16 października 2021 roku z Przylądka Canaveral wystartowała rakieta, na której szczycie znajdowała się sonda Lucy. Celem sondy jest zbadanie planetoid, które dzielą swoją orbitę z Jowiszem. Mowa tutaj oczywiście o planetoidach trojańskich, które znajdują się w punktach stabilnych grawitacyjnie znajdujących się na orbicie Jowisza 60 stopni przed nim i 60 stopni za nim. W tych kompaktowych obszarach siły grawitacyjne Słońca i Jowisza się ze sobą równoważą, dzięki czemu umieszczone lub znajdujące się tam obiekty mogą pozostawać w stałej odległości od Jowisza.
Czytaj także: Sonda Lucy fotografuje już planetoidy trojańskie. Odległość do nich jest wciąż ogromna
Mało kto jednak wie, że nie tylko Jowisz posiada własne planetoidy trojańskie. Drugą planetą w Układzie Słonecznym pod względem liczby znanych planetoid trojańskich jest bowiem Mars. Do niedawna naukowcy znali szesnaście planetoid tego typu, które znajdują się — dokładnie tak samo jak w przypadku Jowisza — na orbicie Czerwonej Planety, jedynie 60 stopni przed i 60 stopni za nią, czyli odpowiednio w punktach libracyjnych L4 oraz L5.
Teraz, w trakcie obserwacji prowadzonych na teleskopie GTC (Gran Telescopio Canarias) na Wyspach Kanaryjskich, naukowcy z Instytutu Astrofizyki Wysp Kanaryjskich oraz Uniwersytetu w Madrycie ustalili, że planetoida 2023 FW14 odkryta w — jak sama nazwa wskazuje – 2023 roku, także jest planetoidą trojańską Marsa, aczkolwiek nieznacznie różniącą się od wszystkich wcześniej znanych.
Mars ma zatem 17 planetoid trojańskich. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie zawsze tak było i niekoniecznie zawsze tak będzie. Orbita planetoidy jest bowiem niestabilna, co oznacza, że z czasem uwolni się ona spod wpływu planety i ucieknie w przestrzeń międzyplanetarną.
W artykule naukowym opublikowanym właśnie w periodyku Astronomy & Astrophysics naukowcy zwracają uwagę na fakt, że wszystkie wcześniej znane planetoidy trojańskie Marsa znajdują się na bardzo stabilnych orbitach i najprawdopodobniej powstały już w punktach libracyjnych i towarzyszą Marsowi przez ostatnie cztery miliardy lat.
Z nową planetoidą 2023 FW14 jest jednak inaczej. Analiza orbity oraz składu chemicznego wskazuje, że obiekt ten nie powstał w pobliżu Marsa, a raczej jest to planetoida, która regularnie zbliżała się do Ziemi, po czym uciekała w dalsze rejony Układu Słonecznego. Dopiero jakiś milion lat temu sytuacja uległa zmianie i planetoida została uwięziona w punkcie libracyjnym L4. Obecnie faktycznie jest to tymczasowa planetoida trojańska Marsa, jednak niestabilność jej orbity sprawia, że wszystkie modele numeryczne wskazują, iż za jakieś 10 milionów lat, wyrwie się ona z punktu libracyjnego i powróci w przestrzeń międzyplanetarną.
Czytaj także: Śladów życia powinniśmy szukać nie na Marsie, a na jego księżycach. Japończycy wysyłają tam sondę
Naukowcy zwracają uwagę na fakt, że jeżeli nowa planetoida nie jest wcześniejszą planetoidą zbliżającą się do Ziemi, to może być jeszcze fragmentem innej planetoidy trojańskiej, skatalogowanej pod numerem 1999 UJ7. Co prawda pod względem składu chemicznego obie planetoidy nieznacznie się od siebie różnią, to jednak należą do tej samej grupy, która z kolei bardzo różni się od planetoid trojańskich, które znajdują się za Marsem w punkcie L5. Tamta populacja bowiem składa się w całości z planetoid skalistych bogatych w krzemiany.
Nowa planetoida trojańska Marsa może nam powiedzieć wiele nowego o dynamice małych ciał Układu Słonecznego, a jednocześnie może stanowić cel przyszłych misji kosmicznych podobnych do misji sondy Lucy. Jakby nie patrzeć, jak dotąd żadna sonda kosmiczna nie odwiedziła z bliska ani jednej planetoidy trojańskiej w naszym układzie planetarnym.