Zdjęcia wykonane o 20:52 sugerowały, że uwiecznione zostało światło trzech gwiazd, o stosunkowo wysokiej jasności. Problem w tym, że niecałą godzinę później, bo o 21:45, ponowny przegląd nocnego nieba, nie wykazał obecności tych obiektów. Należy mieć na uwadze fakt, że gwiazdy nie tracą tak bardzo jasności, a już na pewno nie w tak krótkich skalach czasowych.
Czytaj też: Dramatyczny przelot rosyjskiego satelity. Do tragedii zabrakło naprawdę niewiele
Na przestrzeni lat trwało astronomiczne śledztwo, a zaangażowani w nie naukowcy próbowali wyjaśnić, co dokładnie się wydarzyło. Pomimo licznych hipotez i teorii, do dziś nie dowiedzieliśmy się, co zobaczyli wtedy astronomowie. Ostatnie ustalenia w tej sprawie zostały zaprezentowane w formie preprintu zamieszczonego w bazie danych serwisu arXiv.
W myśl jednego ze scenariuszy obserwacje z lat 50. ubiegłego wieku miały doprowadzić do uwiecznienia nie trzech, lecz jednej gwiazdy. Być może została ona rozświetlona na przykład za sprawą aktywności magnetara, a w pobliżu znalazła się jeszcze czarna dziura. Z perspektywy obserwatorów znajdujących się na Ziemi doszło natomiast do zjawiska soczewkowania grawitacyjnego, co zaowocowało potrojeniem obrazu gwiazdy.
Trzy obiekty widoczne na zdjęciach pochodzących z Obserwatorium Palomar niekoniecznie musiały być gwiazdami
Oczywiście już po samym opisie możemy stwierdzić, że mowa o wydarzeniach, których jednoczesne wystąpienie byłoby bardzo mało prawdopodobne. Być może w grę wchodzi więc inne wyjaśnienie? Bez wątpienia kusząca wydaje się perspektywa, w której wcale nie musiały to być gwiazdy. Naukowcy szacują, że odległość dzieląca te obiekty od siebie wynosiła około 6 jednostek astronomicznych, przy czym jedna taka jednostka oznacza średni dystans dzielący naszą planetę od Słońca. To istotna informacja, ponieważ można na jej podstawie wywnioskować, że obserwowane obiekty znajdowałyby się w odległości nie większej niż 2 lata świetlne od Ziemi.
Czytaj też: Na astronautów lecących na Księżyc czeka już świeża woda. No, powiedzmy
A co, jeśli nie były to żadne obiekty o kosmicznym pochodzeniu? Lata 50. to przecież złoty czas ery nuklearnej, w której regularnie prowadzono próby jądrowe. Co więcej, Obserwatorium Palomar znajduje się w stosunkowo niewielkiej odległości od Nowego Meksyku, gdzie odbywały się takie testy. Związany z nimi radioaktywny pył mógł zanieczyścić klisze fotograficzne, tworząc plamy na części zdjęć. Na innych takowe natomiast nie powstały, co mogłoby wyjaśniać, dlaczego trzy “gwiazdy” zniknęły w ciągu mniej niż godziny. Każde z potencjalnych wyjaśnień wydaje się intrygujące, ale być może prawda leży jeszcze gdzieś indziej?