Topniejąca Antarktyda to bajki? Niedawno z lądolodem stało się coś bardzo dziwnego

Nieustannie dochodzą do nas niepokojące informacje o topniejącym lądolodzie najzimniejszego kontynentu na Ziemi. Czy Antarktyda faktycznie się ociepla, a coraz większe fragmenty lodowców szelfowych zaczną się łamać i odrywać od lądu? Co do tego nie mamy wątpliwości, ale owe zjawiska mogą wywołać jeszcze jeden efekt, który zagra na korzyść świata. O czym dokładnie mowa?
Zdjęcie poglądowe

Zdjęcie poglądowe

Zmniejszenie się pokrywy lodowej na Antarktydzie może doprowadzić do odgięcia się podłoża skalnego kontynentu i wyniesienia lądolodu na większą wysokość bezwzględną, co przyczyni się do ponownej akumulacji śniegu i lodu. Do takich wniosków doszli niedawno naukowcy Berkeley Geochronology Center w Kalifornii pod kierownictwem Grega Balco.

Czytaj też: Antarktyda topnieje w zastraszającym tempie. Są też jednak dobre wieści

Na łamach The Cryosphere opublikowali oni wyniki badań kilku rdzeni lodowych pobranych z Antarktydy Zachodniej pomiędzy lodowcami Thwaites i Pope. Na podstawie analizy zawartości nuklidów kosmogenicznych opracowali historię rozwoju lądolodu w tym obszarze i wyodrębnili momenty, kiedy pokrywa lodowa była na tyle cienka, że oddziaływała z promieniowaniem kosmicznym.

Kay Peak N Ridge – miejsce poboru rdzeni lodowych / źródło: https://doi.org/10.5194/tc-17-1787-2023, CC-BY-4.0

Antarktyda miała kiedyś mniej lodu niż dzisiaj

Okazało się, że w badanym terenie 8000 lat temu miąższość lądolodu była o 35 metrów mniejsza, a następnie zaczęło jej stopniowo przybywać. Co mogło być tego powodem? Ruchy izostatyczne. Jest to mechanizm powodowany wychyleniami skorupy ziemskiej z jej pierwotnego położenia pod wpływem nacisku lub dodatkowego ciężaru np. lądolodu.

Czytaj też: Jak wyglądałaby Antarktyda bez lodu? Niezwykła mapa ukazuje prawdziwą rzeźbę ukrytego lądu

Większość trzonu skalnego Antarktydy znajduje się kilkaset metrów pod poziomem morza. Duży ciężar lodu wcisnął skorupę ziemską tutaj tak głęboko do wnętrza planety. Ubytek jakiejkolwiek masy lodowej może sprawić, że skorupa zacznie się odginać do góry. Następnie tak wyniesiony ląd z lądolodem znajdzie się na większej wysokości nad poziomem morza, gdzie temperatury są niższe, co przyczyni się do ponownego rozwoju warstwy lodu.

Profil lądolodu, który był badany radarem w 2019-20. Widoczne warstwy starszego lodu i punkty wierceń / źródło: https://doi.org/10.5194/tc-17-1787-2023, CC-BY-4.0

Takich cykli w historii Antarktydy mogło być więcej, ale ten, o którym donoszą naukowcy, dotyczy epoki geologicznej, w której żyjemy – holocenu. Pytanie zatem jest takie: czy izostatyczne odgięcie się trzonu skalnego faktycznie spowolni topnienie lodowców w tym regionie świata i podnoszenie się poziomu wód w oceanach? Tak, ale w dłuższej perspektywie czasowej. Badacze informują, że incydent podnoszenia się lądu po ubytku lodu trwał 3000 lat. Tak więc odkrycie dowodzi, że procesy geologiczne potrafią skutecznie regulować zasięgiem lądolodu i poziomem morza, tylko nie w takim szybkim tempie, żeby człowiek mógł poczuć pozytywny tego efekt.

Niemniej ruchy izostatyczne jeszcze odciskają swoje piętno po wycofaniu się lądolodu z Europy pod koniec plejstocenu. Skandynawia, Szkocja i północna Syberia podniosły się o kilkaset metrów w ciągu ostatnich 10 tys. lat.

PS – po więcej materiałów najwyższej jakości zapraszamy na Focus Technologie. Subskrybuj nasz nowy kanał na YouTubie!