6 gorących romansów z laboratorium. Wrzały serca i odczynniki

Serce i rozum wcale nie muszą być w konflikcie – wręcz przeciwnie. Oto kilka niezwykłych par, które potrafi ły łączyć rozkosze ciała i umysłu, dokonując przy tym przełomowych odkryć naukowych.

1. Krew nie woda – Ludwik i Hanna Hirszfeldowie

Poznali się na lekcjach tańca w Łodzi, gdy mieli po 16 lat. Już wtedy wiedzieli, że zawsze będą razem. Ślub, nieoficjalny, bo cywilny, wzięli pięć lat później w Berlinie, gdzie oboje pojechali studiować medycynę. Był rok 1905. Przez kolejne pół wieku Ludwik i Hanna uratują dziesiątki tysięcy ludzkich istnień, a dokonane przez niego odkrycia z dziedziny hematologii ona wykorzysta jako lekarz.

Tym, co pasjonowało Ludwika Hirszfelda, były badania nad krwią. Chciał znaleźć odpowiedź na pytanie, jak to się dzieje, że po transfuzji jedni ludzie wracają do zdrowia, a inni chorują i umierają. Ludwik podejrzewał, że krew ma różne właściwości, i ta pochodząca z obcego organizmu może spowodować podobną reakcję jak bakterie czy pasożyty. Aby odpowiedzieć na pytanie, jaki czynnik za to odpowiada, musiał wykonać wiele doświadczeń na zwierzętach. Gdy on prowadził badania, Hanna zarabiała na niezbędne wyposażenie, dając lekcje francuskiego.

Kilka lat później Ludwik Hirszfeld, już jako doktor na uniwersytecie w Heidelbergu, odkryje z Emilem von Dungernem prawa dotyczące grup krwi. Nie tylko wprowadzi obowiązujące dziś oznaczenie jej grup, ale sformułuje także zasady ich dziedziczenia. Dało to początek wielkiej karierze badań krwi przy ustalaniu ojcostwa, w kryminologii, antropologii i badaniach nad odpornością. Ludwik zawsze jednak podkreślał, że swoją sławę w wieku 27 lat zawdzięcza żonie.

Gdy po wybuchu I wojny światowej do Hirszfeldów docierają dramatyczne wieści z Serbii o tysiącach ludzi umierających na dur brzuszny, małżeństwo decyduje się tam jechać. Przez kolejne miesiące prowadzą walkę z wszawicą, budują sprzęt do dezynfekcji, zakładają pracownię bakteriologiczną, by wytwarzać szczepionki. Ratują przed śmiercią tysiące ludzi; sami chorują i opiekują się sobą nawzajem. Ćwierć wieku później sytuacja powtórzy się, gdy Hirszfeldowie trafią do warszawskiego getta. Tam również będą leczyć, codziennie ryzykując życiem.

Z getta udaje się im uciec, jednak wkrótce umiera ich jedyna córka. Ból po śmierci dziecka pomoże ugasić wspólna praca. Znów będą leczyć ludzi, a gdy sformułowana przez Ludwika hipoteza dotycząca przyczyn konfliktu serologicznego między matką a płodem znajdzie ostateczne potwierdzenie, oboje z zapałem zaangażują się w rozwiązywanie problemów dotyczących patologii ciąży. Dzięki ich pracy już w latach 50. XX wieku Polska stanie się jednym z pierwszych krajów, w których śmiertelność noworodków z powodu konfliktu serologicznego uda się zmniejszyć ponadczterokrotnie.

 

2. Kochanie, wyglądasz promiennie – Maria Skłodowska i Piotr Curie

Gdyby nie spotkała Piotra, skończyłaby zapewne jako bezimienna asystentka jakiejś profesorskiej sławy. W owym czasie, na pięć lat przed końcem XIX stulecia, samodzielna praca naukowa kobiet nie była jeszcze możliwa. Gdyby on nie poznał Marii, zapewne przez resztę życia zajmowałby się krystalografią i właściwościami magnetycznymi metali. Razem współtworzyli nową dziedzinę fizyki i odkryli rad – pierwiastek, który dokonał przełomu w leczeniu nowotworów.

