Odkrywając kolejne układy planetarne, astronomowie odkrywali nie tylko planety podobne do tych, które znajdują się w Układzie Słonecznym, ale także zupełnie dla nas nowe superziemie, minineptuny i gorące jowisze. Co więcej, okazało się, że interakcje między planetami mogą być znacznie mniej lub znacznie bardziej chaotyczne niż w dojrzałym układzie, takim jak nasz. Choć czasami planety się ze sobą zderzają, to znacznie częściej oddziałują na siebie grawitacyjnie. Od czasu do czasu planeta przelatując w pobliżu innej planety jest w stanie na tyle ją przyspieszyć, że ta druga wyleci całkowicie z układu planetarnego i rozpocznie swoją podróż w przestrzeni międzygwiezdnej. Co więcej, do takich samych skutków może doprowadzić bliski przelot innej gwiazdy, eksplozja supernowej czy też po prostu wylecenie z układu planetarnego po śmierci gwiazdy macierzystej.
Czytaj także: Astronomowie poszukiwali małych planet swobodnych. Odkryli jednak coś zaskakującego
Przez długi czas poszukiwanie takich samotnie wędrujących planet było niezwykle trudne, bowiem nieoświetlone przez żadną gwiazdę po prostu skrywały się w mroku przestrzeni kosmicznej. Te czasy jednak są za nami. W ubiegłym roku astronomowie dla przykładu odkryli 70 różnych samotnych planet w różnych miejscach Drogi Mlecznej. Teraz jednak weszliśmy na zupełnie inny poziom zaawansowania. Jak donoszą badacze, Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba odkrył właśnie 540 obiektów o masach planetarnych w samej tylko Mgławicy Oriona i Gromadzie Trapez.
Pięćset czterdzieści to naprawdę bardzo duża liczba. Nic zatem dziwnego, że astronomowie zastanawiają się teraz, czy czasem nie jest tak, że planet swobodnych w naszej galaktyce jest tyle samo, jeżeli nie więcej niż tych, które krążą wokół swoich gwiazd macierzystych.
Za odkryciem tak dużej próbki planet stoją astronomowie Samuel Pearson i Mark McCaughrean z Europejskiej Agencji Kosmicznej. Tak duży sukces programu poszukiwania planet jest efektem skorzystania z niezwykłych zdolności prowadzenia wysokiej jakości obserwacji w zakresie bliskiej podczerwieni za pomocą instrumentów Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba. Co więcej, naukowcy są przekonani, że mają do czynienia z planetami, bowiem ich masy są wyraźnie mniejsze od minimalnej masy brązowego karła, sięgając nawet 0,6 masy Jowisza.
Czytaj dalej: Istne zoo międzygwiezdne. Księżyce planet swobodnych, jako źródło życia
Mało tego, naukowcy wskazują także, że w tej próbce planet znajdują się aż 42 układy podwójne. Nigdy wcześniej astronomowie nie obserwowali układów związanych ze sobą grawitacyjnie planet. Pary te nazwano JuMBO (ang. Jupiter Mass Binary Objects, czyli obiekty podwójne o masie Jowisza). To właśnie te obiekty są szczególnie fascynujące. Jakby nie patrzeć, to aktualnie nie ma przekonującego wyjaśnienia, w jaki sposób planety mogą zostać wyrzucone z układów macierzystych i jednocześnie nie stracić swoich planetarnych towarzyszy.
W przypadku obiektów typu JuMBO naukowcy wskazują, że mogą one wylatywać z układu planetarnego w procesie rozpraszania dysku protoplanetarnego lub bliskiego przelotu innej gwiazdy. Do takich przelotów dochodzi najczęściej w gęstych obszarach gwiazdotwórczych, gdzie w stosunkowo niewielkiej objętości znajduje się mnóstwo gwiazd, np. w Gromadzie Trapez lub Mgławicy Oriona. Nic zatem dziwnego, że to właśnie tam udało się znaleźć rekordową liczbę obiektów tego typu.