Adolf Hitler nie do końca ufał samolotom. Jeśli już wchodził na pokład, wybierał raczej maszyny ze stałym podwoziem. Te z chowanym mogły sprawić fatalną niespodziankę. Walter Schellenberg, szef wywiadu SD, wspomina, że Hitler obawiał się również wody. Zawsze zachowywał się nerwowo, kiedy statek odbijał od brzegu. Ulubionymi środkami transportu wodza III Rzeszy były więc te, które mocno trzymały się ziemi: samochód i pociąg.
Kwatera na szynach
Już w latach 20. ubiegłego wieku czołowi politycy i dygnitarze podróżowali po Niemczech pociągami. Jednak w 1937 roku zostały skonstruowane nowe wagony dla pociągu, który był przeznaczony wyłącznie dla Hitlera. Führersonderzug „Amerika” – czyli pociąg specjalny wodza III Rzeszy – szybko stał się dla niego podstawowym środkiem transportu. Nazwa pociągu pochodziła od małej wioski we Francji. Hitler walczył w niej w czasie I wojny światowej. Kiedy do wojny przystąpiły Stany Zjednoczone, „Amerika” została przemianowana na „Brandenburg”.
Swoje pociągi specjalne mieli również najważniejsi hitlerowscy prominenci. I oni nadawali im własne nazwy. Himmler dysponował „Heinrichem”, Keitel miał „Afrikę”, Ribbentrop „Westfalen”, Göring zaś „Asien”. Ten ostatni odznaczał się zbytkownym wyposażeniem, które miało przyćmić nawet pociąg samego wodza. Ale do historii przeszła „Amerika”. We wrześniu 1939 roku została pierwszą Kwaterą Główną (Führerhauptquartier – FHQ) i w tym charakterze zadebiutowała podczas inwazji na Polskę.
Führersonderzug był właściwie miastem na kołach. Pomalowane na brunatno wagony ze spawanej stali ważyły do 60 ton. Zaraz za lokomotywą znajdował się specjalny Flakwagen, opancerzony wagon obrony przeciwlotniczej, który obsługiwało 26 żołnierzy. Za nim jechał wagon bagażowy i wykończona mahoniową boazerią salonka Hitlera. Stał w niej stół, wokół niego zaś obite czerwoną skórą krzesła. Częścią wyposażenia było radio i gramofon oraz telefony połączone z wagonem łączności. W tym pomieszczeniu panował zawsze półmrok – Hitler cierpiał na chorobę oczu, kazał więc opuszczać zasłony. Następny w kolejności jechał wagon konferencyjny, potem sypialnie, łaźnia, wagony personelu i restauracyjny.
Skład kończył drugi wagon przeciwlotniczy, przed którym jechały jeszcze bagażowy i przeznaczony dla prasy. Podróżował w nim m.in. fotograf wodza. „Amerika” zabierała kilkadziesiąt osób. „Podczas pierwszych trzech dni wojny powstała »Führerhauptquartier«, której skład, podział i struktura przez całą wojnę wcale się nie zmieniły. Hitlerowi stale towarzyszyli dwaj osobiści adiutanci (…), dwie sekretarki i dwaj służący” – wspominał Nicolaus von Below, adiutant ds. Luftwaffe. Oczywiście, przy wodzu było przede wszystkim dowództwo Wehrmachtu, szef kancelarii partyjnej NSDAP, obsługa prasowa i ochrona, a także kucharze, kamerdynerzy, pomoc kuchenna, zmywacze, kelnerzy, sekretarki, szyfranci i łącznościowcy.
Führerhauptquartier była nie tylko miejscem, ale instytucją państwową III Rzeszy. Nazwa ta obejmowała różne punkty dowodzenia, z których Adolf Hitler jako naczelny wódz oficjalnie sprawował władzę podczas II wojny światowej. We wrześniu 1939 roku był to pociąg, z czasem zaś potężne betonowe kompleksy, jak choćby słynny Wilczy Szaniec w Gierłoży.