Dla 36-letniego Piotra spotkanie z młodszą o osiem lat polską szlachcianką było prawdziwym wstrząsem. Maria nie tylko rozumiała temat jego pracy doktorskiej, ale sama skierowała go w stronę badań nad promieniotwórczością, za które oboje dostali potem Nagrodę Nobla. Pobrali się po cichu, a w podróż poślubną pojechali do Bretanii na rowerach, które otrzymali w prezencie od przyjaciół. Razem spędzili tylko 11 lat, ale to wystarczyło, by przeszli do historii jako naukowe małżeństwo wszech czasów.

On był typowym naukowcem, który najlepiej czuł się na sali wykładowej lub w zaciszu laboratorium. Ale nie Maria. Nikt nie wie, skąd brała energię, ale czy można wyobrazić sobie kobietę, która prowadzi dom, pierze, sprząta, gotuje, robi zakupy, rodzi i wychowuje dzieci, a równocześnie prowadzi badania nad radem o historycznym znaczeniu dla nauki? Niedługo potem Piotr Curie we współpracy z Charles’em Bouchardem i Victorem Balthazardem odkrył, że promienie radu skutecznie leczą raka. Rozpoczęła się zawrotna kariera promieniotwórczego pierwiastka, a rad stał się najcenniejszym metalem świata (jego gram osiągnął cenę 750 tysięcy franków w złocie – równowartość obecnych 10 mln dolarów).

Piotr zdawał sobie sprawę, że bez żony nie byłby w stanie odnieść nawet ułamka sukcesów, które doprowadziły go do Nagrody Nobla z fizyki. Dlatego gdy sztokholmski komitet poinformował go o jej przyznaniu, natychmiast zażądał, by razem z nim uhonorowana została Maria. Konserwatywne gremium musiało zgodzić się na ten warunek i w ten sposób madame Curie została pierwszą w historii noblistką.

Dla niej jednak ważniejszy od naukowych sukcesów był zawsze Piotr i jego kariera. To właśnie miłość do niego powodowała, że brała na siebie zadania, którym niewiele kobiet byłoby w stanie sprostać. Gdy mąż zatopiony był w subtelnych doświadczeniach, ona dźwigała 20-kilogramowe worki z preparatami i mieszała je w kadziach.

Tragiczna i bezsensowna śmierć męża w 1906 roku – przechodząc przez ulicę wpadł pod rozpędzony powóz – była dla Marii straszliwym wstrząsem. Dała temu wyraz w przesiąkniętych tęsknotą i cierpieniem
pamiętnikach.

Odmówiła jednak przyjęcia państwowej renty. W zamian zażądała objęcia po mężu katedry na Sorbonie. Aby uczcić jego pamięć, rozpoczęła wykład Piotra w tym samym miejscu, w którym on przerwał go na dzień przed wypadkiem. W 1911 roku madame Curie ponownie, tym razem sama, odebrała Nagrodę Nobla z chemii. Zmarła 28 lat po mężu, prosząc przed śmiercią, by mogła na zawsze spocząć obok niego na cmentarzu w Sceaux. W 1995 roku władze Francji przeniosły szczątki obojga wielkich naukowców do paryskiego Panteonu.

 

3. Nic tak nie spaja małżeństwa jak czekanie na Nobla – Irena Curie i Fryderyk Joliot

Nie jest łatwo mieć matkę noblistkę i to podwójną. A co dopiero teściową! Irena Curie pracowała w paryskim Instytucie Radowym ze swoją słynną matką. Inżynier Fryderyk Joliot trafił tam z polecenia Paula Langevina, z którym Maria Skłodowska-Curie miała krótki romans po śmierci męża. Fryderyk miał 26 lat, gdy poznał starszą o trzy lata Irenę. Szybko wzięli ślub i natychmiast rozpoczęli wspólne badania. Był rok 1926 i błyskawicznie rozwijała się nowa dziedzina nauki – fizyka jądrowa. Wszystko wskazywało na to, że Irena i Fryderyk Joliot-Curie zdobędą sławę o wiele szybciej niż ich słynni poprzednicy.

