Sześć żywych skamieniałości. Stabilomorfy, które nie zmieniły się od milionów lat

Przetrwa tylko ten, kto szybko się zmienia – głosi jedno z praw ewolucji. A jednak są organizmy, które się do niego nie stosują i od dziesiątków milionów lat wyglądają niemal tak samo. Jak im się to udaje?

„Wdrapałem się na górny pokład kamieniołomu. To tam znalazłem pierwszą z serii skamieniałości, których stan zachowania był absolutnie wyjątkowy. Nikt na świecie czegoś takiego nie widział” – tak dr Błażej Błażejowski z Instytutu Paleobiologii PAN w Warszawie opowiada o badaniach, jakie prowadził wraz z dr. Adrianem Kinem w skałach kamieniołomu Owadów-Brzezinki. Obaj naukowcy wybrali się tam, by szukać skamieniałości amonitów – dalekich krewnych ośmiornic i kałamarnic, którzy pływali w morzach ery dinozaurów. Jednak znaleźli coś, czego się nie spodziewali. Były to szczątki skrzypłoczy – morskich bezkręgowców, zaliczanych do tej samej grupy, co pajęczaki. Choć ich skamieniałości pochodziły sprzed blisko 148 mln lat, wyglądały niemal identycznie jak zwierzęta, które dziś licznie zamieszkują wschodnie wybrzeża Ameryki Północnej. „Nie ma żadnych istotnych różnic w wyglądzie między skrzypłoczami ze skał Owadowa-Brzezinek a tymi dzisiaj żyjącymi w USA” – mówi dr Błażejowski.

To zaś oznaczało, że przystosowania tych niepozornych morskich stworzeń pozwoliły im bez szwanku przetrwać ten sam kryzys życia na Ziemi, który 66 mln lat temu zmiótł ze sceny zarówno dinozaury, jak i amonity. W dodatku skrzypłocze – inaczej niż pradawne ssaki czy ptaki, które również przeżyły to masowe wymieranie – nie zmieniły się wiele od tego czasu. Wciąż zachowują niemal taką samą budowę i prowadzą identyczny tryb życia.

To wydawało się tak niesamowite, że zdaniem polskich paleontologów wymagało utworzenia nowego terminu naukowego. „Dotychczas używane pojęcie »żywa skamieniałość« było niejasne. Wprowadzony przez nas termin »stabilomorf« jest bardzo precyzyjny” – wyjaśnia dr Błażejowski. Chodzi o organizmy, których budowa jest na tyle stabilna, że pozwala im przetrwać co najmniej jedno masowe wymieranie lub globalny kryzys życia na Ziemi. Takie zwierzę lub roślina musi występować w dzisiejszych środowiskach i należeć przynajmniej do tego samego rodzaju, co poprzedzające je w czasie organizmy kopalne.

Jak stabilomorfy potrafią żyć i nie zmieniać się w świecie, którym rządzi bezwzględna zasada ciągłego wyścigu zbrojeń? W każdym przypadku odpowiedź na to pytanie może być nieco inna.

Skrzypłocz

To jemu dr Błażej Błażejowski i dr Adrian Kin przyznali tytuł najbardziej klasycznego stabilomorfa. Na pierwszy rzut oka, głównie z powodu twardego pancerza, przypomina jakiegoś dziwacznego skorupiaka. To wrażenie utrwaliło się w jego angielskiej nazwie: horseshoe crab, czyli krab podkowiasty. Tymczasem skrzypłocz ma tyle wspólnego z krabem, co i z pszczołą. Wszystkie te trzy organizmy należą bowiem do dużej grupy stawonogów. Dalej już jednak ich drogi się rozchodzą. Pszczoła to owad, krab – skorupiak, a skrzypłocz wraz z pająkami należy do grupy szczękoczułkowców.

Historia ewolucyjna skrzypłoczy sięga 450 mln lat wstecz. A rodzaj Limulus, który żyje do dziś, pojawił się około 300 mln lat później. Źródła jego sukcesu leżą przede wszystkim w tym, że skrzypłocze potrafią żyć w niezwykle zróżnicowanych środowiskach. Choć najlepiej się czują w wodzie pełnosłonej, to dobrze sobie radzą także w warunkach obniżonego zasolenia, a niekiedy nawet w wodzie słodkiej. Bez szwanku znoszą temperatury od 1 do 30 stopni Celsjusza. Nie wybrzydzają przy posiłkach: polują na rozmaite drobne zwierzęta, w tym ślimaki i małże, ale chętnie zajadają się padliną. Nie gardzą także glonami i innymi roślinami.

