Niektóre baterie mają tester umożliwiający sprawdzenie, w jakim stopniu są wyczerpane. Mechanizm jego działania jest niezwykle prosty. Pod zewnętrzną obudową, nad komorą cynkową znajduje się metalowa blaszka, węższa z jednej strony. Łączy się ona z dodatnim i ujemnym biegunem i jest umieszczona na warstwie pigmentu, mieszanki substancji metalicznych i organicznych, która barwi się na skutek nagrzewania (skład chemiczny pigmentu jest objęty tajemnicą produkcyjną).
Gdy naciśnie się dwoma palcami zaznaczone na baterii białe punkty, metalowa blaszka porusza się i styka z jej biegunami. Jeśli bateria jest naładowana, blaszka, przez którą przebiega mikroprąd, nagrzewa się i uaktywnia pigment, który żółknie i odsłania skalę. Jeśli bateria jest już częściowo rozładowana, ogrzewa się tylko najwęższa część blaszki i kolor pokazuje się tylko na brzegu skali. Gdy zaś bateria jest całkowicie rozładowana, nie pojawia się nic. Trudno jednak ustalić jak długo będzie działać częściowo rozładowana bateria. Test nie jest też wiarygodny, jeśli przeprowadza się go w obecności źródeł ciepła.
Ile trzymać?
Każda bateria (ewentualnie opakowanie zbiorcze) powinna być opatrzona terminem przydatności do użycia. Przeważnie jest to czas, w jakim bateria rozładuje się w 80 proc, ale nie ma reguły – wszystko zależy od producenta (rownie dobrze może to być 40 proc., 50 proc. itp). Najkrótszy okres przydatności mają baterie cynkowo-węglowe – od roku do czterech. Baterie alkaliczne nadają się do użycia nawet osiem lat od daty produkcji, najdłużej zaś baterie litowe – nawet 15 lat (tak przynajmniej twierdzą producenci).