Mieli jednak pecha. Błędy w interpretacji wyników badań, które przeprowadzili jako pierwsi, aż dwukrotnie rozbawiły ich szans na Nagrodę Nobla za odkrycie neutronu i pozytronu. Sławę zgarnęli konkurenci. Dopiero w 1935 roku, osiem lat po ślubie, niemal dokładnie tak jak Maria i Piotr Curie, otrzymali wreszcie nagrodę za kolejne przełomowe odkrycie – sztuczną promieniotwórczość.

Pod koniec lat 30. XX w. Irena nie mogła już pracować naukowo. Jej zdrowie szwankowało, miała ostrą anemię. Została podsekretarzem stanu ds. badań naukowych w rządzie Francji. Fryderyk pracował nad koncepcją reaktora atomowego. Był pierwszym, który sformułował hipotezę reakcji łańcuchowej. Tuż przed wybuchem wojny prowadzone przez niego badania nad możliwością skonstruowania broni jądrowej były najbardziej zaawansowane na świecie.

Kiedy więc w 1940 roku Hitler i jego wojska napadły na Francję, zadaniem numer jeden stało się ewakuowanie i zabezpieczenie paryskiego laboratorium Fryderyka, jego notatek, urządzeń, zapasów uranu i ciężkiej wody oraz współpracowników. Sam naukowiec odmówił jednak wyjazdu, chociaż mógł kontynuować swoje badania za granicą – w Wielkiej Brytanii lub Stanach Zjednoczonych – i zdobyć zasłużoną sławę. Pozostał we Francji, by opiekować się chorą żoną.

Oboje przeżyli wojnę, a później zaangażowali się w działalność na rzecz pokoju. Irena zmarła w roku 1956, Frédéric dwa lata później. Jednak miłosno-naukowa saga rodu Curie nie skończyła się na nich. Fizykiem jądrowym jest też córka Ireny i Fryderyka: Helena oraz jej mąż Michel Langevin. Wnuk tego samego Paula Langevina, z którym Maria Skłodowska-Curie miała krótkotrwały i burzliwy romans w 1911 roku. Jak widać twierdzenie Antoine’a Lavoisiera, że w „przyrodzie nic nie ginie, tylko zmienia postać”, dotyczy nie tylko pierwiastków.

 

4. Miłość do nauki dziedziczymy po przodkach – naukowy klan Leakey’ów

Dzieliły ich tysiące kilometrów. Gdyby się nie spotkali, nie byłoby serii błyskotliwych odkryć ani słynnej dynastii paleoantropologów, która wciąż poszerza naszą wiedzę o historii i pochodzeniu ludzkiego gatunku.

Louis Leakey urodził się w dzisiejszej Kenii w roku 1903. Mary Nicol 10 lat później w Londynie. Kiedy on rozpoczynał wykopaliska w Afryce, ona – jeszcze dziecko – zwiedzała z rodzicami jaskinie we Francji, podziwiając prehistoryczne malowidła, wykonane rękami przodków człowieka. Po studiach archeologicznych i geologicznych Mary stała się cenioną ilustratorką naukowych publikacji. W takim charakterze pojechała w 1931 roku do Kenii za zaproszenie Louisa Leakeya, który chciał, by namalowała odkryte przez niego prehistoryczne narzędzia.

Louis był już wówczas żonaty, jednak spotkanie z młodszą o 10 lat Angielką podziałało na niego jak grom. Rozpoczął się płomienny romans zakończony rozwodem, który pozbawił Louisa szans na uniwersytecką karierę w Cambridge. Jednak małżeństwo z Mary dało mu znacznie więcej – zdolną i oddaną współpracowniczkę i światową sławę. Louis od dawna badał tanzański wąwóz Olduvai, poszukując w nim śladów prehistorycznych ludzi. Znajdował jednak tylko pozostawione przez nich narzędzia. W roku 1948 przełomowego odkrycia dokonała tam właśnie jego druga żona. Znalazła wówczas czaszkę hominida Proconsul africanus, a 11 lat później – Zinanthropusa, którego wiek oszacowano na 1,75 mln lat. Oba znaleziska potwierdziły sformułowaną wcześniej przez Leakeya tezę, że korzenie gatunku ludzkiego tkwią w Afryce i sięgają o wiele głębiej, niż początkowo sądzono.

