Robaki, które leczą

To, kim jesteśmy, zależy nie tylko od naszych genów czy wychowania. Nie bylibyśmy sobą bez bilionów bakterii i pasożytów zamieszkujących nasz organizm. Uczymy się już, jak nimi sterować, by pomagały nam zamiast szkodzić.

Kropla mojej krwi z palca trafia pod mikroskop połączony z komputerem. „Popatrzmy… O, proszę – tu widać jaja robaków. No ale to nic dziwnego, skoro ma pan małe dzieci, one to zawsze przynoszą z przedszkola czy podwórka. Zmienię powiększenie. Są też bakterie, a tu coś siedzi w pana krwince czerwonej, widzi pan? Kolejny pasożyt” – wskazuje dr J. Nie chce, żebym podawał jego nazwisko.

Jego badania są kontrowersyjne, idą pod prąd współczesnej medycyny, która głosi, że w krwi zdrowego człowieka (a do takich się zaliczam) nie może być żadnych mikrobów, a już tym bardziej jaj robaków. Dlatego dr J. pracuje bez rozgłosu, zbierając starannie dane, by mieć mocne dowody na poparcie swej tezy: pasożyty są wszechobecne i przyczyniają się do powstawania wielu różnych chorób. No ale mnie akurat nic nie dolega, więc co te stwory robią w mojej krwi?

Bardzo możliwe, że zamiast wywoływać choroby, po cichu ratują mnie przed nimi. Tak głosi koncepcja grupki innych ekscentryków świata nauki, którzy od kilku lat eksperymentują z szokującymi terapiami. Podają oni swoim pacjentom żywe robaki, ponieważ uważają, że to właśnie ich niedobór wpędza ludzi w rozmaite choroby cywilizacyjne – od zapaleń jelit i alergii po stwardnienie rozsiane, cukrzycę i autyzm. I wciąż przybywa dowodów na to, że takie leczenie jest skuteczne.

Robaki do bicia

Każdy z nas „gości” w sobie i na sobie od 10 do 100 bilionów (!) mikrobów. Są liczniejsze niż nasze komórki, a razem mają 100 razy więcej genów niż ludzkie DNA. „W sensie genetycznym jesteśmy bardziej bakteriami niż ludźmi” – podsumowuje prof. Jeffrey Gordon z Washington University. Nie jest to przesada, bo wiele bakteryjnych genów pracuje także dla nas – są odpowiedzialne m.in. za syntezę niektórych witamin i trawienie pokarmu znajdującego się w jelitach. Jesteśmy swoistą spółką akcyjną, w której udziały mają zarówno komórki ludzkie, jak i najróżniejsze pasożyty – od wirusów po robaki. I większość z nich nam nie szkodzi, ale wręcz przeciwnie.

Jak to możliwe? Sprawdza się tu stara zasada ewolucji: pasożytom najczęściej nie opłaca się wyrządzanie żywicielowi wielkiej krzywdy, bo znacznie użyteczniejszy jest dla nich żywy osobnik, roznoszący dalej infekcję. Zamiast więc stawać do otwartej walki z naszym systemem odpornościowym, wolą się ukrywać i oszukiwać. W toku ewolucji wykształciły różne sposoby na przetrwanie w naszym ciele. Tasiemce, glisty czy owsiki są miniaturowymi fabrykami substancji o bardzo specyficznym działaniu, przede wszystkim przeciwzapalnym (to pozwala im uniknąć zniszczenia przez nasz organizm). W pewnym sensie stanowią dla nas naturalnych partnerów sparringowych – walczymy z nimi od milionów lat, więc także wykształciliśmy specjalne mechanizmy ochronne.

