Krisztián Sárneczky, astronom pracujący w węgierskim Obserwatorium Konkoly za pomocą 60-centymetrowego teleskopu Schmidta dostrzegł niewielką skałę kosmiczną, która zbliżała się do Ziemi. Według wszelkich dostępnych danych jest to dopiero ósmy w historii przypadek dostrzeżenia skały kosmicznej jeszcze przed jej wejściem w ziemską atmosferę. Na ten krótki czas planetoida otrzymała oznaczenie 2024 BXI.
Dzięki obserwacjom astronoma NASA była w stanie w krótkim czasie przewidzieć gdzie i kiedy skała powinna wejść w ziemską atmosferę. Informacja niemal natychmiast pojawiła się w mediach społecznościowych.
Czytaj także: Myślisz, że na Ziemi jest bezpiecznie? Nie wiemy, gdzie są tysiące dużych planetoid bliskich Ziemi
„Uwaga: niewielka planetoida wejdzie w ziemską atmosfera i rozpadnie się w trakcie lotu na zachód od Berlina, niedaleko Nennhausen, o godzinie 1:32 czasu środkowoeuropejskiego.” poinformowało konto NASA na portalu X.
Tak też się stało. Kamery w wielu miejscach uchwyciły jasny, przecinający niebo meteor, który zniknął po kilku sekundach od wejścia w atmosferę. Obserwatorzy szacują, że obiekt miał około metra średnicy, a proces jego dezintegracji rozpoczął się już 50 kilometrów od Berlina.
Warto tutaj wspomnieć, że dla Sárneczky’ego nie jest to pierwsze odkrycie tego typu. Astronom odkrył w ostatnich latach już setki różnych planetoid i jako pierwszy zauważył planetoidę 2022 EB5 zaledwie dwie godziny przed tym, jak weszła w ziemską atmosferę. Można zatem powiedzieć, że jest on odpowiedzialny za odkrycie 25 proc. wszystkich obiektów odkrytych tuż przed wejściem w ziemską atmosferę.
O ile astronomowie przyznają, że odkryto już niemal wszystkie duże planetoidy, które mogłyby potencjalnie zagrażać życiu na Ziemi, o tyle w przypadku małych obiektów, takich jak ten, który spadł nad Berlinem, jest inaczej. Małe obiekty są niezwykle trudne do zauważenia z dużych odległości w przestrzeni międzyplanetarnej. Naukowcy szacują, że wciąż nie znamy położenia 99 proc. obiektów o średnicy mniejszej niż 30 metrów, które mogłyby pojawić się w otoczeniu Ziemi. Co do zasady, im mniejszy taki obiekt, tym bardziej musi się zbliżyć do Ziemi, aby dało się go dostrzec.
Czytaj także: Wszędzie wokół latają niebezpieczne skały. W końcu z któraś w nas uderzy. Ile ich jest?
Dobrym przykładem takiego obiektu jest planetoida, która uległa eksplozji w ziemskiej atmosferze nad Czelabińskiem w 2013 roku. Ów obiekt miał około 19-23 metrów średnicy i pozostał niezauważony aż do momentu wejścia w atmosferę. Owszem, nie jest to obiekt, który zagrażałby ludzkości, ale nawet przy tak niewielkich rozmiarach był w stanie narobić on poważnego zamieszania. Eksplozja planetoidy, do której doszło na wysokości kilkudziesięciu kilometrów była na tyle silna, że fala uderzeniowa wybiła okna w wielu budynkach w Czelabińsku. W efekcie ponad 1500 osób trafiło do szpitali z ranami spowodowanymi przez odłamki szkła. Warto tutaj zauważyć, że szczątki samej planetoidy spadły daleko poza terenem miasta.
W 2027 roku w przestrzeń kosmiczną poleci obserwatorium NEO Surveyor, którego zadaniem będzie poszukiwanie i identyfikowanie obiektów zbliżających się do Ziemi. Trzy lata później w podobną misję wyruszy także przygotowywany przez Europejską Agencję Kosmiczną satelita NEOMIR. Im więcej takich instrumentów będzie, tym więcej planetoid uda się skatalogować. Sytuacja powinna się zatem stosunkowo szybko zmienić. Jakby nie patrzeć, na przestrzeni ostatnich dwustu lat udało się zidentyfikować i skatalogować 1,2 miliona planetoid. Jak przekonują specjaliści przygotowujący powstające właśnie Obserwatorium Very C. Rubin, w ciągu pierwszych sześciu miesięcy pracy obserwatorium (które ruszy w 2025 roku) liczba ta może wzrosnąć dwukrotnie.