Satelity obserwujące Ziemię od kilkunastu lat zauważają powstawanie na Oceanem Spokojnym obszarów, w których temperatura wody jest znacznie wyższa niż w otoczeniu. Szybki wzrost temperatury wody powoduje daleko idące zmiany i obumieranie całych ekosystemów morskich. Nic zatem dziwnego, że od kilku lat naukowcy starali się wyjaśnić przyczyny powstawania tych szczególnie ciepłych obszarów na oceanie.
Z pewnością jednak nikt się nie spodziewał, że za pogorszenie sytuacji mogą odpowiadać… działania podejmowane na rzecz ochrony klimatu. Międzynarodowy zespół naukowców wykorzystał zaawansowane symulacje komputerowe do przeanalizowania sytuacji, w tych częściach oceanów, gdzie temperatura wzrosła najbardziej i doszedł do wniosku, że za obecną sytuację odpowiadają działania mające na celu obniżenie emisji aerozoli w Chinach.
Czytaj także: Z oceanem dzieje się coś niepokojącego. Nagranie NASA nie pozostawia wątpliwości
Cząstki tworzące aerozole emitowane przez fabryki oraz elektrownie, odbijają część promieniowania słonecznego, które w przypadku ich braku odbijałoby się dopiero od powierzchni wody. Gdy faktycznie udało się zredukować poziom emisji, liczba cząstek w atmosferze nad oceanem spadła, a tym samym większa ilość promieniowania słonecznego zaczęła docierać do oceanu, skutecznie go ogrzewając. Na pewnych obszarach mamy zatem do czynienia z efektem synergii. Z jednej strony rosnące średnie temperatury atmosfery Ziemi wzmacniane są przez lokalnie docierającą do powierzchni oceanu większą ilość promieniowania słonecznego. Oba czynniki skutecznie ogrzewają ocean.
Co ciekawe, do ustalenia przyczyny należało także uwzględnić cyrkulację powietrza w atmosferze, aby sprawdzić, jak poziom emisji aerozoli w kontynentalnych Chinach może wpływać na temperatury na północno-wschodnim rejonem Oceanu Spokojnego. Co więcej, brak aerozoli mógł także wpłynąć na zmniejszenie prędkości wiatrów wiejących w różnych rejonach Pacyfiku. Wiatry potencjalnie mogły wyrównywać temperatury na większym obszarze. Gdy jednak przestały wiać, w określonych miejscach temperatury wzrastały znacznie bardziej, bowiem ciepło nie miało jak z nich uciekać.
Czytaj także: Jeśli nie zatrzymamy ocieplenia, poziom mórz wzrośnie nawet o 10 metrów. Punkt krytyczny w 2060 roku
W tym celu naukowcy skorzystali z istniejących już modeli klimatycznych, których zadaniem było przewidywanie temperatur na Oceanie Spokojnym. Następnie w danych wejściowych zmieniano poziom emisji aerozoli w Chinach i sprawdzano, jak takie zmiany wpływają na temperatury. To właśnie modele wykazały, że wraz ze spadkiem poziomu emisji w Państwie Środka, powinien pojawić się wzrost temperatur wody w północno-wschodniej części Pacyfiku. Warto tutaj zauważyć, że zmiany wprowadzone po 2010 roku w Chinach były istotne. Jak podają instytuty badawcze w latach 2006-17 udało się tam ograniczyć emisję dwutlenku siarki o blisko 70 procent. Jak teraz widać, miało to także swoje negatywne konsekwencje.
Z jednej strony można powiedzieć, że to dało się przewidzieć, skoro modele wyraźnie pokazują właśnie takie działanie aerozoli. Z drugiej jednak trzeba pamiętać, że klimat to niezwykle skomplikowany system naczyń połączonych, w którym przewidzenie wszystkich skutków naszych działań jest praktycznie niemożliwe. Jeżeli nie uwzględnimy możliwie największej liczby czynników i sprzężeń zwrotnych pomiędzy różnymi aspektami klimatu, nigdy nie przewidzimy wszystkich możliwych konsekwencji. Z drugiej jednak strony, jeżeli nie będziemy robili nic, to ocieplenie będzie postępowało w kierunku, w którym niepewność dotycząca skutków zmian będzie jeszcze większa.