W 2023 roku ludzkość przeprowadziła pierwszy test obrony planetarnej. Sonda DART wysłana z Ziemi uderzyła w powierzchnię planetoidy Dimorphos. Celem tego uderzenia było przetestowanie możliwości zmiany trajektorii lotu planetoidy, gdyby przyszło nam odkryć obiekt zmierzający bezpośrednio na spotkanie z Ziemią. Test okazał się całkowitym sukcesem. Okazało się, że w przypadku niewielkich planetoid takich jak Dimorphos, składających się z luźnego aglomeratu gruzu i pyłu kosmicznego, jesteśmy w stanie skutecznie wpłynąć na tor ich lotu.
Test przeprowadzony za pomocą sondy DART może prowadzić jednak do pewnej niepokojącej myśli. Jeżeli my jesteśmy w stanie zmienić kierunek lotu planetoidy, uderzając w jej powierzchnię sondą kosmiczną, to czy zderzenie dwóch planetoid nie może choćby nieznacznie zmienić trajektorii lotu planetoidy, która ma przelecieć w pobliżu Ziemi na trajektorię kolizyjną?
Czytaj także: Asteroida wielkości wieży Eiffle’a w 2029 roku zbliży się do Ziemi jak żadna do tej pory
Pytanie to jest dość ważne w przypadku planetoidy Apophis. Z tego co obecnie wiemy, 13 kwietnia 2029 roku Apophis zbliży się do naszej planety na odległość zaledwie 37 000 kilometrów. Można powiedzieć, że znajdzie się zatem w takiej samej odległości, w jakiej znajdują się wszystkie satelity geostacjonarne. W skali kosmicznej jest to niezwykle mała odległość, a trzeba pamiętać, że nie mówimy tu o planetoidzie podobnej do tej, która spadła nad Czelabińskiem w 2013 roku. Tamten obiekt miał bowiem zaledwie 19 metrów średnicy. Apophis według najlepszych szacunków ma 335 metry średnicy.
Skoro planetoida i tak już ma przelecieć bardzo blisko Ziemi, to nawet najmniejsza zmiana trajektorii lotu spowodowana zderzeniem z inną planetoidą teoretycznie mogłaby sprowadzić ją na nasze głowy.
Z tego też powodu naukowcy z University of Western Ontario postanowili sprawdzić, czy w ciągu najbliższych lat, do 2036 roku planetoida może zderzyć się z jakąkolwiek znaną człowiekowi inną planetoidą. Zadanie to wcale nie należało do najłatwiejszych. Badacze musieli bowiem precyzyjnie obliczyć tory lotu wszystkich 1,3 miliona znanych planetoid w Układzie Słonecznym, a następnie sprawdzić, czy w najbliższych latach nie zderzą się one z Apophis. Obliczenia, które zajęły dobre dwa lata, pozwoliły ustalić, że przestrzeń międzyplanetarna naprawdę jest duża i mimo tego, że „planetoid ci u nas pod dostatkiem” to żadna ze znanych planetoid w najbliższych latach nie zbliży się nawet do Apophis, a więc ryzyko nieoczekiwanej zmiany trajektorii jej lotu i zepchnięcia jej na kurs kolizyjny z Ziemią wynosi zero.
Czytaj także: Asteroida zwana „bogiem chaosu” przyspieszyła. Jest ryzyko, że uderzy w Ziemię
Oczywiście, gdyby ktoś się uparł, mógłby powiedzieć, że przecież wciąż nie odkryliśmy wszystkich planetoid w Układzie Słonecznym, a tym samym Apophis może zderzyć się z jedną z tych, których jeszcze nie zidentyfikowaliśmy. Naukowcy jednak przekonują, że szanse na tak duży zbieg okoliczności są tak małe, że nie ma co sobie nimi zaprzątać głowy. Jakby nie patrzeć, gdyby się człowiek miał przejmować takimi rzeczami, to równie dobrze mógłby się obawiać, że taka „nieznana planetoida” uderzy nie w Apophis, a po prostu w powierzchnię Ziemi.
Możemy zatem odetchnąć i spokojnie czekać na ten niezwykle rzadki przelot dużej planetoidy w pobliżu Ziemi. Być może nawet warto wybrać się wtedy w ten rejon świata, w którym ów przelot będzie widoczny gołym okiem z powierzchni Ziemi. Druga taka okazja za naszego życia może się nie zdarzyć.