Jednak cywilizacja zachodnia sprawiła, że nasi partnerzy zaczęli szybko wymierać. Postęp higieny oraz nowe metody produkcji i przechowywania żywności wyeliminowały większość robaków – nie tylko te naprawdę niebezpieczne, ale także i pasożyty „do bicia”, które spokojnie żyły z nami od tysiącleci. W rezultacie układ odpornościowy został pozbawiony naturalnych przeciwników i wytwarzanych przez nich substancji pełniących rolę hamulców, a my zaczęliśmy z tego powodu cierpieć. Przykład – objawy astmy to typowe reakcje obronne przeciw inwazji pasożytów: zwężenie oskrzeli zapobiega przedostaniu się robaka w głąb ciała, gęsty śluz ma go unieruchomić, a silny kaszel wyrzuca na zewnątrz. Pozbawieni robaków współcześni ludzie reagują w ten sposób na zupełnie nieszkodliwe substancje, takie jak pyłki roślinne. Winę ponosi „nadgorliwy” układ odpornościowy.

A na astmie czy alergiach sprawa się nie kończy. Tam, gdzie brakuje robaków, pojawiają się choroby autoimmunologiczne, czyli samobójczy atak organizmu na własne tkanki. Mamy ich całe spektrum: od stosunkowo rzadkich i przerażających, takich jak niszczący całe ciało toczeń, poprzez schorzenia zapalne jelita grubego, po epidemie stwardnienia rozsianego, cukrzycy typu 1 czy reumatoidalnego zapalenia stawów.  I właśnie tu mogą pomóc nam robaki. „Oczywiście nie mówimy tu o tych najgroźniejszych dla zdrowia pasożytach, które przenikają do krwi czy atakują mózg. Wielki wpływ na nasz organizm – i to pozytywny – mogą mieć te stworzenia, które żyją w naszym układzie pokarmowym” – mówi prof. Joel Weinstock, szef działu gastroenterologii w Tufts-New England Medical Center, światowej sławy ekspert od stosowania pasożytów w medycynie.

Jaja na zdrowie

Od blisko 30 lat prof. Weinstock zajmuje się pierwszym i na razie jedynym poważnym kandydatem. To włosogłówka świńska (Trichuris suis) – pasożyt atakujący trzodę chlewną, lecz nie człowieka. Jeśli połkniemy jego jaja, wykluje się z nich, ale szybko opuści nas poprzez drugi koniec układu pokarmowego. Nie wyrządzi szkód, może natomiast pomóc, regulując pracę naszego organizmu. Pierwsze dowody uzyskano dzięki pacjentom cierpiącym na wrzodziejące zapalenie jelit i chorobę Leśniowskiego-Crohna. W schorzeniach tych dochodzi do powstania stanu zapalnego w ścianie jelit, co objawia się uporczywymi biegunkami. Leczenie jest trudne – wymaga przejścia na dietę i stosowania silnych leków – i nie zawsze skuteczne. Wielu pacjentom z ciężką postacią choroby pomogła włosogłówka – jej obecność w przewodzie pokarmowym wyciszyła stan zapalny.

 

„Bardzo dokładnie przebadaliśmy tego pasożyta. Potrafimy hodować go na dużą skalę w sterylnych warunkach, tak aby jego jaja można było stosować jako lek” – mówi prof. Weinstock. Jego odkryciem zainteresowało się kilka firm, które prowadzą badania kliniczne nad wykorzystaniem włosogłówki w terapii wielu chorób autoimmunologicznych. Wśród nich dwie są bardzo znaczące, bo dotyczą układu nerwowego. Pierwsza to stwardnienie rozsiane, które stopniowo niszczy „izolację” włókien nerwowych, prowadząc do pogłębiającej się niepełnosprawności ruchowej. Druga to autyzm wczesnodziecięcy – choroba objawiająca się głębokimi zaburzeniami postrzegania świata, komunikacji, wyrażania uczuć i nawiązywania kontaktów społecznych. Czy robaki mogą mieć z nią coś wspólnego? „Trudno powiedzieć, ale wiemy, że przyczyną autyzmu mogą być zmiany zapalne. A na to robaki mogą pomóc” – mówi prof. Weinstock.