Słyną także z dużej odporności. „Ponieważ ich krew do przenoszenia tlenu wykorzystuje związki miedzi, a nie żelaza, to ma niebieski kolor. Intensywnie reaguje na nawet najmniejsze ilości toksyn bakterii, tworząc widoczne gołym okiem skupiska” – opowiada dr Błażejowski. Do dziś wykorzystuje się to w medycynie do sprawdzania, czy narzędzia chirurgiczne albo szczepionki nie są skażone mikrobami. Samym skrzypłoczom taka krew zapewnia ogromną odporność. Te zwierzęta po prostu nie chorują.

 

Przekopnica

Wystarczy w kwietniu wybrać się w Polsce na wiosenne rozlewiska, by natrafić na zwierzę, które na Ziemi pojawiło się wraz z dinozaurami i żyje do dziś w mało zmienionej formie. To przekopnica (Triops) – niepozorny skorupiak, który dorasta co najwyżej do 10 cm długości. Jej przepis na przetrwanie to prawdopodobnie duża wytrzymałość. Gdy zbiornik wodny zamieszkiwany przez przekopnice zaczyna wysychać, zwierzęta te składają jaja przygotowane do przezimowania. Są one odporne na wysychanie i przemarznięcie. Rozwijają się dopiero, gdy zaleje je wiosenna woda. Potrafią przetrwać kilka dni bez dostępu do tlenu. Skorupiaki, które się z nich wyklują, są bardzo żarłoczne i szybko rosną. Chętnie polują, zjadając zarówno drobne larwy owadów, ikrę ryb czy rozwielitki, jak i dorównujące im wielkością kijanki. Potrafią żywić się też roślinami i resztkami pożywienia unoszącymi się w wodzie.

Przekopnice słyną też z elastyczności rozrodczej. Naukowcy z University of Hull w Wielkiej Brytanii twierdzą, że w niektórych populacjach przekopnic można napotkać samce i samice, które rozmnażają się dość tradycyjnie. Natomiast w innych rejonach dominują osobniki hermafrodytyczne, czyli posiadające zarówno męskie, jak i żeńskie narządy rozrodcze. Ich jaja mogą być zapładniane przez bardzo nielicznie obecne w takich populacjach samce. A w braku męskiego partnera hermafrodytyczna przekopnica potrafi zapłodnić sama siebie!

Miłorząb

Liście tego drzewa nie cieszą się zainteresowaniem szkodników. Miłorząb jest także wyjątkowo odporny na zanieczyszczenia środowiska, dzięki czemu świetnie sobie radzi w miastach. Jego korzeniom ukrytym pod asfaltem nie przeszkadza niedobór tlenu ani nadmiar soli.

Być może to te cechy pozwoliły miłorzębom przetrwać blisko 170 mln lat. Tyle bowiem liczy najstarsza skamieniałość rodzaju Gingko, znaleziona w Chinach. Od dzisiejszych różni się nieco kształtem liścia i liczbą nasion na szypułkach. Ich wygląd wskazuje jednak, że zapewne już wtedy zewnętrzna część nasion, tak jak u dzisiejszego gatunku, po dojrzeniu stawała się mięsista i wydzielała cuchnący zapach. Prof. Peter Crane z Yale University porównuje go do odoru wymiocin. „Prawdopodobnie ten zapach jest lub był atrakcyjny dla zwierząt, które rozsiewały nasiona. Interesujące pytanie brzmi, czy te stworzenia wciąż gdzieś się kręcą? A może wymarły?” – zastanawia się uczony.

Jeśli amatorzy nasion miłorzębu rzeczywiście wyginęli i przestali je rozsiewać, wytłumaczyłoby to spadek liczebności tego gatunku przez ostatnie tysiące lat. Ten niekorzystny kierunek udało się wyhamować, gdy urodę i lecznicze właściwości drzewa docenił człowiek. Ok. tysiąca lat temu miłorzęby zaczęto hodować w Chinach. Kilkaset lat później stały się popularne w Korei i Japonii. A w XX w. miłorzęby podbiły miasta na całym świecie.

