Agnieszka Niezgoda: Pani zespół przeanalizował niemal sto badań przeprowadzonych z udziałem blisko 3 mln ludzi. Gdy opublikowaliście wyniki w czasopiśmie „Journal of the American Medical Association”, rozpoczęła się ożywiona debata. Dlaczego?
Dr Katherine Flegal: Okazało się, że wśród osób z lekką nadwagą śmiertelność była niższa, niż się spodziewaliśmy. To był szok! Podeszliśmy do każdej z czterech grup – niedowagi, wagi normalnej, nadwagi oraz otyłości – z identycznym nastawieniem, bez założeń, stosując analogiczne kryteria badawcze. Przyjrzeliśmy się liczbom i wyszło nam coś takiego! Szokujący był też fakt, że ten materiał badawczy został już wcześniej zebrany, ale nikt tego nie nagłośnił. Wielu badaczy zapewne uznało, że ich odkrycia były przypadkowe, skoro wydawały się wbrew logice i wbrew przyjętemu dogmatowi, że szczuplej znaczy lepiej.
Jak się w ogóle bada taką relację?
– Jesteśmy zespołem statystycznym, więc zastosowaliśmy metaanalizę: przegląd istniejącej literatury naukowej, amerykańskiej i kanadyjskiej, która była fragmentaryczna i rozproszona. Rozwinęliśmy metodę dotarcia do badań i ich analizy, zbudowaliśmy repozytorium opublikowanych prac. Nie było wcześniej takiej porównawczej analizy zbiorczej – zaczynaliśmy od zera. Wynik, który zdaje się obrazować trend na całym świecie, wszystkich wprawił w osłupienie.
Wynik to krzywa w kształcie litery U. Jaki to trend?
– Śmiertelność jest większa przy niedowadze i otyłości, natomiast spada w kategorii normalnej, odpowiadającej wskaźnikowi masy ciała (BMI) między 20 i 25, oraz lekkiej nadwagi. Co ważne, ten wskaźnik wydaje się być niższy o kilka procent wśród ludzi, którzy mają BMI 26 i 27.
Po co nam tłuszcz?
Tkanka tłuszczowa to oczywiście magazyn energii. Częściowo zabezpiecza nas przed zimnem i otacza niektóre nasze narządy warstwą chroniącą przed urazami mechanicznymi. Z badań wynika jednak, że komórki tłuszczowe (adipocyty) biorą także aktywny udział w gospodarce hormonalnej naszego ciała, a także wydzielają substancje regulujące apetyt oraz wpływające na pracę układu odpornościowego. Dopiero gdy komórki te są przeładowane tłuszczem, pojawiają się negatywne konsekwencje.
Co ciekawe, dotyczy to przede wszystkim otaczającej nasze narządy tzw. trzewnej tkanki tłuszczowej. Jest ona bogato ukrwiona i unerwiona, a więc bardziej aktywna metabolicznie. Naukowcy twierdzą, że to właśnie ona odpowiada za choroby związane z otyłością. Tymczasem tłuszcz znajdujący się pod skórą jest stosunkowo mało „toksyczny”. Dlatego na choroby układu krążenia czy raka częściej zapadają osoby z sylwetką typu „jabłka” (duży brzuch) niż „gruszki” (nadmiar tłuszczu w okolicy ud i pośladków).
Czy wygląda to inaczej w różnych grupach wiekowych? Lepiej jest być nieco pulchnym w późniejszym okresie życia czy raczej za młodu?
– Wydaje się, że wraz z wiekiem pożytki z dodatkowych kilogramów wzrastają. Efekt jest silniejszy u ludzi 60 i 70-letnich. Wraz z wiekiem także niedowaga – czyli BMI pomiędzy 15 i 20 – jest dla nas zabójcza. Ale podkreślam, że są to nasze szacunki, bo nie każdy zespół badawczy przyglądał się tej samej grupie wiekowej. Nie mówimy też w naszej analizie, że będziesz żył wiecznie, jeśli będziesz mieć lekką nadwagę. Mówimy tylko, że w obrębie przebadanych grup ludzi ryzyko przedwczesnej śmierci jest mniejsze wśród ludzi o większym BMI.
Jak pani tłumaczy ten wynik dla lekkiej nadwagi? Czy kilka dodatkowych kilogramów chroni nas przed chorobami, czy zwiększa szanse przeżycia, kiedy już chorujemy? Może lekka nadwaga dodaje nam sił i pomaga organizmowi wyzdrowieć?
– Istnieją na ten temat sprzeczne teorie. Jedna z nich mówi, że lekka nadwaga pomaga właśnie przy walce z chorobą. Nie wiem jednak, na ile to może być prawdą w przypadku wyników naszej analizy. Być może chodzi o to, że posługujemy się dość sztywnym wskaźnikiem masy ciała, jakim jest BMI. Jeśli u kogoś przekracza on wartość 25, uznajemy to za nadwagę. A tak wcale nie musi być. Jeszcze w latach 90. patrzono na to inaczej. To, co dziś uważamy za zbędny tłuszcz, dawniej było traktowane jak normalna budowa ciała. Na pewno wiemy, że niedowaga nie jest korzystna dla zdrowia. Ale pytanie, jaka waga jest dla nas optymalna, pozostaje otwarte. Nie staraliśmy się jednak na nie odpowiedzieć, ponieważ nie chcemy nawoływać do zmian w stylu życia i twierdzić, że każdy powinien przybrać kilka kilogramów. Dysponujemy jedynie sumą obserwacji – pokazujemy wyniki bez przekazu ideologicznego. Choć wszyscy nas o ten przekaz pytają.
