Teoria 5 języków miłości jest znana wielu ludziom żyjącym w związkach i nie tylko. Jej twórcą jest pastor baptystów, Gary Chapman, który na ten temat poświęcił kilka książek. Według Amerykanina osoby zakochane w sobie powinny znać i wyrażać się w języku miłości drugiej połówki. Mogą to być słowa afirmacji, miło spędzony czas, dawanie prezentów, akt służenia lub dotyku fizycznego. Jeśli nie wiemy, który z wymienionych sposobów występuje u partnera lub partnerki, może to doprowadzić do problemów w związku.
Czytaj też: Potęga miłości. Psy robią coś wzruszającego na nasz widok
Zdaniem Amy Muise, badaczki z kanadyjskiego York University i współautorki artykułu naukowego na łamach czasopisma Current Directions in Psychological Science teoria 5 języków miłości nie odzwierciedla rzeczywistości i jest nawet krzywdząca. Autorka przeprowadziła badania na grupie osób, które poproszono o ocenę każdego z języków. Okazało się, że wszystkie były równie ważne dla ankietowanych.
Zamiast jednego z pięciu języków miłości, nasze uczucia potrzebują zbilansowanej diety
Jak dodaje badaczka, Gary Chapman opracował swoja teorię, bazując na bardzo religijnej, tradycyjnej próbie monogamicznych, heteroseksualnych par cispłciowych i ma przede wszystkim charakter anegdotyczny, a nie empiryczny – dowiadujemy się z informacji prasowej uczelni, w której cytowana jest Amy Muise.
Czytaj też: “Hormon miłości” naprawi ci serce. Oksytocyna znowu zaskakuje
W swoim artykule proponuje ona inną metaforę, bardziej otwartą i elastyczną. Miłość nie jest językiem, w którym trzeba nauczyć się mówić z partnerem czy partnerką. Należy traktować ją jako zbilansowaną dietę pełną różnych składników, które także mogą się zmieniać w czasie w miarę rozwoju nas samych i relacji. Zatem na początku na naszą drugą połówkę mogą bardziej „działać” prezenty, ale po kilku latach zupełnie inny sposób wyrażania się będzie jej odpowiadać.
Badania kanadyjskich uczonych patrzą krytycznie nie tylko na teorię 5 języków miłości, ale również na kilka innych popularnych opinii. Zwrócili oni uwagę na stwierdzenie, że na jakość związku heteroseksualnego wpływa to, jak postrzegane są w nim kobiety. Na podstawie danych podchodzących z pamiętników i kilkuletnich sprawozdań par okazało się, że postrzeganie obu partnerów jest równie ważne.
Czytaj też: Ranimy się nawzajem, bo chcemy miłości. Za każdym „bo ty zawsze” i „bo ty nigdy” stoi ta sama obawa
Uczeni również dementują opinię, jakoby spontaniczny akt seksualny w związku przynosił więcej przyjemności. W ogóle nie dostrzeżono takich zależności, zatem planowany czy nieplanowany seks może być równie satysfakcjonujący dla kochanków. Ponadto podważono tezę o tym, że pary będące ze sobą w bardzo bliskiej relacji wykazują wobec siebie większe pożądanie. Odkryto, że istotnym czynnikiem podgrzewającym uczucie w relacji są… różnice. Zatem popularne przysłowie: „przeciwieństwa się przyciągają” wcale nie jest wyssaną z palca hipotezą, ale popartym na reprezentatywnej grupie badawczej naukowym stwierdzeniem.