Niekiedy tak się zdarza, że pisarze świadomie uciekają od konkretnych ram czasoprzestrzennych. I nie idzie mi tu o literaturę SF i fantasy. Nie mam też na myśli książek pokroju „Podróży Guliwera” czy „Przygód Robinsona Kruzoe”, gdzie prezentowane są bądź światy wymyślone (jak zrodzone z wyobraźni lądy i państwa u Swifta), bądź istniejące jedynie przypuszczalnie (jak zagubiona wyspa u Defoe). Chodzi o narracje, które świadomie uogólniają szczegóły historyczne, społeczno-polityczne oraz kulturowe poprzez ich nader nieprecyzyjne przedstawienie. W takich książkach akcja dzieje się jakby „nigdzie i wszędzie” – a ma to na celu uniwersalizację przesiania opowieści. Takie historie nazywane są parabolicznymi i (niczym przypowieści w Nowym Testamencie lub mity) mają na celu prezentację ważnych prawd albo też poglądów filozoficznych czy myśli bliskich danym pisarzom.
Oto więc „Nie-Boska komedia” Zygmunta Krasińskiego. Czy akcja tego romantycznego dramatu dzieje się w Polsce, w dawnej szlacheckiej Rzeczypospolitej, tylko dlatego, że autor był polskim arystokratą? I kiedy się dzieje? Bo przecież nie ma w tekście precyzyjniejszych odniesień. Niby pewne realia – jak obyczajowość, stroje czy język postaci – wydają się bliskie czasom powstania tekstu (lata 30. XIX wieku). Niby wydarzenia przywołują pamięć o rewolucji francuskiej z końca wieku XVIII. Jednak świat przedstawiony w dramacie jest naszkicowany ogólnikowo. Choć jedna aluzja jednak pada: arystokraci bronią się przed rewolucjonistami w Zamku Świętej Trójcy, a to przypomina nazwę twierdzy (Okopy Świętej Trójcy), którą naprawdę w 1692 r. wzniósł u ujścia Zbrucza do Dniestru hetman Stanisław Jan Jabłonowski. Po przejściowej utracie Kamieńca Podolskiego i części Podola w 1672 r., Okopy były niczym forpoczta obronna Rzeczypospolitej wobec tureckiej potęgi. Ale tych kontekstów w dramacie nie ma – idzie tu raczej o wspominane symboliczne znaczenie. Twierdza w „Nie-Boskiej” jest ostatnim bastionem starego świata, dawnych ustrojowych i cywilizacyjnych porządków, tak jak Okopy Jabłonowskiego były graniczną pozycją obronną na ówczesnych, mocno już okrojonych, Kresach Rzeczypospolitej.
Również w „Procesie” Franza Kafki miejsce akcji jest enigmatyczne. Zdarzenia powieściowe rozgrywają się w mieście europejskim, nazywanym po prostu Stolicą. Niektórzy chcą w nim widzieć czeską Pragę. Po pierwsze dlatego, że sam autor – czeski Żyd piszący po niemiecku – niemal całe życie mieszkał, uczył się i pracował właśnie w grodzie nad Wełtawą. Po drugie zaś niektóre realia sugerują podobieństwa: labirynt ulic i uliczek położonego nad rzeką miasta miałby być odwzorowaniem gęstej zabudowy Pragi, a górujący nad miastem zamek z potężną katedrą miałby swój pierwowzór w Hradczanach i tamtejszym kościele katedralnym świętych Wita, Wacława i Wojciecha.
Ale Kafka odrealnia przestrzeń w swej powieści właśnie po to, by nie wiązać jej z jednym konkretnym miejscem. Jego powieść jest wszak traktatem o samotności i wyalienowaniu jednostki ludzkiej, o jej zagrożeniach – egzystencjalnych, systemowych czy wręcz totalitarnych, jakie niosą porządki XX-wiecznego świata A są to zagrożenia powszechne. Artysta nie utożsamia ich z jednym czy drugim konkretnym państwem ani politycznym ustrojem. Jego książka opowiada bowiem o kondycji współczesnego człowieka w ogóle.
Natomiast w „Dżumie” Alberta Camusa co prawda miejsce akcji zostaje podane – rzecz dzieje się w algierskim Oranie – ale znów pisarz nie określa dokładnie czasu akcji. Jak zapisuje – opisane wypadki dzieją się „w 194… roku”. Ów „bezczas” sugeruje, że znów nie idzie o opis historii miasta i rzeczywistej reakcji orańskiego społeczeństwa na kilkumiesięczny atak epidemii, tylko o opowiedzenie historii umownej, niosącej głęboko metaforyczne sensy. Dlatego też główni bohaterowie powieści (dr Rieux, Rambert, Tarrou czy Grand) nie tyle są intrygującymi postaciami literackimi, psychologicznie i osobowościowo skomplikowanymi, ile typowymi protagonistami, czyli „nosicielami idei”. To raczej ich stosunek do świata i postawa wobec zarazy – która może znaczyć przenośnie wojnę, okupację, śmierć czy po prostu zło jako takie – są tak naprawdę najważniejsze.