Naukowcy alarmują. Temperatury rosną szybciej niż przewidywano

Już wkrótce ludzkość wykona kolejny symboliczny krok ku klimatycznej przepaści. Wszystko wskazuje na to, że w 2024 roku globalne temperatury przekroczą symboliczny od lat próg 1,5°C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej przez cały rok. Kiedy rok się zakończy i powyższa prognoza stanie się faktem, nic się nie stanie, nie spadną na nas z nieba plagi egipskie. Mimo tego powinniśmy się poważnie zastanowić nad przyszłością.
Naukowcy alarmują. Temperatury rosną szybciej niż przewidywano

Wzrost średnich rocznych temperatur w tym roku będzie znacznie wyższy od tego, który odnotowano w 2023 roku. Zmierzamy zatem w bardzo złym kierunku. Wskazują na to dane zebrane przez sieci Copernicus, Berkeley Earth oraz UK Met Office, które zostały właśnie przedstawione na szczycie klimatycznym COP29 w Azerbejdżanie.

Dowodów na zgubne skutki zmian klimatycznych nie musimy jednak szukać w danych pomiarowych. Przez ostatnich kilka miesięcy skutki tych zmian mogliśmy obserwować na całym świecie. Szczególnie wyraźnie widać to było w Hiszpanii, gdzie od jakiegoś czasu kolejne miasta nawiedzane są przez intensywne powodzie błyskawiczne. Już od lat naukowcy przewidują, że zdarzenia tego typu dotychczas występujące raz na jakiś czas, wraz ze wzrostem średnich temperatur będą pojawiać się coraz częściej i na coraz większych obszarach.

Czytaj także: To duże zagrożenie. Zmiany klimatu mogą doprowadzić do poważnych konfliktów

Z początku roku ocieplenie można było jeszcze tłumaczyć zjawiskiem El Niño, ale gdy jego wpływ zmalał, temperatury pozostały wysokie. Dalsze spalanie paliw kopalnych wiedzie nas zatem ku zaostrzeniu kryzysu klimatycznego. Naukowcy prognozują, że w ciągu najbliższych dwudziestu lat — a więc nie dopiero w pokoleniu naszych dzieci i wnuków, a za naszego życia — trzy czwarte populacji świata będzie musiało zmierzyć się z ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi, takimi jak powódź, susza, czy pożary.

To, co obecnie zwraca uwagę mediów, czyli powodzie w Hiszpanii, pożary w Peru, ekstremalne temperatury w rejonach równikowych, coraz silniejsze huragany, które dotychczas były czymś wyjątkowym, w najbliższych latach może stać się standardem, jeżeli ludzkość nie zdecyduje się na fundamentalną zmianę.

The World Meteorological Organization (WMO) provisional report on the State of the Global Climate in 2024 was just released: wmo.int/publication-…"The year 2024 is on track to be the warmest year on record after an extended streak of exceptionally high monthly global mean temperatures." #COP29

Zack Labe (@zlabe.bsky.social) 2024-11-11T21:57:48.669Z

Tutaj warto zwrócić uwagę na pewien fakt. To, że w 2024 roku przekroczymy ustalony w Porozumieniu paryskim próg, nie oznacza jeszcze naszej przegranej. Oczywiście, jest to dla nas zła informacja, ale w samym porozumieniu mówi się o utrzymywaniu się temperatur powyżej progu przez dekady. Pojedynczy rok sam w sobie nie świadczy o porażce wysiłków na rzecz zahamowania wzrostu średnich temperatur na powierzchni Ziemi.

Czytaj także: Klimat zmierza w złym kierunku. Z powodu upałów będzie umierało znacznie więcej ludzi

Z drugiej strony należy pamiętać, że klimat nie jest monolitem, a systemem naczyń połączonych. Nawet taka zmiana, z jaką mamy do czynienia teraz, może doprowadzić do nieodwracalnych zmian dla pojedynczych systemów. Możemy zatem spodziewać się istotnych zmian głównych prądów oceanicznych, czy nieodwracalnych zmian w pokrywie lodowej na biegunach.

Czy to oznacza, że już nic nie da się zrobić? Otóż robić trzeba wszystko, co się da. W przeciwnym razie nie skończymy na obecnym poziomie, a temperatury będą rosły coraz bardziej. Kiedy osiągniemy poziom 3°C powyżej poziomów przedprzemysłowych, będziemy mierzyli się z katastrofalnymi skutkami, których usunięcie będzie dużo kosztowniejsze od tego, co dzisiaj należy zainwestować w zahamowanie zmian klimatycznych.