Armia USA się nie cacka. Dzięki nowej technologii zrobi z haubicy siewcę zniszczenia

Samobieżna haubica M109A7 Paladin należąca do armii Stanów Zjednoczonych wkrótce przejdzie znaczącą transformację. Niepozorne ulepszenie sprawi, że będzie jeszcze groźniejsza na polu bitwy.
Armia USA się nie cacka. Dzięki nowej technologii zrobi z haubicy siewcę zniszczenia

Szybsza, silniejsza i groźniejsza. Samobieżna haubica Paladin M109A7 doczeka się ulepszenia

Firma Leonardo DRS ze stanu Wirginii zdobyła kontrakt o wartości 16,9 miliona dolarów na modernizację systemu Paladin Electric Servo Amplifier (PESA), czyli kluczowego komponentu elektrycznego systemu sterowania uzbrojeniem haubicy. System PESA odgrywa kluczową rolę w działaniu M109A7, zastępując starsze układy hydrauliczne znacznie zaawansowaną technologią elektryczną. Celem tej zmiany jest zwiększenie precyzji i niezawodności napędów armaty oraz systemów załadowczych. PESA wspiera zarówno automatyczne, jak i manualne ustawianie wieży i lufy, a to wszystko poprzez bardziej efektywne rozprowadzanie mocy i precyzyjne sterowanie interfejsem między systemami kierowania ogniem a mechanizmami ruchu.

Czytaj też: Nie powstrzymały ich nawet sankcje. Rosyjskie niebo znów pełne nowych myśliwców

Wedle zapewnień ulepszenie systemu PESA przyniesie szereg korzyści, bo:

  • Zwiększony łatwość produkcji i konserwacji, jako że nowoczesna technologia elektryczna uprości procesy produkcyjne i zmniejszy koszty serwisowania, bez pogorszenia obecnych możliwości bojowych
  • Większą precyzję i szybkość reakcji, bo napędy elektryczne zapewniają szybsze i dokładniejsze ruchy armaty w porównaniu do starszych systemów hydraulicznych, zwiększając skuteczność bojową
  • Zachowa sprawdzone już w praktyce możliwości operacyjnych bez ingerencji w przyzwyczajenia

Czytaj też: Amerykanie wzmacniają niszczyciele Arleigh Burke. Znaleźli odpowiedź na nowe wyzwania

Innymi słowy, mimo niskiego kosztu modernizacji poprawek będzie wiele, jak na samobieżną haubicę sprzed dekad. Musimy pamiętać, że M109A7 to zmodernizowana wersja legendarnej serii M109, która jest wykorzystywana przez Armię USA od lat 60. XX wieku. Wyróżnia się 155-mm działem wspierającym szereg różnych typów amunicji, zasięgiem rażenia do 30 km, wysoką mobilnością wynikającą z bazowania na podwoziu z bojowego wozu piechoty Bradley oraz obsługą przez czteroosobową załogę, składającą się z dowódcy, kierowcy, celowniczego i ładowniczego. Ulepszenie wpłynie akurat bezpośrednio na pracę większości załogi, a choć na papierze wydaje się fenomenalne, to musimy pamiętać, że może je dręczyć kilka wyzwań. Nie możemy bowiem zapominać o wysokiej złożoności samej integracji, potencjalnie wysokiego skomplikowania napraw polowych, konieczności zmian w szkoleniu personelu czy wysokich kosztów serwisowych. Są to jednak aktualnie głównie nasze domysły.

Czytaj też: Przetestowali lekarstwo na problemy wojska. TYPHOON 30 zmienia zasady współczesnej wojny

Planowana modernizacja systemu PESA w haubicy M109A7 Paladin to jednak sam w sobie istotny krok naprzód w unowocześnianiu zdolności artyleryjskich Armii USA. Poprzez poprawę precyzji, niezawodności i łatwości obsługi, Amerykanie dążą do zapewnienia swoim żołnierzom skutecznego i niezawodnego wsparcia ogniowego. Kluczem do sukcesu będzie jednak właściwe wdrożenie oraz szkolenie załóg, aby w pełni wykorzystali oni potencjał tej technologii.