyć, ile razy trafił do szpitala, i do dziś utyka na jedną nogę po wyjątkowo skomplikowanym złamaniu.

Dla lekarzy tacy pacjenci są bezcenni, ponieważ dzięki nim odkrywają nowe metody walki z bólem. Wrodzona analgezja wynika z mutacji genów – najczęściej tych odpowiedzialnych za działanie neuronów przewodzących bodźce bólowe.

Komórki te do sprawnego funkcjonowania potrzebują tzw. kanałów sodowych, czyli białek odpowiedzialnych za przepływ impulsów nerwowych. Nerwy przewodzące ból mają specyficzną odmianę tych białek, zwaną Nav1.7. Jeśli mutacja zmieni ich strukturę, człowiek nie jest w stanie odczuwać bólu, choć nadal odbiera bodźce takie jak dotyk, nacisk czy ciepło.

Nauka zna już kilka takich mutacji, a firmy farmaceutyczne od lat próbują opracować leki, które działałyby podobnie, blokując kanały sodowe w neuronach odpowiedzialnych za ból. Nie jest to jednak proste. Terapia musi działać bardzo precyzyjnie, by nie zakłócić funkcjonowania innych nerwów. Musi też działać w sposób odwracalny, by pacjent nie nabawił się trwałej, niebezpiecznej dla zdrowia analgezji.

Najbliżej sukcesu mogą być badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego, którzy opracowali terapię genową naśladującą skutki mutacji, jaką wykryto w rodzinie pechowego Pakistańczyka. Uczeni, którzy założyli firmę Navega Therapeutics, chcą wstrzykiwać pacjentom spreparowane wirusy do płynu mózgowo-rdzeniowego. Za pomocą techniki CRISPR wirusy te mają blokować Nav1.7 we włóknach nerwowych znajdujących się w rdzeniu kręgowym.

– Inne firmy też pracują nad czymś podobnym, ale nowością jest tu wykorzystanie CRISPR. Testy na zwierzętach wykazały, że terapia osłabia ból, ale nie znosi go całkowicie – mówi prof. John Wood z University College London. Nie wiadomo jednak, jak długo utrzymują się efekty takiego zabiegu – próby kliniczne dopiero się zaczynają – ani jaki byłby jego koszt.

Endokannabinoidy – lekarstwo na ból w mózgu

Jeszcze kilka lat temu lekarze sądzili, że analgezja wrodzona jest bardzo rzadka i łatwa do wykrycia już w dzieciństwie. Nowe odkrycia pokazują, że niekoniecznie tak jest. Przykładem może być rodzina Marsilich z Włoch, której członkowie są zadziwiająco odporni na ból przewlekły. Wskutek mutacji w genie ZFHX2 odczuwają nieprzyjemny bodziec, gdy się uderzą lub poparzą, ale uczucie to szybko mija. Dlatego nie cierpią nawet wtedy, gdy doznają złamań kości.

– Myślałam, że po prostu jestem silna, odporna, że dobrze sobie radzę z przeciwnościami – mówi Letizia Marsili, u której specyficzną formę analgezji w wieku 33 lat odkryła przypadkiem koleżanka z uniwersytetu.

Jeszcze później, bo dopiero po sześćdziesiątce okazało się, jak niezwykłą osobą jest Jo Cameron ze Szkocji. 71-letnia dziś kobieta nie czuje bólu, a mimo to przeżyła życie bez większych problemów medycznych. Zdarzały się jej częste urazy i skaleczenia, ale szybko się goiły. Dopiero wtedy, gdy po skomplikowanym zabiegu chirurgicznym nie chciała przyjąć żadnych środków przeciwbólowych, lekarze zaczęli podejrzewać, że to kolejny przypadek analgezji.

Okazało się, że Jo Cameron ma aż dwie zmiany w DNA, dwukrotnie zwiększające w jej mózgu poziom anandamidu. Ta substancja, zaliczana do tzw. endokannabinoidów, bywa nazywana cząsteczką błogości. Ma działanie przeciwbólowe, poprawia nastrój, ale też upośledza pamięć.

Dlatego Jo Cameron jest nie tylko odporna na ból, ale też radosna, roztrzepana i trochę oderwana od rzeczywistości. – Cieszę się niemal ze wszystkiego, co mnie spotyka. Smutek szybko przemija, podchodzę do życia praktycznie. I często gubię np. kluczyki do samochodu, bo zapominam, gdzie je odłożyłam – przyznaje Cameron.

Dla lekarzy ważne jest też to, że anandamid wpływa także na działanie układu odpornościowego, m.in. przyspieszając gojenie się ran. Gdyby udało się opracować lek o takim działaniu, mógłby on przynieść ulgę osobom cierpiącym z powodu przewlekłego bólu. A jest ich niemało – problem dotyczy co piątego mieszkańca Europy i aż 27 proc. Polaków.

Cierpienie siedzi głęboko w psychice

Przewlekły ból jest wyzwaniem dla lekarzy, ponieważ często gnębi pacjentów przez wiele lat i w tym czasie znacząco zmienia działanie ich mózgów. Takie osoby są bardziej wrażliwe na wszelkie negatywne bodźce, a ich cierpienie w dużej mierze ma podłoże psychiczne. Wielu z nich nie pomagają żadne dostępne dziś terapie.

– Za każdym razem, gdy publikujemy opis medyczny kolejnego pacjenta niewrażliwego na ból, przez internet zgłaszają się do nas nowi. Możliwe, że analgezja jest znacznie powszechniejsza, niż sądziliśmy – mówi prof. Woods.

Badania przeprowadzone do tej pory wykazały m.in., że istnieje specyficzna mutacja dotycząca genu KCNG4, która pozwala kobietom na niemal bezbolesny poród. Uczeni sądzą, że zmienia działanie włókien nerwowych tylko w macicy, i szukają już leku, dzięki któremu biblijny cytat „w bólu będziesz rodziła dzieci” przestanie być prawdziwy.