No może już nie do szewskiej, bo na starość człowiek robi się trochę bardziej spokojny. Ale przyznam, że czasami żyłka na czole pulsuje, oddech się skraca i przyspiesza, a mięśnie napinają, kiedy spotykam się z niektórymi poniższymi przypadkami.
Tak więc, aby zrzucić ten ciężar, wyrzucić to z siebie i przygotować się psychicznie do nowego sezonu, postanowiłem stworzyć osobistą encyklopedię. Oto ranking najbardziej wkurzających wakacyjnych gatunków turystów – takie moje top 6. Oczywiście zachęcam, żebyście dopisali swoje przypadki, bo jestem pewny, że lista nie jest skończona… Wykańcza, ale nie jest skończona.
1. Wyjec: wszyscy słuchają tego, co ja
Najczęściej żeruje w okolicach plaż i zalewisk na terenie całej Polski. Rozpoznasz go po ciągnącej się za nim głośnej muzyce, np. o miłości, majteczkach, kropeczkach i oczach zielonych. W okolicach lipca i sierpnia występuje głównie na plażach bałtyckich, gdzie raczy siebie i innych muzyką z boomboxa.
Czasami można go także zaobserwować i usłyszeć na miejskich drogach, gdzie przemierza krótkie odległości na rowerze z muzyką i piwem w koszyku. W czasie zimy najczęściej migruje za granicę w okolice Morza Czerwonego, gdzie kładzie swój mały głośniczek Bluetooth na hotelowym leżaczku lub krawędzi basenu i dumnie wypina owłosioną pierś… lub częściej brzuch, szykując się do okresu godowego.
Po dłuższej obserwacji masz wrażenie, że czuje się przy tym jak David Hasselhoff ze „Słonecznego patrolu”. Jakby komuś właśnie uratował życie, jakby miał taką wewnętrzną satysfakcję, że wszyscy słyszą jego wakacyjną ścieżkę dźwiękową. Masz ochotę podejść i wrzucić ten głośnik do wody… Tylko nie chcesz być agresywny, a poza tym głośnik pewnie wodoodporny. Pozostaje poprosić… Ale próbowałeś kiedyś? To spróbuj.
2. Zaborca: mój jest ten kawałek piasku
W sumie unikam jeżdżenia na wakacje tam, gdzie na plaży trzeba walczyć o ziemię niczym Ragnar Lodbrok. Jednak nawet w małych, rybackich miejscowościach można spotkać czasami większy tłok. W tych właśnie miejscach spotkać można odmianę Zaborcy, tzw. Mistrza Parawanów.
Aktywny już o świcie, gdy słońce dopiero wschodzi, a cały las jeszcze śpi, on pakuje prowiant, grilla, leżaki, stolik, lodówkę, pralkę, telewizor, alternator spalinowy, pięćset metrów parawanu i wyrusza na podbój plaży. Im wcześniej, tym lepiej, bo najbardziej cenne są te ziemie z dostępem do morza, za które jest w stanie poświęcić życie.
Drugą odmianą Zaborcy jest jego zagraniczny krewniak – Zaborca Basenowy, który wyspecjalizował się w tzw. działaniach na ręcznik. Zaborca Basenowy zaraz o świcie wybiega na basen w poszukiwaniu najlepszych miejsc i oznacza teren ręcznikiem dając innym do zrozumienia, że zajęte. Potem wraca do swojego żerowiska wziąć prysznic, zjeść śniadanie, wypić kawę, uciąć sobie drzemkę, zrobić pranie, wychować dzieci.
Kiedy wreszcie zdecyduje się wrócić na basen (zazwyczaj około południa), to czeka tam na niego co? Jego królestwo. Co tam, że inne gatunki nie miały gdzie odpocząć. Filozofia jest prosta. Byłem szybszy, więc lepszy.
3. Przytulasek: ode mnie nie uciekniesz
To głodny miłości, bliskości i bezpieczeństwa gatunek występujący w okolicach polskiego Bałtyku. Do dzisiaj nie są znane dokładnie jego motywacje. Przypuszcza się, że prawdopodobnie kieruje nim ucieczka przed samotnością. Być może czerpie też energię z innych ludzi lub ma nadzieję na spotkanie innego samca lub samicy, z którym/którą stworzy wakacyjny związek.
W każdym razie, choćbyś przeszedł pół wybrzeża w poszukiwaniu intymności, on nagle pojawia się na horyzoncie. Widzisz go, jak się zbliża i myślisz sobie „Nie… nie… nieeee!!! Czemu tu? Czemu nie 300 metrów dalej, tylko właśnie tu, zaraz przy mnie, z nosem we mnie?”.
