Burczenie w brzuchu, to nie głód. 11 rzeczy, których nie wiedziałeś o swoim układzie pokarmowym

W ustach mamy substancję narkotyczną, w brzuchu warunki jak na patelni, a wydalamy głównie wodę. Oto garść fascynujących informacji o naszej wewnętrznej maszynie.
Burczenie w brzuchu, to nie głód. 11 rzeczy, których nie wiedziałeś o swoim układzie pokarmowym

Belgijski artysta Wim Dolvoye postanowił odtworzyć proces produkcji ludzkich ekskrementów. Skonstruował skomplikowane urządzenie zwane „Cloaca Machine”, które zajmuje pomieszczenie wielkości szkolnej klasy. Natura poradziła sobie lepiej i wszystko zmieściła w naszym stosunkowo niewielkim ciele. Jedzenie lubimy, ale proces trawienia niektórych napawa wstrętem. Tymczasem ta maszyneria jest godna podziwu, a dr Gulia Enders w wydanej, także po polsku, „Historii wewnętrznej” przywraca układowi pokarmowemu i jelitom należny im szacunek. Oto kilka fascynujących informacji o naszej wewnętrznej maszynie.

 

1. ŚLINA: twój własny narkotyk

Produkujemy jej nawet 1,5 litra na dobę. Przełykamy – nawet kilkaset razy dziennie. Ślina jest płynem, dzięki któremu natychmiast po umieszczeniu w ustach jedzenia rozpoczyna się proces trawienia. To ona sprawia, ze łatwiej przełykamy pokarmy, szkliwo naszych zębów jest wzmacniane, a groźne dla organizmu bakterie już na „wejściu” są wyłapywane i zabijane. Ale to nie jedyne funkcje śliny. W 2006 r. znaleziono w niej środek przeciwbólowy – opiorfinę, kilkakrotnie silniejszą od morfiny! Nie chodzimy odurzeni tylko dlatego, że jej stężenie jest niewielkie. Po co nam ona? Znieczula powierzchnię naszej jamy ustnej i języka, jeśli dojdzie do jej zranienia. Co ciekawe, badania sugerują, że ta substancja ma także działanie antydepresyjne.

 

2.  JAMA USTNA: smak z bakterii

Nie musicie się już stresować, gdy okaże się, że nie smakowało wam drogie wino czy piwo. Możecie wyjaśnić, że wasze bakterie po prostu nie lubią akurat tego trunku. Okazuje się bowiem, że nie tylko kubeczki smakowe decydują o naszych wrażeniach kulinarnych. Ważną rolę odgrywają tu również bakterie obecne w jamie ustnej, a szczególnie te znajdujące się na tylnej części języka. O ile jednak kubeczki smakowe reagują błyskawicznie, o tyle mikroby potrzebują trochę czasu, by „wgryźć” się w to, co przełykamy. Gdy to zrobią, czujemy charakterystyczny posmak. W przypadku wina czy piwa jest to tzw. finisz. A że każdy z nas ma nieco inną florę bakteryjną, to i wrażenia smakowe mogą się różnić.

 

3.  PRZEŁYK:  dlaczego jedzenie nie spada

Kiedy już nasz język i zęby przemielą pokarm, trafia on do przełyku w porcjach mających ok. 20 ml. Każda z nich pokonuje tę 25-centymetrową  rurę w 5–10 sekund, by wylądować w żołądku.  Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, jedzenie w przełyku nie spada  swobodnie. Jesteśmy przecież w stanie połykać na leżąco, a nawet do góry  nogami. Dzieje się tak dzięki pracy mięśni, których działania nawet nie rejestrujemy. Gdy jedzenie przesuwa nam się przez przełyk, przestajemy je wyczuwać mniej więcej w okolicach mostka.

Tylko tam bowiem  sięgają mięśnie poprzecznie prążkowane – te, z których zbudowane są np. bicepsy. Niżej przełyk zbudowany jest już tylko z mięśni gładkich, które działają niezależnie od naszej wiedzy i woli. Są ułożone  spiralnie i przyklejone do kręgosłupa, dzięki czemu transport  jedzenia przebiega w linii niemal zupełnie prostej – bez zakrętów,  które mogłyby utrudnić ten ważny proces.  Przełykanie jest niełatwe, dlatego ćwiczymy je regularnie już w brzuchu mamy. Tylko tam robimy to „na sucho”. A w zasadzie na mokro, bo cali  jesteśmy zanurzeni w wodach płodowych, więc nawet jeśli coś pójdzie nie  tak – jesteśmy bezpieczni.

