Penisy “na szczęście” w Starożytnym Rzymie

Antyczne graffiti z fallusami to wcale nie obsceniczne gryzmoły. Starożytni Rzymianie malowali je „na szczęście”. Co innego wulgarne napisy na ścianach domów…

Podczas niedawnych prac konserwatorskich w Koloseum naukowcy zauważyli wcześniej przeoczony obrazek przedstawiający penisa w wzwodzie. Nie było jednak w tym „dziele” z III w. n.e. żadnej prostackiej wulgarności. Okazuje się, że takie fallusy zwykli rysować na ścianach starożytni kibice, aby zapewnić powodzenie swoim ulubieńcom, np. gladiatorom.

Podobnego drugiego dna nie mają już napisy na ścianach odkryte m.in. w Pompejach. Mamy tam przechwałki erotomanów gawędziarzy, np. „Był tu Floronius z VII legionu. Kobiety nie zdawały sobie sprawy, że się pojawił. Tylko sześć się dowiedziało, ale to za mało dla takiego ogiera”. Są także raczej pozbawione klasy złośliwości wobec „byłych”, typu „Płaczcie, dziewczyny. Mój penis dał sobie z wami spokój. Od teraz penetruje tylko tyłki mężczyzn” albo „Chie, mam nadzieję, że hemoroidy obcierają ci się tak bardzo, że boli gorzej niż kiedykolwiek przedtem!”.

Widzimy też uwagi wobec znajomych, np. „Teofilusie, nie uprawiaj seksu oralnego z dziewczyną pod ścianami jak pies”. Nie zabrakło miejsca dla żartów kloacznych. „Srał tu Apollinaris, lekarz cesarza Tytusa” – głosił napis w Herkulanum. Czasy więc się zmieniły, ale gryzmoły na ścianach – wcale!