Tajna wizyta w uzdrowisku
Zmierzchało, gdy 3 września 1939 roku Hitler przybył z całą swoją świtą na dworzec kolejowy Anhalter w Berlinie. Führer zaplanował podróż na wcześniejszą porę, ale plany pokrzyżowały mu Anglia i Francja, które tego dnia wypowiedziały Niemcom wojnę. Na peronie czekał już Führersonderzug, z wielkiej lokomotywy buchała para, podekscytowanym kolejarzom udzieliła się atmosfera napięcia. Dokładnie o godz. 21.00 semafory dały sygnał do odjazdu i „Amerika” ruszyła na wschód. Następnego dnia o 1.46 pociąg dotarł do Bad Polnitz, czyli Połczyna Zdroju. Niemal tuż za „Ameriką” przyjechał tzw. pociąg ministerialny, wiozący Reichsführera SS Heinricha Himmlera.
Na wytyczonej trasie została wzmocniona straż, ze względów bezpieczeństwa pracownicy kolei dowiadywali się o wizycie pociągu specjalnego zaledwie na godzinę, dwie przed jego przyjazdem. W Połczynie czekała już ochrona Führera i choć ruchu cywilnych pasażerów jakoś specjalnie nie ograniczono, wokół dworca, w promieniu 500 metrów, została utworzona zamknięta strefa. Po obu stronach peronów nie mogły leżeć żadne podejrzane przedmioty: paczki, walizki, pudła. Policja, członkowie SA i SS sprawdzali zaparkowane w pobliżu pojazdy, wszystko musiało być pod kontrolą. Pasażerowie dwóch pociągów specjalnych spędzili noc w wagonach otoczonych kordonem SS. W ten sposób Połczyn Zdrój stał się pierwszym przystankiem FHQ w czasie kampanii wrześniowej.
Rano, po dziewiątej, Hitler ruszył opancerzonym mercedesem w kolumnie samochodów na inspekcję wojsk w pobliżu linii frontu. Tak miały wyglądać także kolejne dni. „Hitler zachowywał się tak, jakby trwały manewry wojskowe. Prawie codziennie jeździł w opancerzonym wozie zwiadowczym po lasach i innych terenach” – to relacja Heinza Lingego, zaufanego kamerdynera przywódcy III Rzeszy. 5 września samochody pojechały na wschód, w kierunku Wisły. Koło Komierowa Hitler spotkał się z generałem Güntherem von Kluge, dowódcą 4. Armii. Zjadł z żołnierzami obiad z kuchni polowej i ruszył w kierunku Bydgoszczy.
W tym czasie jego „Amerika” i „Heinrich” Himmlera wyjechały z dworca w Połczynie Zdroju, żeby dotrzeć do niewielkiej stacji Plietnitz. Po drodze spotkała ich nieprzyjemna niespodzianka. W pobliżu Koronowa, około dwóch kilometrów od kolumny, spadły bomby 42. Eskadry Rozpoznawczej Wojska Polskiego, która atakowała oddziały Guderiana. „Sądzi się, że Polacy dostrzegli kolumnę Führera – zanotowała Christa Schröder, sekretarka Hitlera. – To naturalnie duży bodziec dla żołnierzy, o kolosalnym moralnym znaczeniu, widzieć Führera w strefie zagrożenia. Ja jednak jestem zdania, że niebezpieczeństwo, na jakie naraża się Hitler, jest zbyt duże”.
Nie był to jednak koniec niespodzianek tego dnia. Kiedy Führer ze swoimi dygnitarzami dotarł do „Ameriki”, okazało się, że Ministerstwo III Rzeszy – taki zwyczaj funkcjonował w czasie pokoju – poinformowało zagranicznych dyplomatów przebywających w Niemczech, że głowa państwa jest w Połczynie. Adiutant zaproponował wściekłemu Hitlerowi, żeby przesunąć pociąg około 15 km na południe. Tam, zamaskowany w lesie, w Starej Łubiance, stał w nocy z 4 na 5 września. Tej samej nocy w Warszawie trwała ewakuacja rządu oraz złota Banku Polskiego.
Miasto pod specjalnym nadzorem
Kolejny dzień w „Americe” wyglądał podobnie. Hitler udał się na przegląd swoich oddziałów. W Plewie spotkał się z gen. Heinzem Guderianem. Jego dywizja nacierała w kierunku Grudziądza, aby po przekroczeniu Wisły połączyć się z wojskami w Prusach Wschodnich. Wieczorem „Amerika” i „Heinrich” dotarły do Gross Born – Bornego Sulinowa.
