6 największych magików wszech czasów

Słynny David Copperfield miał wielkich poprzedników. Zręczniejszych od niego samego!

(fot. Wikimedia Commons)

1. MAGIK Z TURYNU​ – BARTOLOMEO BOSCO (1793–1863)

Jako nastolatek pomaszerował z Wielką Armią Napoleona na Rosję, co potem przypłacił uwięzieniem na Syberii. Już podczas tej wojny wykorzystywał swoje niezwykłe umiejętności oraz sztuczki „magiczne”, jakich uczył się od dzieciństwa. Kiedy ranny w bitwie pod Borodino został położony razem z poległymi i nagle poczuł, że jakiś szabrownik obszukuje jego kieszenie, niewiele się zastanawiając – sam okradł rabusia.

Z kolei jako jeniec Rosjan dzięki trikom z kubeczkami i kulkami (dziś już dobrze znanym nawet z miejskich targowisk) zarabiał na bardziej znośne życie w ciężkich dla Włocha syberyjskich warunkach. Po powrocie z niewoli jego klasycznym numerem stała się ucieczka sprzed zaimprowizowanego plutonu egzekucyjnego: kiedy padała komenda do oddania salwy, Bosco uwalniał się z więzów i nim opadł dym po wystrzałach, pojawiał się żywy przed publicznością.

Czytaj więcej: JAK NAS WKRĘCAJĄ ILUZJONIŚCI

 

(fot. Wikimedia Commons)

2. FRANCUSKI KLASYK ​- JEAN EUGÈNE ROBERT-HOUDIN (1805–1871)

To on, a nie Bosco, uważany jest za ojca nowożytnej „magii”. Zawsze elegancki, występował nie na bazarach, lecz na scenie teatralnej. Nie tylko zabawiał publiczność trikami wymagającymi sprawnych dłoni i umiejętnej manipulacji przedmiotami, ale także zaczął stosować urządzenia mechaniczne, np. automaty (talenty odziedziczył zapewne po ojcu zegarmistrzu). Zasłynął z rzekomego czytania w myślach, lewitacji, wyczarowywania realnych przedmiotów z rysunków. Był tak sławny, że w 1856 r. cesarz Napoleon III wysłał go z misją do Algierii, aby odciągnął miejscowych muzułmanów od wpływowych antyfrancusko nastawionych uzdrowicieli (marabutów), którym Algierczycy przypisywali magiczne umiejętności. Houdin pokazał im, że „francuska magia” jest silniejsza. Na przykład przekonał Araba, żeby ten strzelił do niego z pistoletu, po czym zamiast paść trupem, pokazywał w zębach „złapaną” przez siebie kulę. Przy użyciu elektromagnesów sprawiał też, że rzeczy, które sam umiał podnieść z ziemi, były nie do uniesienia dla najsilniejszych nawet Algierczyków. „Francuska magia” faktycznie zwyciężyła

 

(fot. Wikimedia Commons)

3. MISTRZ UCIECZEK – HARRY HOUDINI (1874–1926)

Pochodził z rodziny Weiszów, żydowskich imigrantów z Budapesztu. Choć ojciec był rabinem, Harry (wtedy jeszcze noszący imię Ehrich) już w wieku 9 lat zarabiał akrobacjami na trapezie. Potem odbył praktykę u ślusarza, dzięki której nauczył się otwierać wszelkie zamki nie tylko wytrychami, ale nawet sznurowadłami. Przyjaciel przekonał go, by zmienił nazwisko, upodabniając je do słynnego francuskiego iluzjonisty Robert- -Houdina (patrz obok). Zanim Harry na dobre podbił USA, zasłynął ze sztuczki na londyńskim hipodromie, podczas której na oczach widzów „zniknął” słoń.

Poczynając od pierwszych lat XX w. Houdini zaczął czarować Amerykę swoimi spektakularnymi ucieczkami. Potrafił uwalniać się z lin, kajdan, łańcuchów i kaftanów bezpieczeństwa. Nie przeszkadzało mu nawet, gdy wisiał przy tym do góry nogami, wstrzymując na 3 minuty oddech w zamkniętym i zalanym wodą szklanym kontenerze (tzw. chińska komora tortur wodnych). W latach 20. zajął się też demaskowaniem szalbierzy, rzekomo mających nadprzyrodzone zdolności i kontaktujących się z duchami. Stracił przez to w oczach np. Arthura Conan Doyle’a, twórcy Sherlocka Holmesa i zagorzałego spirytysty, który uważał Houdiniego za medium… 

 

(fot. Wikimedia Commons)