BMI kontra waga
Wskaźnik masy ciała (BMI) obliczamy, dzieląc masę ciała (w kilogramach) przez podniesiony do kwadratu wzrost (w metrach). Jego przydatność jest coraz częściej krytykowana. Przykład – umięśnione osoby ważą więcej (co zwiększa automatycznie BMI), podczas gdy waga tłuszczu jest po prostu znacznie mniejsza. Wielu lekarzy woli obecnie mierzyć obwód talii, bo ten parametr ma większy związek ze stanem zdrowia.
No dobrze, to dlaczego uznajemy, że BMI równe 24 to waga normalna, a 26 to już nadwaga? Jakie były kryteria, wedle których ustalono takie rozgraniczenie?
– Arbitralne i nieczytelne. Powiązane z pewnymi aspektami zdrowia, ale wcale nie ściśle zdefiniowane. Jedyna odpowiedź jest taka, że nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie.
Czy nadwaga jest związana z jakimiś chorobami?
– Zrobiliśmy taką analizę. Otyłość jest związana z większym ryzykiem przedwczesnej śmierci wskutek chorób serca, cukrzycy i niewydolności nerek oraz niektórych odmian choroby nowotworowej. Natomiast nadwaga nie jest powiązana z niczym szczególnym. Co do niedowagi zwiększa ona śmiertelność z przyczyn innych niż schorzenia kardiologiczne i nowotwory. Analiza wyraźnie pokazała, że ludzie o skrajnie odmiennych wskaźnikach BMI umierają na różne choroby.
Jak to się stało, że zajęła się pani takimi badaniami?
– Zainteresowanie tematem wagi i jej związków ze zdrowiem oraz przedwczesną śmiercią wzrosło w latach 90. Światowa Organizacja Zdrowia organizowała wtedy pierwsze seminaria dotyczące tego zagadnienia. Mam doktorat z żywienia, więc w naturalny sposób mnie to interesowało. Nie mieliśmy jednak zbyt wielu danych i stanęliśmy przed ogromnym wyzwaniem, jak się w ogóle do tego zabrać. Jak zmierzyć bezpośredni związek między otyłością a śmiertelnością? Trzeba było wielu lat, by pojawiły się takie badania.
Czy w tej dziedzinie czekają nas jeszcze jakieś odkrycia?
– Dysponujemy dziś mnóstwem danych, ale nie posiadamy wystarczająco dobrych narzędzi, którymi moglibyśmy je przetworzyć. A w statystyce bardzo łatwo o manipulacje. Nadal szukamy więc jeszcze lepszych metod analizy danych epidemiologicznych.
Gwiazdy większego rozmiaru
Coraz częściej gwiazdy kina, estrady czy mediów deklarują, że puszystość jest OK. Oto 5 znanych kobiet, które nie wstydzą się dodatkowych kilogramów.
- Adele – Brytyjska wokalistka, której mimo stosowania diety nadal daleko do rozmiaru modelki, zwraca uwagę na niezdrowe standardy panujące w showbiznesie. „Ludzie często byli w szoku, że mogłam mieć rozmiar plus i odnieść sukces. Nie przejmuję się tym. Tworzę muzykę dla uszu, nie dla oczu” – wyjaśnia.
- Oprah Winfrey – królowa amerykańskich mediów, znana z wieloletniego zmagania się z nadwagą oraz rozlicznymi dietami, wyznała: „W końcu zdałam sobie sprawę, że wdzięczność wobec własnego ciała to klucz do pokochania samej siebie”.
- Kate Winslet – wielokrotnie podkreślała, że chce inspirować inne kobiety do porzucenia zabójczych diet: „Chciałabym, aby młode dziewczyny, które zamęczają się odchudzaniem, zdały sobie sprawę, że zdrowe kształty ciała są OK”.
- Drew Barrymore – zmagająca się od dziecka z puszystym wyglądem aktorka, która przybrała dodatkowo na wadze po ciążach, dziś akceptuje dodatkowe kilogramy. „Wolę ważyć więcej i cieszyć się życiem niż zamartwiać cały czas. Doskonałość nie istnieje” – mówi.
- Melissa McCarthy – często gra bohaterki o silnym charakterze i nie przejmuje się swoją fi gurą. „Mogłabym jeść zdrowiej, pić mniej, powinnam uczyć się języków, mogłabym też więcej ćwiczyć, ale zawsze w końcu mówię, że równie dobrze jutro mogę wpaść pod autobus” – żartuje.
dr Katherine Flegal – pracuje w National Center for Health Statistics – agencji zajmującej się danymi epidemiologicznymi, wchodzącej w skład Centers for Disease Control and Prevention (CDC). Jest w światowej czołówce ekspertów od epidemiologii otyłości.