To kolejny dowód na to, jak głęboki wpływ mogą mieć na nas pasożyty. Nie muszą nawet ruszać się z naszych jelit, by wpływać na pracę układu nerwowego. Zresztą to w naszym przewodzie pokarmowym znajduje się drugie co do wielkości skupisko neuronów w organizmie człowieka – badacze nazywają je wręcz mózgiem jelitowym. Od chwili narodzin istnieje ścisła komunikacja między mieszkańcami naszego jelita a mózgiem. Proces ten wpływa na rozwój mózgu w okresie niemowlęcym, kształtując m.in. mechanizmy związane z odczuwaniem lęku, pamięcią i uczeniem się. Wielką rolę w tym procesie odgrywają bakterie jelitowe, ale bardzo możliwe, że i robaki mają tu sporo do powiedzenia. A to oznacza, że pasożyty decydują nie tylko o tym, czy chorujemy, ale także kim naprawdę jesteśmy – jakie mamy zdolności, jak reagujemy, jak odczuwamy.

Terapia z fekaliów

Dla wielu lekarzy jest to herezja. „Pasożyty są ewidentnie szkodliwe. Widuję ich mnóstwo u osób z osłabioną odpornością, z przewlekłymi stanami zapalnymi, z astmą” – wylicza mój znajomy dr J. Możliwe jednak, że to wynik czystki, jakiej dokonała w naszych jelitach współczesna cywilizacja. Wiemy już, że niszcząc dobroczynne bakterie w naszym organizmie, torujemy drogę chorobotwórczym mikrobom. To samo dzieje się zapewne z robakami – gdy wyeliminowaliśmy te przyjazne, korzystają z tego bardziej wytrzymałe i agresywne gatunki.

Przywrócenie utraconej równowagi nie będzie łatwe. Specjaliści od robakoterapii przypominają, że nadal jest ona eksperymentem medycznym, i należy poczekać, aż zostanie oficjalnie dopuszczona do użytku. Wielu zdesperowanych pacjentów próbuje jednak eksperymentować na własną rękę. Jasper Lawrence, założyciel firmy Autoimmune Therapies, cierpiał na tak poważne alergie, że kilka lat temu wyjechał do Kamerunu i rozmyślnie zainfekował się włosogłówką ludzką (Trichuris trichiura) i tęgoryjcem dwunastnicy (Ancylostoma duodenale).

Objawy ustąpiły, a przedsiębiorczy Amerykanin zaczął oferować swe pasożyty innym chorym. Zarejestrował firmę w Europie i znalazł już sporo chętnych na „leki” pozyskiwane z własnych odchodów.

W Polsce modne stają się odchudzające kapsułki z jajami tasiemców. Można je kupić przez internet – pełna kuracja kosztuje od kilkuset do 2 tys. zł i podobno czyni cuda. Lekarze ostrzegają jednak, że lekarstwo może być groźniejsze od choroby. Tasiemce mogą wywoływać anemię i niedrożność jelit, a gatunek zwany bąblowcem (Echinococcus granulosus) potrafi nawet zaatakować mózg. „Odchudzanie tasiemcem to pomysł sprzed stu lat, ale do dziś nie ma żadnych dowodów na skuteczność takich zabiegów” – dodaje prof. Weinstock. Podobnie nie miałoby sensu leczenie astmy glistami ludzkimi, które – jak wynika z badań – mogą łagodzić objawy tej choroby, ale też w trakcie swojego cyklu rozwojowego przebijają ścianę jelita, mnożą się w płucach i mogą dosłownie zatkać jelita zainfekowanej osoby.

