Rewolucja w rozpoznaniu, czyli jak Armia USA uczyni z Bombardier Global 6500 platformę dronów szpiegowskich
Od dawna wiemy, że Armia Stanów Zjednoczonych zrobiła znaczący krok w kierunku rewolucji swoich zdolności wywiadowczych, nadzorczych i rozpoznawczych (ISR) wybierając firmę Sierra Nevada Corporation (SNC) do opracowania systemu High Accuracy Detection and Exploitation System (HADES). Ten program ma na celu przekształcenie odrzutowców biznesowych Bombardier Global 6500 w nowoczesne platformy do misji szpiegowskich, aby zapewniły one Armii USA maszyny powietrzne zupełnie nowej klasy. W trzecim kwartale 2024 roku firma SNC podpisała wstępny kontrakt z Armią USA, który opiewał na kwotę 93,5 miliona dolarów. Zawarto w nim opcję rozszerzenia do aż 991,3 miliona dolarów w ciągu najbliższych 12 lat i nie bierze się to znikąd, bo samoloty HADES mają zastąpić starzejącą się flotę samolotów szpiegowskich Armii USA, które zostały zaprojektowane w czasach zimnej wojny i teraz z trudem nadążają za wymaganiami współczesnych operacji w różnych domenach.
Czytaj też: Nadleci niezauważony i zrzuci na wrogów totalne zniszczenie. Zapomnij o Bayraktarze, teraz rządzi Anka-3
Sam w sobie samolot Bombardier Global 6500, który przyjmie szpiegowski osprzęt na pokład, jest znany ze swojej doskonałej wydajności jako odrzutowiec biznesowy i tym samym stanowi idealną bazę do szpiegowskiej roli. Powodów ku temu jest wiele, bo nowe samoloty szpiegowskie USA opracowane w ramach programu HADES będzie wyróżniać wysoka prędkość i okazały zasięg, zwiększona pojemność ładunkowa i wytrzymałość, a do tego rozszerzona wszechstronność. Oto jednak na początku 2025 roku dowiedzieliśmy się, że owoc HADES nie będzie pracował na swoją renomę samodzielnie. W swoich misjach szpiegowskich ma bowiem wykorzystać również drony i to w bardzo specyficzny sposób.
Armia USA chce teraz, aby Bombardier Global 6500 o zasięgu ponad 12000 km i wytrzymałości do 18 godzin nie tylko szpiegował “na własne skrzydło”, ale też wykorzystywał w tych misjach swoje własne drony. Plan co do tego jest prosty – najpierw samolot musi podlecieć w konkretny rejon, a następnie wystrzelić ze swojego pokładu drony na pułapie 12500 metrów i przy prędkości przelotowej wynoszącej 740 km/h. Ma więc pełnić funkcję statku-matki dla nieokreślonych bezzałogowców latających, które mają rozszerzyć zasięg jego wpływów oraz obniżyć ryzyko zestrzelenia przy zbliżaniu się w rejony strzeżone przez wrogie systemy przeciwlotnicze.
Czytaj też: Takich samolotów jeszcze nie było. Lotnictwo USA chce pokazać światu, jak zmienić lotnictwo na lepsze
Wiemy, że w ramach programu HADES Global 6500 zostanie dodatkowo wyposażony w zaawansowaną technologię umożliwiającą wdrożenie tzw. Launched Effects (LE), czyli właśnie dronów szpiegowskich. Nie jest to byle dodatek, bo operując na wysokości 12500 metrów i w temperaturach sięgających -54°C, drony muszą sprostać ekstremalnym warunkom. Dlatego zresztą wymogi Armii USA wymagają od nich trwałości i efektywności przy jednoczesnym ograniczeniu wagi do 820 kg dla wewnętrznych punktów montażowych i 270 kg dla zewnętrznych. Wiemy, że oprócz misji szpiegowskich, takie drony mogą też podejmować zadania stricte bojowe, realizując misje walki elektronicznej czy nawet zrzucając bomby na konkretne cele.
Czytaj też: Pędzą po niebie i szpiegują dla władz. Dystopijna rzeczywistość prosto z Tajwanu
Armia USA zamierza zaprezentować swoje zupełnie nowe zdolności A-ISR (Advanced Intelligence, Surveillance, and Reconnaissance) z użyciem dronów do 2026 roku fiskalnego. Program, będący aktualnie ciągle w początkowej fazie, zaliczył zresztą znaczące osiągnięcie w grudniu 2023 roku, kiedy to firma Bombardier Defense dostarczyła amerykańskim wojskowym pierwszy prototyp samolotu Global 6500.