Araukaria

Araukaria swój oręż nosi na każdej gałęzi. To sztywne, twarde i silnie kłujące liście, które gęsto pokrywają grube konary. Być może to one chroniły je przed żarłocznymi roślinożernymi zauropodami. Lasy araukariowe bowiem obficie porastały lądy w czasach dinozaurów. Dowodzą tego znaleziska z argentyńskiej Patagonii. Około 160 mln lat temu wybuch wulkanu pogrzebał tam całą puszczę. Przysypane popiołem pnie i szyszki araukarii doskonale zachowały się jako skamieniałości. Dzięki nim wiemy, że wielkie wymieranie sprzed 66 mln lat, które zniszczyło dinozaury, nie zmieniło zbytnio tych drzew. Dziś mamy ich 19 gatunków. Wszystkie przetrwały na lądach powstałych z rozpadu południowego prakontynentu Gondwany: Ameryce Południowej, Australii, Nowej Gwinei i Nowej Kaledonii. Najwięcej gatunków, bo aż 13, znalazło schronienie na ostatnim i zarazem najmniejszym z tych obszarów. Jeśli więc chcemy na własne oczy zobaczyć krajobraz jak z ery dinozaurów, warto się wybrać na Nową Kaledonię.

 

Lingula

Musiało to wyglądać jak gigantyczna rzeź niewiniątek. Ok. 550 mln lat temu na scenę życia wkroczyły pierwsze drapieżniki. Zwierzęta, które wcześniej leniwie polegiwały na dnie oceanu, nie umiały się bronić. Do czasu, ponieważ zmasowany atak przyśpieszył ich ewolucję. Wkrótce zwierzęta ukryły się w norach rytych w oceanicznym mule lub osłoniły ciało twardymi muszlami. Obie metody naraz zastosowali przedstawiciele grupy ramienionogów z rodzaju Lingula. Ich ciało okryła muszla na pierwszy rzut oka podobna do tej, którą mają małże. Tyle że u ramienionogów jedna połówka wykształciła się po stronie grzbietowej, a druga po brzusznej, podczas gdy u małży są one po lewej i prawej stronie ciała. Lingula dodatkowo zagrzebała się w mule, przez co jej muszla stała się wąska i wydłużona. Taka podwójna ochrona musiała się świetnie sprawdzać, bo te ramienionogi znajdowane są zarówno w skałach sprzed 540 mln lat, jak i na dnie dzisiejszych oceanów.

Przynajmniej tak uważano do niedawna. W 2003 r. francuski paleontolog Christian C. Emig z Centre d’Océanologie w Marsylii opublikował artykuł, w którym dowodził, że kambryjskie i dzisiejsze lingule łączy jedynie podobny tryb życia i kształt muszli. W rzeczywistości nie należy ich zaliczać do tego samego rodzaju, gdyż różnią się budową miękkiej części ciała. Jego zdaniem historia dzisiejszych linguli zaczyna się nie wcześniej niż w późnej kredzie (ok. 70 mln lat temu), a może nawet jeszcze później. Być może więc tych ramienionogów nie można uznać za pełnoprawne stabilomorfy. Nie zmienia to jednak faktu, że ich sposób na unikanie drapieżników jest skuteczny od ponad pół miliarda lat!

Brachaelurus

Jest pospolity w australijskim morzu, ale nie budzi zainteresowania ani rybaków, ani turystów, którzy zwracają uwagę przede wszystkim na duże niebezpieczne gatunki rekinów. A tymczasem to Brachaelurus, a nie żarłacz tygrysi czy biały, ma za sobą najdłuższą historię w niemal niezmienionym kształcie. Jego szczątki bowiem znaleziono w skałach sprzed ok. 70 mln lat.

Ryba ta osiąga najwyżej 1,2 m długości i być może właśnie to przyczyniło się do jej sukcesu. Brachaelurus większość dnia spędza ukryty w załomach skał, gdzie maskuje go też szare lub brązowawe ubarwienie. Na żer rusza w nocy, polując na rozmaite drobne bezkręgowce i ryby. Gdy odpływ zastanie go na plaży, potrafi spędzić do 18 godzin poza wodą. Nie musi obawiać się ludzi, ponieważ jego mięso ma przykry dla nas zapach. Dlatego choć wielkim gatunkom rekinów grozi dziś wyginięcie, niepozorny Brachaelurus ma się dobrze.


• DLA GŁODNYCH WIEDZY:

» Artykuł polskich paleontologów wprowadzający pojęcie stabilomorfów – www.bit.ly/stabilom

» Jak rozmnażają się przekopnice – www.bit.ly/przekop Ciekawy wywiad o miłorzębie – www.bit.ly/milorz