Pasożyt samobójców

Takie terapie mogą budzić w pełni zrozumiały wstręt i lęk. Miliony lat ewolucji zaszczepiły w nas instynkt unikania robaków i wszelkiego brudu. Lista zbrodni pasożytów przeciw ludzkości jest długa – do dziś masowo zabijają i okaleczają mieszkańców krajów rozwijających się. 40 mln ludzi cierpi na słoniowaciznę – poważną deformację nóg wywołaną przez filarię Bancrofta. U 20 mln krążące we krwi przywry atakują narządy całego ciała, wywołując ciężką schistosomatozę. Mikroskopijne pierwotniaki zwane zarodźcami malarii zabijają co roku 1–3 mln osób, głównie dzieci, niszcząc ich krwinki czerwone i komórki wątroby. Robaki pozbawiają ludzi substancji pokarmowych, mikroelementów i witamin – ofiary wywołanego przez nie niedożywienia można liczyć w setkach milionów. Nawet mieszkańcy krajów rozwiniętych z łatwością mogą przywieźć z egzotycznych wakacji „pamiątkę” pod postacią pasożytów ukrytych pod skórą.

Stworzenia te nie zajmują się wyłącznie destrukcją organizmu żywiciela. Mają też inne, bardziej wyrafinowane metody. Niewielkie, z pozoru prymitywne pasożyty są w stanie przejąć kontrolę nad swą o wiele większą ofiarą. Jednym z bardziej dramatycznych przykładów jest grzyb Ophiocordyceps unilateralis, atakujący mrówki i zamieniający je w zombi. Owady wspinają się na starannie wybrany liść i umierają tam, gdzie panują najlepsze warunki do rozwoju pasożyta.

Mogłoby się wydawać, że ludzie, ze swymi wielkimi mózgami i złożonymi zachowaniami, są odporni na takie manipulacje. Błąd! My też możemy zmienić się w zombi pod wpływem toksoplazmy (Toxoplasma gondii). Tym pierwotniakiem martwią się dziś głównie przyszłe matki, ponieważ infekcja w czasie ciąży może doprowadzić do uszkodzenia rozwijającego się dziecka.

Źródłem zakażenia jest przede wszystkim surowe mięso i kontakt z zainfekowanymi osobami (kocie odchody, wbrew powszechnej opinii, nie są aż tak groźne). Jednak tego pasożyta ma w swoim organizmie co trzeci człowiek. A ponieważ toksoplazma atakuje przede wszystkim komórki nerwowe, u części swych ofiar potrafi dokonać czegoś na kształt prania mózgu.

Pasożyt w przyrodzie najczęściej zakaża szczury czy myszy, skłaniając je do ryzykownych zachowań. Zwierzęta stają się hiperaktywne, tracą swój instynktowny lęk przed kotami i w efekcie często kończą życie w paszczy drapieżnika, który jest kolejnym żywicielem dla toksoplazmy. Jak wynika z najnowszych badań, u zainfekowanych ludzi też dochodzi do zmian zachowania. Pierwotniaki potrafią sprawić, że stajemy się bardziej ekstrawertyczni, skłonni do podejmowania ryzyka, a zarazem spada nasza sprawność ruchowa. W efekcie nosiciele pasożyta częściej powodują wypadki drogowe, także te ze skutkiem śmiertelnym. Z kolei u kobiet rośnie ryzyko popełnienia samobójstwa. Dlatego tak ważne jest zrozumienie, które pasożyty nam pomagają, a które nie.

Czasem trzeba się ubrudzić

 

Marzeniem prof. Weinstocka jest zaoferowanie bezpiecznej robakoterapii wszystkim potrzebującym jej chorym, ale zawsze na receptę i pod ścisłym nadzorem lekarza. U niektórych osób, wyjątkowo narażonych na choroby autoimmunologiczne, można by nawet podawać pasożyty prewencyjnie, jak szczepionkę. Uczony nie obawia się, że pacjenci będą mieli opory przed stosowaniem takiego leku. „Jaja włosogłówki świńskiej są niewidoczne gołym okiem, nie pachną, nic potem z człowieka nie »wyłazi«. Wystarczy wypić porcję płynu, w którym się znajdują. W porównaniu z innymi lekami praktycznie nie dają skutków ubocznych. Czego tu się brzydzić?” – pyta prof. Weinstock. Aktualnie prowadzi badania m.in. nad tym, które związki chemiczne wchodzące w skład organizmu włosogłówki wywierają dobroczynny wpływ na nasz organizm. Czy w przyszłości wystarczy podać ludziom leki zawierające te substancje, a nie robaki? „Możliwe, ale sądzę, że całe robaki będą skuteczniejsze. Można je z łatwością hodować, a ich jaja nadają się do użycia nawet przez 5–10 lat i nie muszą być przechowywane w lodówce. W niczym więc nie ustępują chemicznym lekom” – odpowiada prof. Weinstock.