W 1964 r. Leakeyowie odnaleźli szczątki Homo habilis wraz z wykonanymi przez niego narzędziami. Osiem lat później Louis zmarł, jednak Mary kontynuowała badania przy wsparciu ich trzech synów. W 1978 roku odkryła niedaleko wąwozu Olduvai odciśnięte w wulkanicznym pyle ślady stóp. Badania potwierdziły, że dwunożni przodkowie człowieka istnieli na Ziemi już 4 miliony lat temu!

Mary zmarła w roku 1996, jednak przygoda Leakeyów z nauką trwa nadal. Syn Richard również poślubił panią paleontolog – razem z Meave zdobył sławę jeszcze za życia rodziców, odnajdując czaszkę kolejnego brakującego ogniwa ewolucji – Homo rudolfensis. W 1984 roku ten małżeński zespół badawczy wywołał kolejną sensację, odkrywając niemal kompletny szkielet 10-letniego Homo erectusa sprzed 1,5 mln lat, nazwanego „chłopcem znad jeziora Turkana”.

To jednak nie jest koniec. Ich córka – nazwana na cześć dziadka Louise – jest paleontologiem i prowadzi badania zarówno z matką, jak i mężem, belgijskim specjalistą od ssaków naczelnych. Mają dwie córki, więc kto wie, być może naukowy romans rozkwitnie niedługo już w czwartym pokoleniu Leakeyów?

 

5. W małżeństwie najważniejsza jest chemia – Marrie Anne Paulze i Antoine Lavoisier

Kiedy się pobrali, ona nie skończy ła jeszcze 14 lat, – on miał 28. Małżeństwo z paryskim prawnikiem i naukowcem uratowało Marie-Anne przed zalotami trzykrotnie starszego hrabiego d’Amerval. Szybko okazało się, że zaaranżowany w pośpiechu związek stał się jednym z najbardziej niezwykłych małżeńsko-naukowych tandemów.

W 1772 roku, kilka miesięcy po ślubie, Antoine rozpoczął w swoim laboratorium badania nad zachowaniem 220 materiałów pod wpływem ogrzewania. W owym czasie obowiązywała teoria zakładająca istnienie w ciałach stałych tzw. flogistonu – substancji podtrzymującej spalanie. Lavoisier przeczuwał, że pogląd jest błędny, a spalanie ciał umożliwia czynnik zawarty w powietrzu, który łączy się z poddaną wysokiej temperaturze materią. Brakowało mu jednak potwierdzenia w postaci wyników badań innych naukowców. Z pomocą przyszła młoda żona. Marie-Anne doskonale znała angielski i to dzięki przetłumaczonym przez nią pracom Lavoisier mógł upewnić się w swoich przypuszczeniach i obalić teorię flogistonową, odkrywając przy okazji tlen i formułując słynne prawo zachowania masy. Tak narodziła się nowoczesna chemia.

Antoine inwestował w edukację żony, zapewniając jej nie tylko nauczycieli nauk ścisłych, ale też wysyłając na szkolenia z rysunku do malarza Jacques’a-Louisa Davida. Marie-Anne zaczęła szkicować diagramy eksperymentów i sprzętu, robiła wpisy do zeszytów laboratoryjnych, redagowała sprawozdania z badań. Jej prace uważane są za pierwowzór nowoczesnego warsztatu naukowego. Państwo Lavoisier działali razem przez 23 lata, aż do tragicznej śmierci Antoine’a, który został zgilotynowany podczas rewolucji francuskiej. Za powód wyroku śmierci starczyła praca naukowca dla poprzedniego reżimu jako poborcy podatkowego.

Marie-Anne miała wtedy 37 lat. Bezskutecznie próbowała ratować męża. Kolejne lata poświęciła na odzyskanie skonfiskowanych przez rewolucyjny trybunał laboratorium i notatek Lavoisiera. Wydała jego wspomnienia oraz prace Antoine’a i jego współpracowników, przyczyniając się do ostatecznego obalenia wywodzącej się jeszcze ze starożytnej Grecji koncepcji pięciu żywiołów, mających być podstawowymi budulcami materii. Bez jej zaangażowania i pracy „kopernikański przewrót” w XIX-wiecznej chemii byłby niemożliwy.