4. POGROMCA III RZESZY – JASPER MASKELYNE (1902–1973)

Zasłynął podczas II wojny światowej. Utalentowany sztukmistrz, pochodzący z rodu iluzjonistów, zgłosił się do brytyjskiego wojska. Armia znalazła dla niego zadanie niezwykłe. Wysłała go do Afryki, gdzie Brytyjczycy starali się powstrzymać hitlerowską Afrika Korps. Aby odzyskać inicjatywę, alianci musieli oszukać wojska feldmarszałka Rommla i niemiecką Luftwaffe. Po pierwsze Maskelyne i jego ekipa mieli za zadanie ocalić przed bombardowaniami port w Aleksandrii. Wybudowali więc niedaleko niego makietę z odpowiednim oświetleniem, doskonale imitującą portowe zabudowania. Kiedy nocą nadlatywały hitlerowskie bombowce, kierowały się właśnie tam, pozostawiając prawdziwe zaciemnione miasto bezpieczne!

Po drugie Maskelyne i jego zespół musieli zamaskować brytyjskie wojska, szykujące się do ofensywy, tak aby zmylić Rommla co do kierunku planowanego uderzenia. Niemiecki dowódca miał nabrać przekonania, że Brytyjczycy zaatakują na południu, podczas gdy szykowali się do uderzenia na północy frontu. W tym celu Maskelyne musiał jakoś ukryć przed niemieckimi samolotami zwiadowczymi i szpiegami 150 tys. żołnierzy, tysiąc czołgów i tysiące ton zaopatrzenia. Wydawało się to niemożliwe, ale iluzjonista jednak dał radę. Skrzynie i kanistry trafiły do opuszczonych okopów i niewielkich namiotów, na które Niemcy nie zwrócili uwagi. A brytyjskie czołgi? Zostały ucharakteryzowane na ciężarówki. Żołnierze zacierali ślady gąsienic. Na południu zamiast nich stawiano makiety z tektury i gumy. Mistyfikacja powiodła się, a Maskelyne przypisał sobie całą chwałę. Po wojnie okazało się, że wyolbrzymił własne zasługi kosztem kolegów z oddziału.

 

(fot. Wikimedia Commons)

5. CZŁOWIEK ZA MILION – JAMES RANDI (1928– )

Pogromca magików, sam będący utalentowanym iluzjonistą. Zaczynał jako dziennikarz piszący o tajemniczych zjawiskach. Potem rozpoczął karierę sceniczną – popisywał się przyprawiającymi o dreszcze sztuczkami z gilotyną, dokonywał ucieczek w stylu Houdiniego, etc. Zawsze podkreślał, że nie ma żadnych paranormalnych zdolności, lecz jedynie umie stwarzać iluzje. Krytykował też tych iluzjonistów, którzy kreowali się na cudotwórców, na ludzi obdarzonych jakimś szóstym zmysłem. Z czasem Randi całkiem poświęcił się walce z tymi szalbierzami. Ustanowił nagrodę miliona dolarów dla każdego, kto udowodni, że dysponuje jakimiś ponadnaturalnymi zdolnościami – oczywiście podczas eksperymentów w kontrolowanych warunkach (np. uczestnicy badań ani osoby je przeprowadzające nie mogą dysponować informacjami wpływającymi na ich przebieg). Jak dotąd Randi nikomu miliona nie wypłacił.

 

(fot. Wikimedia Commons)

6. HIT CZY KIT? – URI GELLER (1946– )

Tajemniczy fenomen z Izraela, były spadochroniarz i model. W latach 70. zasłynął umiejętnościami telekinetycznymi (takimi jak wyginanie na odległość noży i widelców, zatrzymywanie zegarów, przesuwanie stolików) oraz telepatycznymi. Rzekome przedziwne zjawiska zdarzały się nawet w domach widzów, oglądających jego programy w telewizji! Zdobył wielkie uznanie w USA i Wielkiej Brytanii, pojawiał się w towarzystwie takich gwiazd jak Michael Jackson. Wyjawił, że paranormalne zdolności otrzymał od istot pozaziemskich. Badaniom w warunkach kontrolowanych, pod okiem naukowców, nie chciał jednak się poddać.

A jeśli już zgadzał się na konfrontacje z naukowcami, nagle tracił przy nich swoje talenty. To sprawiło, że przestano nazywać go cudotwórcą, a „zaledwie” utalentowanym iluzjonistą. Umiejętnie korzystającym z magnesów, dysponującym odpowiednimi pomocnikami, znającym się na psychologii i sprawnie manipulującym widzami. No i mającym swoje ograniczenia: w 1997 r. obiecywał kibicom angielskiego Exeter City, że dzięki jego magicznym kryształom klub wygra kluczowy mecz. Nic z tego, wspierani przez magika futboliści przegrali i to aż 1:5! Nic dziwnego, że pogromca pseudocudotwórców James Randi nazwał Gellera oszustem.

Więcej:magia