W Armii USA słoneczne arsenały przejmują kontrolę nad polem bitwy
W czasach, gdy bezpieczeństwo energetyczne staje się równie ważne jak siła ognia, Armia USA przechodzi transformację, integrując energię słoneczną ze swoimi operacjami. Tego typu strategiczny zwrot ma na celu nie tylko zmniejszenie zależności od tradycyjnych źródeł paliw, ale również zwiększenie odporności operacyjnej i zrównoważonego rozwoju. W praktyce bowiem Departament Obrony Stanów Zjednoczonych (DoD) jest jednym z największych konsumentów energii na świecie, a amerykańska armia odpowiada za znaczną część tego zużycia. Dlatego też zważywszy na zagrożenia związane z uzależnieniem od paliw kopalnych, Armia USA podjęła działania na rzecz wykorzystania energii odnawialnej w swojej działalności.
Czytaj też: Armia USA pod ścianą. Nowoczesne czołgi przyszłości potrzebne na wczoraj

Jednym z kluczowych przedsięwzięć jest rozwój mikrosieci na bazach wojskowych. Te lokalne systemy energetyczne mogą działać niezależnie od głównej sieci energetycznej, zapewniając nieprzerwane zasilanie w razie awarii lub cyberataków. Przykładem jest Fort Riley w Kansas, gdzie działa instalacja słoneczna o mocy 16 MW, która to pokrywa około 40% zapotrzebowania na energię elektryczną w bazowym osiedlu mieszkaniowym. Poza wielkoskalowymi instalacjami Armia USA inwestuje również w przenośne technologie solarne wspierające żołnierzy w terenie. Rozwój lekkich, elastycznych paneli słonecznych pozwala na ładowanie kluczowego sprzętu bez konieczności polegania na ciężkich akumulatorach, co samo w sobie zmniejsza obciążenie logistyczne i zwiększa mobilność oraz efektywność operacyjną.


Czytaj też: Oceaniczny Behemot ma problemy. Drugiego tak wielkiego okrętu USA nie było
Przykładem integracji technologii fotowoltaicznej z wojskowym sprzętem jest od niedawna latający dron obserwacyjny K1000ULE, zaliczający się do gatunku tych o ultra długim zasięgu. Jego cel? Wzmocnienie zdolności wywiadowczych, obserwacyjnych i rozpoznawczych Armii USA, co już zresztą miało miejsce, bo bezzałogowce te zostały wprowadzone do jednej grupy zadaniowej. W ogólnym rozrachunku mierzą około trzech metrów długości, ich rozpiętość skrzydeł dobija do 5 metrów, a dzięki połączeniu akumulatora z panelami słonecznymi, może pokonać dystans do 1610 kilometrów i osiągnąć pułap do 7000 metrów. Jego maksymalna prędkość wynosi 74 km/h, a możliwości w locie potwierdza oficjalny rekord lotu wynoszący 75 godzin i 53 minuty, co pozwala na prowadzenie długotrwałych misji zwiadowczych bez potrzeby częstego tankowania czy konserwacji.
Czytaj też: Ukraina kocha Geparda. Stary niemiecki sprzęt znowu robi furorę na froncie
Oczywiście mimo licznych zalet, takich jak długotrwałość lotu i elastyczność operacyjna, dron K1000ULE może napotykać trudności w warunkach niekorzystnej pogody oraz w przestrzeniach powietrznych o wysokim poziomie zagrożeń. Dlatego jego integracja z szerszymi operacjami wojskowymi wymaga dalszych testów i dostosowań. Pewne jest jednak, że samo wdrożenie K1000ULE do Armii USA to znaczący krok w kierunku wykorzystania bezzałogowych statków powietrznych zasilanych odnawialną energią w działaniach militarnych. Wraz z postępem technologicznym, takie systemy będą odgrywać coraz ważniejszą rolę zwłaszcza w misjach obserwacyjnych i wywiadowczych.