Medycynę czeka zatem podobna rewolucja jak w przypadku bakterii, które dziś są uznawane nie tylko za wrogów, ale i naturalnych sprzymierzeńców lekarzy. Tyle że badania nad dobroczynnymi mikrobami są w sporej części napędzane przez koncerny farmaceutyczne i spożywcze, zainteresowane sprzedażą probiotyków, jogurtów itd. Pasożytami, które znacznie trudniej jest wykryć i hodować, wielki biznes jeszcze się nie interesuje. Ale to się może zmienić, gdy pierwsza skuteczna robakoterapia trafi na rynek. „Myślę, że potrzebujemy na to jeszcze jakichś trzech lat. Tyle potrwa, zanim zakończą się prowadzone obecnie badania kliniczne” – mówi prof. Weinstock. Na razie zajmują się tym niewielkie firmy farmaceutyczne, ale jeśli im się powiedzie, do gry mogą wejść wielkie koncerny, inwestując w dalsze prace. I może wówczas dowiemy się, które jeszcze robaki są dla nas dobre. Najcenniejsze gatunki być może nawet zostaną objęte ochroną!

Zanim to jednak nastąpi, specjaliści odradzają jakiekolwiek eksperymentowanie z robakami na własną rękę. Z drugiej strony podkreślają, że obsesyjna dbałość o higienę też jest szkodliwa. „Wiemy, że mieszkańcy wsi i pracownicy rolni rzadziej zapadają na alergie i choroby autoimmunologiczne – bardzo możliwe, że właśnie z powodu kontaktu z robakami. Pozwólmy więc dzieciom bawić się na podwórku i trochę się ubrudzić” – radzi prof. Weinstock. Innymi słowy, jaja pasożytów wykryte w mojej krwi przez dr. J. mogą być dobrym objawem, więc zamiast wpadać w panikę i domagać się od lekarzy recepty, zamierzam po prostu jakoś z nimi żyć. Ostatecznie bez moich pasożytów nie byłbym przecież sobą.

Warto wiedzieć:

Tęgoryjec dwunastnicy

Leczy:

– niektórzy pacjenci twierdzą, że z powodzeniem stosują go do zwalczania alergii i chorób autoimmunologicznych, lekarze jednak nie potwierdzają tych obserwacji

Szkodzi:

– może być przyczyną zaburzeń rozwoju u dzieci, także w życiu płodowym

– wywołuje niedokrwistość i krwawienia z przewodu pokarmowego

Glista ludzka

Leczy:

– może łagodzić objawy astmy, ale do tej pory nie potwierdziły tego rygorystyczne badania naukowe

Szkodzi:

– wywołuje glistnicę, objawiającą się m.in. osłabieniem, kaszlem, obrzękami i nadmierną pobudliwością

– duża liczba osobników może doprowadzić do niedrożności jelit

Włosogłówka świńska

Leczy:
– choroby zapalne jelit trwają

– badania nad wykorzystaniem jej w terapii chorób autoimmunologicznych, alergii, astmy oraz autyzmu

Szkodzi:
– tylko świniom – na ludzi nie wywiera żadnego negatywnego wpływu i jest szybko wydalana

Tasiemiec uzbrojony

Leczy:

– jaja tasiemca są sprzedawane jako środek odchudzający, ale brak dowodów na skuteczność tej metody

Szkodzi:
– wywołuje anemię i niedobory witamin
– może też zaatakować mózg i gałkę oczną

