1. Czy są samochody projektowane i budowane w Afryce?
Tak! Wprawdzie Czarny Ląd przede wszystkim kupuje samochody z Dalekiego Wschodu, USA i Europy, ale od niedawna jest też kilku afrykańskich producentów czterech kółek. Ich maszyny trudno porównywać – ze względu na brak własnych technologii oraz odpowiedniej infrastruktury przemysłowej – z wozami, które znamy choćby z naszych dróg.
Warto jednak wiedzieć, że SUV-y w krótkich seriach produkuje m.in. firma Kantanka z Ghany i Innoson z Nigerii, zaś w Ugandzie, na lokalnym uniwersytecie, powstał prototyp samochodu elektrycznego o nazwie Kiira EV Smack. Sporo mówi się również o supersamochodzie Laraki Epitome (na zdjęciu – czerwony), który pochodzi z Maroka. Maszyna – na razie wciąż w fazie prototypu – ma moc 1750 KM (silnik i podwozie specjalnie tuningowanego Chevroleta Corvette)! Według szacunków trzeba będzie za nią zapłacić około 2 milionów dolarów.
2. Jak wysoko można wjechać samochodem?
Miejscem bicia tego typu rekordów jest najwyższy wulkan na Ziemi dach. Od 2007 roku rekord należy do Chilijczyków Gonzala Bravo którzy wzmocnionym samochodem Suzuki Samurai (rocznik 1986) do Ojos del Salado w An i Eduarda Canalesa, tarli do wysokości 6688 m n.p.m. Dla rowerów rekord wynosi 7211 m n.p.m., a został ustanowiony w 2009 roku na zboczach góry Muztagata w Chinach przez Niemców G. Bretschneidera i P. Schepanskiego.
3. Ile jest samochodów na Antarktydzie?
D okładnie nie wiadomo – szacunkowo przebywa ich tam 1000– –5000 – ale badacze tego zamrożonego przez okrągły rok kontynentu używają m.in. samochodów terenowych i ciężarówek. Bardzo popularne są pojazdy gąsienicowe, np. skutery śnieżne, szwedzkie Hägglunds czy specjalne transportery marki Foremost Nodwell. Można spotkać terenówki z balonowymi oponami Arctic Cats i wojskowego hummera, do którego założono zestawy gąsienicowe. W bazie McMurdo używano z kolei… autobusu o nazwie Ivan The Terra Bus, zaś w Mawson Station na krótkich dystansach jeździł poczciwy zwykły garbus. Trudno powiedzieć, co dziś dzieje się z autobusem Ivan, ale przed 5 laty pojazd miał nawet własny fanpage na Facebooku! Warto dodać, że większość pojazdów antarktycznych pomalowano na ostre kolory, żeby były widoczne na tle śniegu. Najmodniejszy dziś kolor biały raczej tam się nie sprawdza.
4. Skąd się wzięły garbusy na Antarktydzie?
W 1962 roku naukowcy z australijskiej całorocznej stacji polarnej Mawson uznali, że oprócz ciężkich pojazdów gąsienicowych i skuterów śnieżnych przydałby się im zwykły samochód. Ich wybór padł na uwielbiany na całym świecie do dziś model Volkswagena. Po przystosowaniu do zimowych warunków i wyposażeniu w tablice rejestracyjne z napisem „Antarctica 1” wyprodukowany w Australii jaskrawoczerwony garbus dotarł statkiem na Antarktydę. W trudnych warunkach polarnych radził sobie wyjątkowo dobrze. Naukowcy jeździli nim po terenie stacji i na krótkie wypady poza nią. Nazywali go „Red Terror” ze względu na odcinający się od białego bezkresu kolor. Rok później dowieziono pomarańczowego garbusa nazwanego „Antarctica 2”, a pierwszy garbus wrócił do Australii; trzeci służył polarnikom od 1966 do 1970 roku.
5. Czy Nowa Zelandia ma własne samochody i motocykle?
Ma! Może trudno w to uwierzyć, ale nawet w takiej odległości od Europy i przy istniejącej od lat silnej konkurencji aut japońskich oraz koreańskich znaleźli się śmiałkowie, którzy mieli własne pomysły i chcieli nimi motoryzować Nową Zelandię. Na przełomie lat 60. i 70. XX wieku produkowano mały samochód użytkowy Trekka, który – co ciekawe – miał podwozie i 42- lub 47-konny silnik czeskiej Skody Octavii. W zakładzie w Auckland powstało około 2,5 tysiąca samochodów nieco przypominających Land Rovera. Trekka była jedyną nowozelandzką marką, która może się pochwalić taką produkcją. Inni mieli mniej szczęścia.
Na początku lat 90. XX wieku John Britten wraz z grupą przyjaciół zbudowali motocykl wyścigowy V1000. W tej nietypowej konstrukcji nie było w zasadzie ramy a całe obciążenie przejmował silnik. Britten użył włókna węglowego, chłodnicę zamontował pod siedzeniem i wyposażył maszynę w komputer
zbierający dane z jazdy – w roku 1991 to wcale nie było oczywiste. Przez 7 lat udało się wypuścić tylko 10 maszyn. Na koniec trzeba jeszcze wspomnieć o ambitnej konstrukcji Zetini H. Barchetta. To samochód sportowy z silnikiem Maserati, który jest – przynajmniej teoretycznie – dostępny na zamówienie.