Do dzisiaj to jedno z najciekawszych i najbardziej tajemniczych miejsc związanych z II wojną światową. W latach 1934–1936 zbudowano tu miasteczko wojskowe, które stanowiło zaplecze dla poligonu Szkoły Artylerii Wehrmachtu. Przed kampanią wrześniową ćwiczyły w nim jednostki dywizji pancernej gen. Guderiana. Szkoliły się tu również oddziały korpusu afrykańskiego generała Erwina Rommla. Podczas wojny w pobliżu miasteczka istniał obóz jeniecki dla oficerów Oflag II Gross Born. Więziony był tam m.in. Leon Kruczkowski, pisarz i dramaturg. Miasto miało odpowiednie zaplecze, zarówno wojskowe, jak i „rekreacyjne”.
Już po zakończeniu wojny, w 1945 roku, Borne Sulinowo zostało wymazane z map. Zajęte bez walki, funkcjonowało jako baza jednostek Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej. Kiedy w 1993 roku „wróciło” do Polski, zaczęły krążyć wokół niego niesamowite pogłoski. Opowiadano, że pod miastem znajdują się, zbudowane jeszcze przez Niemców, podziemia, które potem rozbudowali Rosjanie. Badania nie potwierdziły tych rewelacji, Borne Sulinowo pojawiało się jednak przez wiele lat na wszelkich „giełdach informacji” poszukiwaczy tajemnic historii; dzisiaj jest atrakcyjnym miejscem do wypoczynku nad jeziorem.
Himmler pada na pysk
W Bornem Hitler został dwa dni, czekał tu na rozstrzygnięcie bitwy w rejonie tzw. korytarza pomorskiego, którego charakter przedwojenna niemiecka propaganda akcentowała jako rejon oddzielający Prusy Wschodnie od reszty Niemiec. W tym czasie, w nocy z 6 na 7 września Warszawę opuścili rząd RP i Naczelny Wódz ze swoim sztabem oraz prezydent RP Ignacy Mościcki. 7 września decyzją majora Sucharskiego nastąpiła kapitulacja załogi Westerplatte.
Hitler codziennie rano o dziewiątej wysłuchiwał raportu o sytuacji na froncie. „System informacyjny i łącznościowy w specjalnych pociągach działał zadziwiająco sprawnie – wspominał Schellenberg. – Mieliśmy wszelkie ułatwienia telegraficzne i radiowe i na każdej stacji mogliśmy się natychmiast skontaktować z administracyjnymi urzędami Rzeszy”. Łączność radiowa nie zawsze jednak funkcjonowała sprawnie, co powodowało wiele niedogodności. Istniało ryzyko podsłuchu. Podróżujący „Heinrichem” Schellenberg zwracał również uwagę, że „stukot maszyn do pisania i głosy dyktujących stwarzały hałas niemal nie do zniesienia w czasie postoju pociągu; hałas ten stawał się zupełnie do zniesienia, gdy pociąg był w ruchu”.
Po dziesięciu dniach życia w pociągu Christa Schröder, sekretarka Hitlera, jakby nie widząc, że trwa już wojna, narzekała na jednostajne życie. „Upał jest prawie nie do wytrzymania, wręcz potworny. Słońce praży cały dzień, a my jesteśmy w przedziałach bezbronne wobec tropikalnego upału. Ja wręcz spuchłam, naprawdę wyglądam okropnie” – pisała do przyjaciółki.
Powody do narzekań mieli też znacznie ważniejsi pasażerowie. Świadczy o tym historia zanotowana przez Schellenberga. 8 września pociągi specjalne skierowały się na południe ku Illnau, czyli Jełowej, i po drodze zatrzymały się w okolicach Poznania. Na 11.30 była zaplanowana narada u Hitlera. „Pociąg stał na otwartej przestrzeni i dolny stopień wagonu znajdował się wysoko nad ziemią. Kierownik pociągu umieścił pod drzwiami wagonu skrzynię, aby zmniejszyć tę lukę. Kiedy Himmler wyszedł z wagonu, gapiąc się krótkowzrocznie przez swoje pince-nez, ujrzałem, jak nagle stopa grzęźnie mu w pudle, a on sam pada twarzą na ziemię, rozsypując pince-nez, rękawiczki i czapkę na wszystkie strony”. Następnego dnia rozpoczęła się bitwa nad Bzurą.