No ale on jest niezwyciężony niczym beduin. Pokona każdą odległość pustyni, by Cię odnaleźć i rozbić obóz właśnie obok Ciebie. Masz wrażenie jakby zawsze Cię szukał. Oczywiście wytłumaczy to tym, że ma prawo rozbijać się tam, gdzie chce. I ma. Oczywiście. Ale czy musi akurat przy Tobie? Serio!?
4. Palacz: inhalacje z dymu masz gratis
Rozpoznasz go po zapachu i śladzie węglowym, jaki za sobą zostawia. Codziennie wypuszcza z siebie dym. Dym lecący Ci w talerz w restauracji, dym lecący na twoje dziecko, dym lecący zazwyczaj tam, gdzie jesteś, stoisz lub siedzisz. Bo dym zazwyczaj leci tam, gdzie siedzi osoba, które nie pali. Znacie to?
Ja nie palę, nie trawię dymu i zawsze leci na mnie. Polskie kawiarnie i restauracje rzadko jeszcze określają strefy na zewnątrz dla palaczy i niepalących. Dlatego w lecie, będąc nikotynowym abstynentem, jesteś skazany na bierny wdech, unikanie takich miejsc lub zaawansowaną analizę strategiczną, zanim zdecydujesz się jednak z takiej restauracji skorzystać.
Wchodząc do restauracji, zanim usiądziesz, analizujesz więc wszystkie za i przeciw, badasz kierunek wiatru, zagęszczenie ludności na metr kwadratowy, możliwości zmiany układu sił. A kiedy zajmiesz miejsce… ktoś obok odpala fajka.
5. Bibek: ze mną się nie napijesz?!?
Często występuje w mniejszych lub większych stadach. Możesz zaobserwować go z łatwością podczas zorganizowanych wycieczek all inclusive. Bibki grupują się wtedy już w kolejkach na odprawę paszportową.
Kiedy wkroczą do strefy bezcłowej, zaczynają pierwsze polowanie i swoje pierwsze kroki kierują do sklepu z alkoholem. Picie kontynuują w samolocie, a potem hotelu, na kolacjach, obiadach, czasami nawet śniadaniach, na basenie, na wycieczkach, w samolocie powrotnym… Rzadko opuszczają miejsce, do którego przylecieli. Prawdopodobnie dlatego, że za bardzo są przywiązani do hasła all inclusive.
Są głośni, opowiadają wulgarne i sprośne żarty. Warto unikać kontaktu z nimi, ponieważ możesz spotkać się z nieuzasadnioną agresją… No chyba, że sam zaliczasz się do bibków – wtedy możesz znaleźć towarzystwo na cały wyjazd.
6. Żółw śmieciowy: kto sieje odpady
Ten turysta zazwyczaj składa swoje śmieci w piasku lub ściółce leśnej. Czasami pod kamieniem, czasami w szczelinach ławki, w konarach drzew lub na obrzeżach lasu. Najczęściej jednak na morskich plażach. Wpycha kapsle, pety oraz opakowania na głębokość palca wskazującego w piach w celu ich ukrycia.
Prawdopodobnie kieruje nim niska inteligencja oraz brak odpowiedzialności społecznej, nie mówiąc już o ekologicznej. Być może ma nadzieję, że np. kiep lub foliowe opakowanie po gumie zamieni się w tytoń lub drzewo kauczukowe (patrz: niski poziom inteligencji). Dla niewtajemniczonych – nie zamieni się. W morskim piachu, który zaśmiecamy, nie urośnie nowe życie. Wręcz przeciwnie.
Warto dawać przykład
Ot i taka lista. Być może rozpoznałeś w którymś z tych turystów siebie, być może kogoś ze swoich bliskich, być może przypomniały Ci się Twoje ostatnie wakacje. Na szczęście ewolucja działa… na nas również, dzięki czemu możemy się rozwinąć i wejść na wyższy poziom rozwoju niż powyższe gatunki. Generalnie polecam!
Tak więc podczas najbliższych wakacji pogadajmy ze swoimi dziećmi o ekologii i dobrym wychowaniu. Ogarnijmy znajomych, jeżeli przesadzają. A przede wszystkim dajmy osobisty przykład. Pomyślmy o innych gatunkach turystów, naturze i również sobie – w perspektywie dłuższej niż dwa łyki piwa. Zadbajmy o to, by te wakacje były dobre nie tylko z egoistycznego punktu widzenia.