6. Z czego słynie australijska firma Holden?
Holden, który istnieje od 1865 roku, obecnie należy do koncernu General Motors. Samochody tej marki są wytwarzane od 1948 roku. W zasadzie większość z nich to znane nam dobrze w Europie… ople, które na antypodach otrzymują tylko inny znak firmowy. Większość, ale nie wszystkie! Australijczycy mogą też wybrać auta, których odpowiedników próżno szukać na Starym Kontynencie: tylnonapędowe Caprice V i Commodore VFII z ośmiocylindrowymi silnikami widlastymi, o pojemności 6,2 litra i mocy 408 koni. Dokładnie takie jednostki w USA montowane są w Chevroletach Corvette! Niestety marka może zniknąć z rynku. Przed kilkoma laty poinformowano, że Holden definitywnie zakończy produkcję w październiku 2017. Znamy jednak historie zniknięć i powrotów marek.
7. Co to jest ranczo Cadillaców?
To bardzo znana instalacja-rzeźba, którą można obejrzeć opodal amerykańskiego miasta Amarillo, tuż przy drodze Interstate 40. Rząd dziesięciu wbitych nosami w ziemię cadillaców (każdy ozdobio- ny jaskrawymi graffiti) to manifest artystyczny grupy Ant’s Farm, w której działali Chip Lord, Hudson Marquez oraz Doug Michels. Pieniądze na to szalone „dzieło” pochodziły od Stanleya Marscha – ekscentrycznego milionera, który uważał się za artystę i chciał przyciągnąć w ten sposób tłumy do Amarillo. Większość aut pochodziła ze złomu, ale kilka – jak wspominali sami twórcy – nadawała się do jazdy i było im żal, że muszą je „pochować”. Pomysł Marscha miał wielu przeciwników, ale dziwaczna instalacja szybko zyskała sławę i miejsce także w popkulturze.
8. Co ma wspólnego drifting z rozwożeniem tofu?
Okazuje się, że całkiem sporo. Drifting wywodzi się z Japonii, gdzie sztuka jazdy w kontrolowanym poślizgu rozwija się od wczesnych lat 80. XX wieku. Na początku były to wyścigi nielegalne, ale z roku na rok chętnych do uprawiania tego sportu przybywało. Dostrzegli to nawet twórcy mangi. W roku 1995 wyszła pierwsza część komiksu pod tytułem Initial D, którego głównym bohaterem był nastolatek Takumi Fujiwara. Młody Japończyk zarabiał na swój wymarzony samochód na stacji benzynowej, rano dowożąc tofu do sklepu własnego ojca. Robił to jego wysłużoną Toyotą Ae86 – kultowym samochodem drifterów. Jak łatwo się domyślić, fabuła komiksu była prosta, bo chłopak przeżywał swoje codzienne przygody, ćwicząc się w sztuce jazdy poślizgiem.
Komiks spodobał się do tego stopnia, że w roku 2005 powstała jego wersja animowana przeznaczona dla telewizji. Drifting tylko na tym skorzystał, bo po sukcesie serialu i komiksu każdy młody Japończyk chciał być jak Takumi Fujiwara. Każdy też chciał mieć Toyotę Ae86, co niestety sprawiło, że samochody – generalnie wyprodukowane w niewielkiej liczbie – zniknęły z rynku. Wysłużone egzemplarze kosztują w Polsce nawet po kilkadziesiąt tysięcy złotych!
9. Gdzie zadebiutował Hyoundai?
Niekoniecznie w Korei, jak można mylnie przypuszczać! W roku 1975 zaprezentowano bowiem Hyundaia Pony, którego projekt Koreańczycy zamówili u Giorgio
Giugiaro ze studia Italdesign. Samochód miał podzespoły Mitsubishi oraz pięciodrzwiowe nadwozie typu hatchback i szybko trafił na eksport. Najpierw Pony zaczął być sprzedawany w Ekwadorze, Chile, Argentynie, Kolumbii i Egipcie, a następnie w krajach Beneluksu oraz w Grecji. Co ciekawe, Hyundai nie był wielki, ale w Ekwadorze wykorzystywano go w charakterze… taksówki.
10. Ile było odmian Trabantów?
Trzy – nie licząc prototypów, które nie weszły do produkcji. Dwusu- wowe autko, które najpierw produkowano w NRD (Niemieckiej Republice Demokratycznej) jako „socjalistyczną odpowiedź na Volkswagena Garbusa” a później – już w zjednoczonych Niemczech – z czterosuwową jednostką Volkswagena, wyjeżdżało z fabryki w Zwickau z nadwoziem sedan-limuzyna, kombi oraz „Tramp” – kabriolet. Ten ostatni – model nazywany 601 Kübel – trafiał przede wszystkim do wojska i straży leśnej, ale niewielką partię przeznaczono dla myśliwych i była eksportowana, m.in. do Grecji. Pod koniec produkcji trabanta zaprezentowano również odmianę pikap, ale – podobnie jak prototypowe „Trabbi” z nowatorskimi nadwoziami hatchback z klapą bagażnika uchylaną z szybą – nie trafiła do salonów dilerów. Ostatni trabant wyjechał z Zwickau w 1995 r., a od premiery w roku 1957 wyprodukowano ich nieco ponad 3 miliony.