Kolejowe schrony na terenie Polski
„ANLAGE SÜD” – Stępina–Cieszyna i Strzyżów (pow. strzyżowski, woj. podkarpackie)
Przez dwa dni rolę FHQ pełniło w sierpniu 1941 roku Stanowisko Dowodzenia Anlage Süd – „Obszar Południe”. Hitler spotkał się w nim z Mussolinim. Tutejszy kompleks schronowy składał się z dwóch zespołów, ale trzonem każdego był tunel kolejowy, w którym można było ukryć pociąg. Zaplecze techniczne zapewniało zasilanie, wentylację i ogrzewanie. Schrony powstały w ramach przygotowań do wojny ze Związkiem Radzieckim. Przy ich budowie pracowało ponad cztery tysiące robotników. W Stępinie-Cieszynie został wybudowany betonowy schron kolejowy. Jego wymiary są imponujące: 382,6 m długości, 14,6 m szerokości i 8,76 m wysokości. Płyta fundamentowa ma 2 m grubości. Kanały instalacyjne, które łączyły go ze schronami technicznymi, biegły pod rzeką Stępinką. Budowniczym należy się uznanie, bo jeszcze trzydzieści lat temu można było nimi przejść suchą nogą.
W Strzyżowie natomiast tunel kolejowy został przebity pod Żarnowską Górą i miał długość 465 m. Po obu stronach zamykały go stalowe wrota w betonowych przegrodach. Mimo wielkich nakładów „Obszar Południe” nie został wykorzystany przy ataku na ZSRR, miał stać się później poligonem doświadczalnym broni rakietowej. Dziś można oba schrony zwiedzać, wyjątkowe wrażenie robi ten w Stępinie-Cieszynie. Z lotu ptaka wygląda jak wielka betonowa gąsienica z innego świata, sunąca przez pola i osiedla domków.
Kompleks Stępina–Cieszyna (pow. strzyżowski, woj. podkarpackie) składa się ze schronu tunelowego dla pociągu, schronów bojowych, schronu biernego i bierno-bojowego. Do zwiedzania udostępniany jest w każdą sobotę i niedzielę w okresie od 1 maja do 31 października w godz. 12.00–18.00, wyłącznie w towarzystwie przewodnika. Wizyty w innym terminie trzeba uzgadniać pod nr. tel. (17) 27 77 110.
Tunel schronowy w Strzyżowie (woj. podkarpackie) położony jest nieopodal tamtejszej stacji PKP. W okresie od maja do września można go zwiedzać tylko po wcześniejszym uzgodnieniu telefonicznym – tel. (17) 27 68 560. Podczas miesięcy wakacyjnych (lipiec–sierpień) tunel jest dostępny dla zwiedzających od wtorku do piątku w godz. 9.00–17.00 oraz w niedziele w godz. 10.00–18.00.
„ANLAGE MITTE” – Jeleń i Konewka w pobliżu Tomaszowa Mazowieckiego, (pow. tomaszowski, woj. łódzkie)
Są to dwa zespoły schronów. Wokół budowli narosło wiele mitów, według Ryszarda Badowskiego podobno ukryto w nich Bursztynową Komnatę. Choć przeznaczenie budowli nie zostało do końca wyjaśnione, schrony służyły do ochrony pociągów specjalnych. Oprócz głównego schronu dla pociągu sztabowego powstawały również bunkry przeznaczone dla stacji uzdatniania wody, siłowni, kotłowni i magazynów. Główny obiekt kompleksu, betonowy tunel ma ponad 380 metrów długości i 9 metrów wysokości. Nigdy nie został jednak wykorzystany zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Na polecenie ministra Rzeszy Alberta Speera ulokowano w nim warsztaty i przemysłowe linie produkcyjne. Dziś również nie stają tu pociągi. Konewka jest atrakcją turystyczną i miejscem, gdzie spotykają się miłośnicy historii. Również trzon kompleksu w Jeleniu stanowił tunel, który miał chronić pociąg specjalny „Amerika”.
Schron w Konewce (pow. tomaszowski, woj. łódzkie) czynny jest dla zwiedzających w następujących porach: lipiec i sierpień – od poniedziałku do piątku w godz. 10.00–18.00, a w soboty i niedziele w godz. 10.00–19.00; maj, czerwiec, wrzesień i październik – codziennie (oprócz poniedziałków) w godz. 10.00–18.00; w okresie listopad–kwiecień tylko w soboty i niedziele w godz. 10.00–16.00.
Schron w Jeleniu (gmina Tomaszów Mazowiecki, pow. tomaszowski, woj. łódzkie) jest ogólnie dostępny, co powoduje, niestety, jego postępującą dewastację.