4. WPUST:  boczne wejście do żołądka

Przełyk nie łączy się z żołądkiem najprostszą drogą, czyli w jego górnej części. Wejście, czyli tzw. wpust znajduje się z boku, z prawej strony (przynajmniej u większości z nas). Dlaczego tak? Gdyby nie ta mała modyfikacja, z każdym naszym krokiem rura przełyku wciskałaby się nam do żołądka. To dlatego, że chodzenie – ale też śmiech czy kaszel – napina mięśnie brzucha, które naciskają od dołu na żołądek.

Przełyk wpadający co i rusz do naszego „worka trawiennego” to niezbyt przyjemna perspektywa, stad przesunięcie wpustu na prawo. To rozwiązanie powoduje tez, że w górnej części żołądka (po lewej stronie naszego ciała) obecny jest pęcherzyk powietrza. Jakie to ma znaczenie? Jeśli akurat mamy ochotę beknąć, ale jakoś nie możemy do tego doprowadzić, wystarczy położyć się na lewym boku. Wówczas powietrze przesuwa się w kierunku wpustu i wydostaje się przez przełyk, a my czujemy ulgę.

 

5. ŻOŁĄDEK: nie więcej niż 1,5 litra

Porcja pokarmu ma osiem sekund, żeby wpaść z przełyku do żołądka. Na tyle właśnie rozluźnia się okrągły mięsień, otaczający wpust. Przeciętnie możemy w żołądku zmieścić od 1 do 3 litrów, ale jeśli pochłoniemy za jednym zamachem 1,5 litra, nudności mamy niemal gwarantowane. Zdarzają się i tacy, którzy są w stanie pomieścić więcej. Rekordziści osiągają nawet 9–10 litrów, ale bardzo ryzykują. Coś takiego może skończyć się śmiercią w wyniku pęknięcia ściany żołądka. Jeśli go nie przeciążymy, narząd ten ochoczo pracuje nad naszym posiłkiem, rozdrabniając go na kawałeczki, które mają rozmiary mniejsze niż 0,2 mm!

W zależności od naszego menu, jedzenie może spędzić w żołądku od 30 minut do ośmiu godzin. Najdłużej przerabiany jest tłuszcz, ale nawet dość proste produkty – takie jak warzywa – potrzebują 3–5 godzin na porządne przetrawienie. Ruchy ścian żołądka to sygnał dla jelit, że nadciąga treść pokarmowa. Wówczas i one zaczynają energiczniej pracować – dlatego bywa, że po obfitym posiłku musimy pójść do toalety. Chodzi o dosłowne zrobienie miejsca na kolejne porcje.

6. TRAWIENIE: w żołądku jak na patelni

To, co w dzieje się w żołądku z produktami białkowymi, w pierwszej fazie z grubsza przypomina zjawiska, które obserwujemy na patelni. Byłby to niezbyt przyjemny eksperyment, ale gdybyśmy zjedli surowe jajko, a po kilku godzinach zwymiotowali, naszym oczom ukazałaby się „jajecznica”. To dlatego, że białka reagują na kwasy żołądkowe podobnie jak na temperaturę – ulegają denaturacji, czyli ścinają się. Z tego właśnie powodu z ugotowanego jedzenia przyswajamy znacznie więcej energii. Obróbka termiczna w dużym stopniu wyręcza nasz układ pokarmowy. Badacze są przekonani, że opanowanie sztuki kulinarnej przed milionami lat pozwoliło naszym przodkom na wykształcenie dużych mózgów, a w efekcie doprowadziło do rozwoju ludzkiego intelektu i cywilizacji.

 

7.  BURCZENIE W BRZUCHU: to nie głód

Charakterystyczny odgłos bulgotania to tak naprawdę ostatnie sprzątanie dokonywane przez nasze jelita. Dźwięk ten towarzyszy silnej fali skurczów mięśni, wymiatającej resztki z jelita cienkiego. Pojawia się zwykle około godziny po zakończeniu trawienia. Jelito cienkie jest zaskakująco schludnym narządem. Po posprzątaniu w środku nie ma żadnego zapachu i trudno znaleźć jakiekolwiek ślady jeszcze niedawno przyswajanego pokarmu.

