Brzmi to nieprawdopodobnie, ale naukowcy z USA poważnie myślą o skonstruowaniu aparatury, która umożliwi statkom kosmicznym podróże niczym w „Gwiezdnych wojnach”. Pojazd zniknie nagle z jednego miejsca, by niedługo pojawić się wiele lat świetlnych dalej, w sąsiedztwie zupełnie innej gwiazdy! Tym ambitnym zadaniem zajmuje się dr Harold White z Centrum Kosmicznego im. Prezydenta Johnsona. Na sympozjum „100 years starship” przedstawił koncepcję napędu nadprzestrzennego i oświadczył, że jego zespół przygotowuje eksperyment, który potwierdzi teoretyczne założenia!
Koncepcja pojazdu jest następująca: elipsoidalny statek wielkości boiska do piłki nożnej zostanie otoczony pierścieniem zbudowanym z czegoś, co fizycy teoretyczni nazywają negatywną materią. Pojazd będzie miał normalne silniki, które rozpędzą go do 0,1 prędkości światła. Kiedy już zacznie lecieć np. w stronę Alfa Centauri (odległość ok. 4,1 roku świetlnego) z maksymalną szybkością, załoga włączy „napęd nadprzestrzenny”. W efekcie transfer do punktu docelowego potrwa kilka tygodni. Dla obserwatora z Ziemi statek osiągnie prędkość 10 razy większą niż prędkość światła.
Pierścień ujemnej materii
Tajemnica pojazdu tkwi w pierścieniu negatywnej materii i zaginaniu czasoprzestrzeni. Można to wytłumaczyć na przykładzie. Wyobraźmy sobie obrus metrowej długości rozłożony na stole. Teraz weźmy igłę i przesuwajmy ją po obrusie z prędkością 10 cm/godz. Zanim igła dotrze na drugi koniec obrusa, minie oczywiście dziesięć godzin. Jeśli jednak pomarszczymy obrus i przebijemy igłą fałdy, dotrze ona do celu znacznie szybciej! Podobnie działać ma pierścień negatywnej materii, wytwarzając wokół pojazdu bąbel z czasoprzestrzeni. Przed bąblem czasoprzestrzeń będzie zaginana, zaś z tyłu będzie wygładzana. W środku – idylla. Pasażerowie w ogóle nie poczują żadnego ruchu. Do tego czas będzie im mijał z taką samą prędkością jak w punkcie wylotu. Po kilku tygodniach nudy (internetu nie będzie!) zobaczą przed sobą zamiast Słońca zupełnie inną gwiazdę.
Jednak warunkiem powstania takiego napędu jest istnienie ujemnej materii. W tej chwili to tylko koncepcja matematyczna. Ujemna energia (albo ujemna masa, gdyż masę można przeliczyć na energię: E=mc²) nie istnieje według ogólnej teorii względności, ale już dopuszcza ją teoria kwantowa. Ujemna energia pozwalałaby np. na samoczynne powstawanie cząsteczek w próżni albo wyparowanie czarnych dziur. Na razie nie stwierdzono jej istnienia doświadczalnie.
Meksykański pomysł
Na pomysł zaginania czasoprzestrzeni dla ułatwienia podróży kosmicznych wpadł w 1994 roku meksykański fizyk Miguel Alcubierre. Jednak z jego wyliczeń wynikało, że utworzenie „bąbla” może pochłonąć całą energię wszechświata. Następni badacze, którzy przyglądali się temu pomysłowi, oszacowali, że wystarczy „tylko” ujemna masa równa masie Jowisza. Obliczenia White’a sugerują, że zatankowanie „zaledwie” ok. 800 kg negatywnej materii pozwoli na loty międzygwiezdne. Konkretnie ile to energii? Mniej więcej tyle, ile roczne zużycie w USA, czyli 6,5x1019J (65 eksadżuli). Przeznaczenie takiej energii na jeden lot kosmiczny jest oczywiście dzisiaj niemożliwe. Szczególnie że mówimy o energii negatywnej, co do której nie jesteśmy pewni, czy istnieje. O opinię proszę prof. Grzegorza Karwasza z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika. „Czy istnieje ujemna energia? Zapewne nie, ale i istnienie tzw. ciemnej energii i ciemnej materii, stanowiącej z pewnością 96 proc. wszechświata, było kompletnym zaskoczeniem mniej więcej 10 lat temu” – pada ostrożna odpowiedź. – „Osiemdziesiąt lat temu pozytrony były czystą teorią, dziś wytwarzamy je w laboratoriach bez żadnej trudności. Nie mogę odpowiedzieć, czy tak samo będzie z wyliczeniami dr. White’a, jednak nie mogę również zapewnić, że to niemożliwe” – mówi prof. Karwasz.
Dr White planuje eksperyment potwierdzający możliwość nadprzestrzennych lotów. Chce w laboratorium za pomocą lasera zagiąć czasoprzestrzeń bardzo nieznacznie: o jedną dziesięciomilionową. Naukowiec jest pewien, że mu się to uda. Na pytanie, kiedy powstanie statek kosmiczny o napędzie nadprzestrzennym odpowiada: „Niebawem”. Trudno jednak powiedzieć, co słowo to właściwie oznacza, szczególnie w ustach specjalisty od zaginania czasoprzestrzeni.