Nieproszeni goście

O ile nasz organizm jakoś przyzwyczaił się do stałej obecności wirusów, bakterii i robaków, o tyle inne stworzenia są u nas raczej niemile widziane, bo z reguły wywołują choroby. Wyjątki od tej reguły są nieliczne. Zaliczamy do nich np. grzyba Pneumocystis jiroveci. Znajduje się on w pęcherzykach płucnych i najczęściej nie wyrządza tam żadnych szkód. Jedynie u osób z poważnie osłabioną odpornością (np. chorych na AIDS) potrafi wywołać śródmiąższowe zapalenie płuc. Podobne grzyby mają w swych płucach niemal wszystkie znane nauce ssaki. Rzadko zdarzają się też nieszkodliwe dla nas pierwotniaki (precyzyjnie mówiąc – protisty zwierzęce). Tu przykładem mogą być pełzaki czerwonki (Entamoeba dispar). Można je znaleźć w jelitach 50 mln ludzi na świecie, ale tylko u co 10. zainfekowanego doprowadzają do rozwoju choroby. Atakują wówczas nabłonek jelitowy, prowadząc do wyniszczającej krwawej biegunki.

Pajączki na twarzy

Zapewne części z was trudno będzie to znieść, ale prawda jest brutalna – roztocza, czyli mikroskopijne pajęczaki, żyją także w nas, a konkretnie w naszej skórze. Nużeńce ludzkie (Demodex folliculorum) upodobały sobie to miejsce, ponieważ odżywiają się wydzieliną gruczołów łojowych. Są niewidoczne gołym okiem, bo mierzą zaledwie 0,3–0,4 mm i najczęściej chowają się w głębi owych gruczołów lub wewnątrz mieszka włosowego. Na centymetr kwadratowy skóry przypadają 1–2 osobniki. Kolonizują twarz i głowę w okresie dojrzewania, w większości przypadków nie szkodząc nam wcale. Jednak u części ludzi wywołują dwie niemiłe choroby: nużycę oraz trądzik różowaty.

Przeszczep z kału

Brak pożytecznych bakterii w przewodzie pokarmowym może doprowadzić m.in. do rzekomobłoniastego zapalenia jelit. Stosowanie kolejnych antybiotyków często nie pomaga, a jeszcze bardziej szkodzi. Nowym pomysłem na terapię są transplantacje fekalne, czyli wprowadzenie do układu pokarmowego chorego bakterii pobranych od zdrowej osoby. Materiał do przeszczepu uzyskuje się z odchodów, oczyszcza tak, by pozostały same bakterie, a następnie aplikuje się albo w postaci lewatywy, albo poprzez rurkę sięgającą przez nos do żołądka czy jelita. Niedawno pojawiły się naukowe dowody na to, że taka terapia jest skuteczna.

Gdzie ukrywają się pasożyty układu pokarmowego?

1. Drogi żółciowe wątroby – motylica wątrobowa.

2. Dwunastnica (początkowy odcinek jelita cienkiego) – tęgoryjec dwunastnicy.

3. Jelito cienkie – wiele pasożytów, w tym glista ludzka i tasiemce.

4. Kątnica (początkowy odcinek jelita grubego) – włosogłówka ludzka.

5. Jelito grube – siedlisko licznych bakterii, a także np. owsików.

6. Odbytnica – tu przemieszczaja sie samice owsika, by składać jaja.

Gdzie ukrywają się pasożyty układu pokarmowego? (Fot. Shutterstock)

Dla głodnych wiedzy:

– Informacje o terapii robakami – www.ovamed.org, www.autoimmunetherapies.com, www.wormtherapy.com

– Strona prof. Weinstocka – http://sackler.tufts.edu/Faculty-and-Research/Faculty-Profiles/Joel-Weinstock-Profile

– Dyskusja o Homo sapiens i korzystnych dla niego pasożytach w jednej z najbliższych audycji „Człowiek 2.0” – w każdą sobotę po godz. 20 na antenie Radia TOK FM

– Więcej o nowatorskich sposobach leczenia – „Nowe terapie. Przyszłość medycyny”, praca zbiorowa (G+J Książki 2011)