 

8. JELITO CIENKIE: wchłanianie na powierzchni boiska

Gdy spojrzymy na swój brzuch, trudno uwierzyć, że mieści się tam od 3 do 6 metrów rurkowatego jelita. Narząd ten leży luźno, dlatego gdy np. tańczymy, on tańczy razem z nami. Ale długość jelit to i tak nic w porównaniu z ich powierzchnią. Jest pofałdowana i pokryta wypustkami zwanymi kosmkami jelitowymi. Na każdym milimetrze kwadratowym jest ich około 30. Dodatkowo na każdym kosmku są jeszcze mikrokosmki. Dzięki temu struktura ścianki przypomina aksamit.

Gdybyśmy te wszystkie fałdy i fałdeczki precyzyjnie wygładzili, długość jelita wynosiłaby około 7 km! Jego całkowita powierzchnia ma 200–400 metrów kwadratowych. To co najmniej sto razy więcej niż powierzchnia naszej skóry i niemal tyle, co powierzchnia boiska do koszykówki! Tak ogromna powierzchnia zapewnia szybkie wchłanianie składników odżywczych. Działa to nawet wtedy, gdy w którymś miejscu pojawi się np. stan zapalny, uniemożliwiający części jelita sprawną pracę.

 

9. WYMIOTY: skąd może się cofnąć jedzenie?

Wbrew pozorom nie tylko z poziomu żołądka. Owszem, takie wymioty są dość częste, jeśli zjemy lub wypijemy coś, co nasz układ pokarmowy uzna za nieodpowiednie. Wówczas do akcji wkraczają mięśnie ściany brzucha i przepona. Ich gwałtowny skurcz wypycha z powrotem treść pokarmową, która najczęściej ma kwaśny posmak i można w niej dostrzec fragmenty jedzenia. Jednak zaprotestować w taki sposób może również jelito cienkie. Wymioty, które pochodzą z tej części układu pokarmowego, są bardzo mocno rozdrobione i gorzkawe. U zdrowego człowieka jest to ostateczna granica. Owszem, zdarzają się także wymioty zawierające treść pochodzącą z jelita grubego, ale tylko wtedy, gdy jest ono niedrożne (np. wskutek uciśnięcia przez guz nowotworowy).

 

10. ZWIERACZE ODBYTU: ważna jest komunikacja

Nie każdy z nas wie, że wyjścia z układu pokarmowego pilnują dwa mięśnie. Zewnętrzny zwieracz odbytu to mięsień poprzecznie prążkowany. Mamy nad nim świadomą kontrolę, dzięki czemu nie dochodzi do kompromitujących zdarzeń. Ale tuż przed nim, nieco w głębi jelita grubego mamy jeszcze jeden zwieracz – wewnętrzny. Ten z kolei jest mięśniem gładkim, a więc działa poza naszą świadomością i kieruje się wyłącznie interesem układu pokarmowego.

Kiedy w okrężnicy nazbiera się dużo odpadków, zwieracz wewnętrzny rozluźnia się i przesyła informację do zwieracza zewnętrznego, a tym samym do naszego mózgu. Jeśli odmówimy współpracy, zwieracz wewnętrzny poczeka na lepszą okazję. Jeśli jednak będziemy go powstrzymywać zbyt często, może dojść do zaburzenia komunikacji między obiema „bramkami”. Efektem mogą być zaparcia.

 

11.  ODCHODY: głównie z wody

Tak, stanowi ona aż 75 proc. Masy tego, co opuszcza nasze jelita. Podczas robienia kupy codziennie tracimy ok. 100 ml H2O. To naprawdę niewiele, zważywszy na to, że podczas trawienia jelito produkuje soki trawienne, które zawierają ok. 8 litrów wody „pożyczonej” z organizmu. Pozostałe 25 proc. Odchodów to bakterie jelitowe, niestrawione włókna roślinne (dlatego wegetarianie i weganie robią większe kupy – nawet o pół kilo dziennie!) i inne elementy, które powinny znaleźć się poza naszym organizmem.

Nasze odchody są do siebie bardzo podobne: zawsze są tak samo słone i, o ile nie chorujemy, mają żółtobrązową barwę. Zawdzięczają ją krwinkom czerwonym. Każdego dnia organizm pozbywa się 2,5 mln tych komórek (i tyle samo produkuje w szpiku kostnym, by wyrównać ubytek). Zawarta w krwinkach czerwonych hemoglobina w czasie rozkładu najpierw staje się zielona, potem żółta. Swój ostateczny brązowy kolor zawdzięcza działaniu flory bakteryjnej w jelitach.