Obecnie wyróżnia się siedem kontynentów. Są to: Afryka, Ameryka Południowa, Ameryka Północna, Antarktyda, Australia, Azja i Europa. Za około 200 milionów lat liczba ta spadnie natomiast do… jednego. O szczegółach tych zmian Mitchell pisze w swojej książce pt. The Next Supercontinent.
Czytaj też: Niewidzialna bariera biegnąca przez Indonezję. Czym jest linia Wallace’a?
Autor zwraca uwagę nie tylko na przyszłość – w tym przypadku dość odległą, szczególnie z punktu widzenia człowieka. Bierze także pod lupę geologiczną historię Ziemi, sięgając około 300 milionów lat wstecz, kiedy to istniał superkontynent zwany Pangeą. Nie zapomina też o istniejącej miliard lat temu Rodinii, czy też Kolumbii sprzed dwóch miliardów lat. Centrum Pangei przypadało na obszar dzisiejszej Afryki. W przypadku Rodinii znajdowało się ono w obrębie Ameryki Północnej i Grenlandii, natomiast w czasach Kolumbii – wokół tego, co obecnie nazywamy Syberią.
Prowadzenie tego typu badań stanowi nie lada wyzwanie, ponieważ trzeba działać zarówno w terenie, jak i korzystać z zaawansowanych symulacji. Na podstawie zebranych próbek można dowiedzieć się, jak i kiedy formowały się wybrane skały. Z kolei modele pokazują, jak płaszcz reguluje relacje między skorupą a jądrem Ziemi. Istnienie superkontynentów jest powiązane z ruchem płaszcza, ponieważ to właśnie on transportuje wewnętrzne ciepło naszej planety ku górze, gdzie jest uwalniane przez skorupę.
Ziemskie kontynenty już wielokrotnie się ze sobą łączyły i rozdzielały. To naturalny cykl geologiczny naszej planety
Wygląda na to, że im wyższa temperatura, tym większa szansa, że kontynenty będą dryfowały w kierunku obszarów o niższej temperaturze płaszcza. Takie obszary można spotkać tam, gdzie płyty oceaniczne doświadczają subdukcji. Kontynenty będą się do siebie powoli zbliżać, by po upływie milionów lat doprowadzić do zderzenia. Tak powstanie nowy superkontynent. Rzeczone przyciąganie zostanie natomiast zatrzymane, gdy na liniach brzegowych superkontynentu powstaną nowe strefy subdukcji. Rozgrzany płaszcz zacznie się unosić, rozpoczynając kolejny cykl rozpadu superkontynentu na kilka mniejszych.
Zapewne ludzi nie będzie już na Ziemi, gdy takie wydarzenia będą miały miejsce. Nie muszą one jednak stanowić zagrożenia dla potencjalnych form życia zamieszkujących wtedy naszą planetę. Podobne cykle występowały już w przeszłości, ale ich postępowanie jest na tyle powolne, że nie dochodzi do gwałtownych zmian, a organizmy mają czas na przystosowanie się do nowych warunków.
Czytaj też: Kleszcze – fakty i mity. Podpowiadamy, jak się przed nimi bronić
Mitchell twierdzi, że nowy kontynent – zwany przez niego Amazją – będzie owocem fuzji Ameryki i Eurazji na obszarze zajmowanym obecnie przez Ocean Arktyczny. Nie wszyscy eksperci są tego samego zdania, ponieważ niektórzy naukowcy przekonują, iż połączenie może mieć miejsce gdzie indziej, na przykład na Atlantyku bądź Pacyfiku. Kto będzie miał rację? Tego niestety się nie dowiemy, ponieważ ludzie musieliby przetrwać na Ziemi rekordowo długo (przynajmniej jak na ssaki).