10 lat po tragicznych wydarzeniach Marie-Anne zdecydowała się przyjąć oświadczyny innego mężczyzny. Był nim – a jakżeby inaczej – również naukowiec, wynalazca i badacz zjawisk z dziedziny termodynamiki Benjamin Thompson. Zachowała jednak nazwisko Lavoisier, podkreślając w ten sposób dozgonną miłość do pierwszego męża.

 

6. Ciała muszą się przyciągać. Umysły też – Emilie du Châtelet oraz Francois-Marie Arquet-Wolter

Nazywani są najbardziej inteligentnymi kochankami w historii. W czasie dwunastoletniego romansu zrobili dla europejskiej nauki więcej niż wszystkie ówczesne akademie razem wzięte.

Kochankami zostali w 1733 roku. Ona miała wtedy 27 lat, męża i trójkę dzieci. On, starszy o 12 lat libertyn, ukrywał się właśnie przed policją po wydaniu kontrowersyjnych „Listów filozoficznych”, w których piętnował zacofanie francuskiej nauki, polityki i monarchii. Z pomocą przyszła mu właśnie Émilie, proponując schronienie w jednej z posiadłości męża – Cirey-sur-Blase na północy Francji. Szybko okazało się, że żonę markiza du Châtelet i „wroga publicznego nr 1” łączy nie tylko erotyczna namiętność, ale także pasja do nowych zasad fizyki sformułowanych przez samego Isaaca Newtona. Émilie już od dziecka, ku utrapieniu ojca, szefa protokołu na dworze Ludwika XIV, szukała towarzystwa inteligentnych i dobrze wykształconych mężczyzn. Szczególnie tych, którzy gotowi byli zakwestionować obowiązujące od ponad wieku zasady kartezjańskiej fizyki. Dokonujący się wówczas po drugiej stronie kanału La Manche naukowy przełom był we Francji ignorowany. Teorie Newtona – twierdzącego że te same prawa rządzą ruchem przedmiotów na Ziemi, co planet i gwiazd, ciała mogą się nie tylko odpychać, ale też przyciągać, a światło składa się z cząstek – w konserwatywnej Francji traktowane były jako naukowa i filozoficzna herezja.

Zarówno Wolter, jak i Émilie chcieli to zmienić. Wspólnie wyremontowali Cireysur-Blase, zamieniając zapuszczoną posiadłość w jedno z największych w Europie centrów naukowych. Sama zgromadzona w posiadłości biblioteka liczyła ponad 20 tysięcy tomów – tyle, co w paryskiej akademii nauk. Kochankowie zamówili do niej nie tylko teleskopy, ale także mnóstwo wszelkiego rodzaju przyrządów, za których pomocą chcieli potwierdzić prawdziwość tez zawartych w napisanych przez Newtona „Zasadach matematycznych filozofii naturalnej”. Przez kolejne pięć lat Émilie i Wolter dzielili czas między „ars amandi” i zgłębianie zagmatwanych Newtonowskich wywodów. W 1738 roku wydali prace angielskiego badacza w popularnej wersji pt. „Elementy filozofii Newtona”. Dzieło to uznawane jest za jedną z najbardziej wpływowych publikacji oświecenia. „Ona dyktowała, ja pisałem” – wspominał ten czas Wolter,
który szybko przekonał się, że pod względem zrozumienia zasad matematyki jego kochanka bije go na głowę.

Sukces książki uskrzydlił Émilie, która rozpoczęła pracę nad przekładem pełnej wersji „Zasad”. Znalazła w niej wiele matematycznych błędów i niekonsekwencji, które na bieżąco starała się wyjaśnić. Pierwsza sformułowała wtedy hipotezę o pochyłości osi Ziemi i istnieniu podczerwieni, co umknęło Newtonowi. Wolter, błyskotliwy filozof, ale przeciętny matematyk, na tym etapie mógł ją już tylko wspierać. Rozstali się w 1746 roku, pozostając przyjaciółmi. Po śmierci Émilie Wolter pisał: „straciłem połowę duszy”. Ostatnim hołdem dla kochanki było wydanie przetłumaczonego przez nią dzieła.